Dlaczego w Polsce traktują cię z góry jak złodzieja?

Zdarzyło się wam kiedyś być śledzoną czujnym wzrokiem ekspedientki lub ochroniarza podczas zakupów? No właśnie. Nasza Czytelniczka ma dość tego, że czuje się jak złodziej.

Naszła mnie pewna refleksja i postanowiłam się nią podzielić. Jestem osobą uczciwą, nigdy nie przyszło mi nawet na myśl, żeby cokolwiek ukraść z jakiegokolwiek sklepu. A nierzadko spotykają mnie sytuacje kiedy po prostu jest mi przykro, że człowiek w Polsce traktowany jest z góry jak złodziej.

Ochroniarz do mnie startuje, ogląda torbę z zakupem i prosi o paragon, wnikliwie ogląda, oddaje.

Taka sytuacja: wchodzę sobie do pewnego lumpeksu w dużym mieście w centrum Polski. Ludzi tyle co zwykle (sporo, ale bez wielkich tłumów). Na wstępie zostaję z góry na dół dokładnie obejrzana przez ochroniarza i odprowadzona wzrokiem do miejsca, gdzie stoją koszyki. Mam małą damską torebkę i lekkie letnie ciuchy bez kieszeni - gdzie niby miałabym coś schować? Wybrałam trzy sztuki i idę do kasy. Kupuję, odchodzę odstawić koszyk. Ochroniarz stoi niedaleko, zwrócony w stronę kasy. Od razu do mnie startuje, ogląda torbę z zakupem i prosi o paragon, wnikliwie ogląda, oddaje. No co!? Innych osób nie sprawdzał, przynajmniej nie widziałam.

Ale to nie pierwszy raz taka sytuacja, kiedy osoby wchodzące są tak bardzo wnikliwie skanowane przez pana na wejściu, nie tyczy się to tylko mnie.

Często moje zakupy kończą się niesmakiem i wyjściem ze sklepu.

Inne sytuacja: często poruszam się z plecakiem, wielkości mieszczącej max laptopa 17, mam paski kompresujące i z nich korzystam. Nie lubię torebek, niewygodnie mi, zawsze coś po drodze kupię i kończę z bolącym ramieniem, nawet przy małym obciążeniu lub z kilkoma torbami z drobiazgami w rękach i niekiedy komentarzami "ile k... zakupów". Nie noszę plecaka na kradzieże tylko dla własnej wygody, ale niestety budzę bardzo duże zainteresowanie ochrony, która wędruje potem za mną po całym sklepie i patrzy mi na ręce. Mało to komfortowe i często moje zakupy kończą się niesmakiem i wyjściem ze sklepu, skoro nie mogę dokładnie obejrzeć swojego planowanego zakupu.

To tylko dwie przykładowe sytuacje. Jest mi przykro, że z góry jestem traktowana jak złodziejka. Nie wymagam klękania i rozkładania czerwonych dywanów, bo jaśnie panna klientka przyszła do sklepu. Tylko zwykłego traktowania mnie jak klienta, a nie złodzieja.

Moje zdanie podziela również wielu moich znajomych - uczciwych ludzi, im również jest przykro i niektóre sklepy z powyższych powodów już omijają. Dziękuję, następnym razem wybiorę zakupy przez internet. Tam w przeważającej większości przypadków, jeśli ja jestem w porządku, to jestem traktowana z szacunkiem.

Mam focha!

Pozdrawiam,

dee

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.