Jestem kobietą i jest mi wstyd za naszą damską rasę!

Kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa. Nasza Czytelniczka pisze co prawda z Wenus, ale chciałaby, aby więcej kobiet przyswoiło sobie męskie cechy. Nas po lekturze naszła chęć na wycieczkę na jakąś odleglejsza planetę.

Choć jestem kobietą, której dobrze z własną płcią i nigdy nie chciałabym mieć cokolwiek zmienianego w swojej fizyczności, niejednokrotnie jest mi wstyd za naszą rasę damską. Piszę rasę, gdyż uważam, że jesteśmy tak zupełnie inne od mężczyzn, pod każdym względem - szczególnie w strefie psyche: inaczej odczuwamy, rozumiemy, podziwiamy. Nie zawsze lepiej, w mojej opinii. Niejednokrotnie wolę posiedzieć przy kawie czy skoczyć na piwo z facetem, bo choć z Marsa, to - co dziwne - wbrew opiniom, że kobieta najlepiej zrozumie inną kobietę wolę spotkanie z tym ufoludkiem z dalekiej planety, gdyż jakoś mniej mnie drażni jego obecność... A może mniej oczekuję od mężczyzn?

Dla mnie delikatność i kruchość kobiety polega na czymś zupełnie innym - nie na niedołężności.

Na pewno macie taką koleżankę z pracy, bądź ze szkoły czy osiedla, z której zawsze fajnie się pośmiać, przeglądając jej zdjęcia na portalu społecznościowym, czy posłuchać jak spadła na nią setna już plaga egipska, jest samotna, a jej kot przestał załatwiać się do kuwety i próbuje przymierzać jej swetry w paski. Udajecie, jak to jest wam przykro, ale tak naprawdę, jestem w stu procentach przekonana: niejednej z was serce się raduje, myśląc sobie: jak fajnie - ona, co by się nie stało, zawsze ma gorzej. Ze mną jest zupełnie inaczej. Przeklinam ten dzień, kiedy na mojej drodze stanie taka mimoza! Nienawidzę tego typu kobiet od dawna. Wiecznie płaczące księżniczki dramatu, dla których problemem i klęską jest to, że nie wzięły parasola z domu, bo nie zapowiadali w pogodzie deszczu, a teraz stoją w drzwiach przemoknięte po majtki. Te, które nie ważą się wypić piwa w parku, bo mandat, dożywocie i kara boska po śmierci. Tamte, przedawkowujące leki na gardło czy próbujące popełnić samobójstwo poprzez zażycie tabletek antykoncepcyjnych - oficjalnie i na zawsze zapowiadam: zejdźcie mi z oczu!!! Dla mnie delikatność i kruchość kobiety polega na czymś zupełnie innym - nie na niedołężności, ale umiejętnym pozwoleniu mężczyźnie w wyręczeniu nas, czy też pomocy bo: nam się nie chce, jesteśmy zmęczone, zajęte, po prostu - bo nie.

Kolejnym problemem, który dotyczy kobiet i działa mi (i zapewne wielu innym osobom) na nerwy jest ciągła potrzeba uzewnętrzniania nie tylko nieszczęść i drobnych pechów w życiu, jak w przypadku wyżej wymienionej mimozy, ale i szczęścia, doskonałego małżeństwa i złotych dzieci. Chcesz komuś opowiadać przez półtorej godziny o tym, jaki twój wybranek jest cudowny, męski i dlaczego nazywa Cię brzoskwinką? Raz na zawsze zapamiętaj: mało kogo tak naprawdę obchodzi twoje nudne życie. Może to smutne i wredne, ale niestety taka jest prawda. Jeśli koniecznie chcesz opowiedzieć o przygodach dnia minionego - jak pobyt na myjni samoobsługowej czy wypicie nowego smaku chai tea, mam propozycję: dyktafon! Wygadasz się, a przy tym będziesz miała wrażenie, że ktoś (w tym wypadku coś) cię słucha.

Może zabrzmi to dziwnie, w świecie feminizmu, ale błagam Was - czasem warto brać przykład z mężczyzn!

Ostatnim typem kobiet, których nie znoszę jest wredna ex twojego męża, narzeczonego, chłopaka Niestety każda z nas zapewne spotkała na drodze takiego kogoś. Mimo że cię nie zna, z góry wiadomo, że cię nienawidzi i jesteś winna jej wszystkich niepowodzeń w życiu. To, że jest brzydka, z każdym dniem się starzeje, a pod ukrywającą zmarszczki na czole grzywką pojawiło się kilka nowych "dziwnych" rys oczywiście jest twoją i wyłącznie twoją winą. Podobnie jak jej tandetny gust, zamiłowanie do szeleszczących dresów i pstrokatych apaszek. Chciałaby nawet powiedzieć, że ty jesteś odpowiedzialna za to, że nadal jest samotna i w piątkowe wieczory zamiast szaleć z kimś, pisze kolejnego posta na fb, który ma na celu wzbudzenie litości. Zaprasza w nim do siebie kogokolwiek, zachęcając darmowym alkoholem i własnoręcznie pieczonymi ciasteczkami. Według niej oczywiście jesteś najbrzydszą, najgrubszą oraz najgłupszą dziewczyną pod słońcem, a jej były ma naprawdę zły gust i zmienił się na gorsze przy tobie: przytył, wyłysiał i nie słucha już U2. Dobrze mu radzi, że będziesz dla niego tylko kłopotem, pasożytem i stratą czasu.

Na zakończenie mojej pełnej żółci wypowiedzi ostatnia porada. Może zabrzmi to dziwnie w świecie feminizmu, ale błagam Was czasem warto brać przykład z mężczyzn, szczególnie w sprawach konwersacji. Mniej gadajmy, więcej słuchajmy, albo znajdźmy złoty środek. Jeśli przyjdzie wam ochota na opowieści o waszym rozkładzie dnia, może warto jednak zastanowić się przez chwilę, zamknąć buzię i zachować swe "przeżycia" tylko dla siebie lub swojego pupila, który, jestem pewna, was wysłucha. Nie bądźcie też ofiarami losu, swoistymi mimozami, a silnymi kobietami, babkami z krwi i kości!! Łatwiej będzie z wami wytrzymać, a świat stanie się piękniejszy.

Lacrima

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.