Kiedy mężczyzna kocha kobietę, a kobieta bije mężczyznę

Nasza Czytelniczka opowiada przejmującą historię przemocy w swojej rodzinie. Rodzinie, która opowiedziała się w tym konflikcie po "właściwej" stronie, bo przecież wiadomo, kto jest zawsze winny, prawda?

Obejrzałam ostatnio filmik, który obrazuje reakcję przechodniów na przemoc między parą. Gdy to kobieta jest bita przez mężczyznę - niemal cała ulica wstawia się za nią. Gdy to ona bije partnera, przechodnie tylko uśmiechają się pod nosem, nie reaguje absolutnie nikt. Zainspirowało mnie to do opowiedzenia historii, która miała miejsce w mojej rodzinie.

 

Starsza o kilka lat kuzynka - bardzo atrakcyjna dziewczyna - zawsze miała wielu adoratorów. Zawsze też była dość wyzywająca. Pamiętam jak obserwowałam ją z perspektywy młodszej o kilka lat dziewczynki: miała kilkanaście lat, nosiła się jak dorosła kobieta - obcisłe bluzeczki, wyeksponowany imponujący biust, długie nogi i krótkie spódniczki. Gdy poznała tego jedynego, jej rodzice odetchnęli z ulgą. Wreszcie przestaną wydzwaniać ci wszyscy zakochani, ona się ustatkuje, założy rodzinę, będzie pięknie. Pamiętam moje wrażenia z jej wesela - ona, dusza towarzystwa, flirtująca z całą rodziną; on - cichy, spokojny chłopak, onieśmielony całą sytuacją. Pomyślałam, że zupełnie do siebie nie pasują, ale z drugiej strony przecież przeciwieństwa się przyciągają. Może właśnie o to chodzi. Po ślubie szybko ciąża, śliczny zdrowy synek, radość w rodzinie.

Kto to widział w XXI wieku żonę w domu zamykać? Po prostu dałyśmy się nabrać, że on tak porządnie wygląda.

Po mniej więcej dwóch latach pojawiły się w rodzinie plotki. Wiecie, takie historie opowiadane przy kawie czy przypadkowym spotkaniu na mieście. W zaufaniu, po cichu, ciotka ciotce - że tam w tym małżeństwie to się źle dzieje. Że on to tyran. Taki spokojny, kto by pomyślał, a tam do rękoczynów dochodzi. Że on ją maltretuje i w domu zamyka. Chorobliwie zazdrosny. I na dziecku to się odbije, wiadomo. Strach się bać, co to będzie. Zaskakujące - myślałam sobie. Jak można się dać oszukać. Takie na mnie zrobił ten facet dobre wrażenie, a tu się okazuje, że jakiś psychol w nim siedzi. Rozmawiałam o tym z mamą i z siostrą, miałyśmy bardzo podobne odczucia. Zaświtała nam myśl, że może on wcale nie jest chorobliwie zazdrosny, że to jej, takiej zawsze towarzysko rozchwytywanej, znudziło się w małżeństwie i coś jest na rzeczy. Ale szybko ucięłyśmy dywagacje. Przecież jeśli to on nie pozwala na wyjazdy służbowe wyjeżdżać, chce by tylko z dzieckiem w domu siedziała, podobno zdarza mu się rękę podnieść, to znaczy, że ma nierówno pod sufitem. Kto to widział w XXI wieku żonę w domu zamykać? Po prostu dałyśmy się nabrać, że on tak porządnie wygląda.

Dobrze, że sąd miał chęć przyjrzeć się dokładnie tej sytuacji, wyłapać nieścisłości, zauważyć, że racja jest po stronie ojca.

Dziś, po kilku latach znamy już finał tej historii. On jej wcale nie bił. To ona potrafiła rzucić się na niego z młotkiem (poważnie!), szarpała go i drapała pazurami. On jej nie zamykał w domu, bo takie miał widzimisię. On wiedział, że ona za jego plecami spotyka się z innymi facetami, próbował ratować to małżeństwo. Na rozprawie rozwodowej ona siedziała już z brzuchem, a pod salą czekał na nią ojciec jej drugiego dziecka. Spłodzonego w tym czasie, gdy rzekomo była bita i zamykana w domu przez męża-tyrana. Na sali sądowej jej siostra i matka opowiadały niestworzone historie, by tylko opieka nad dzieckiem przypadła jej - sprytnej, rozsiewającej od początku te wszystkie plotki o swej rzekomo strasznej sytuacji.

Jaki morał płynie z tej historii? Daliśmy się wszyscy nabrać, bo wiadomo, jakie schematy siedzą w takich rodzinnych sytuacjach. Ona - niewinna, on - zły. Dobrze, że sąd miał chęć przyjrzeć się dokładnie tej sytuacji, wyłapać nieścisłości, zauważyć, że racja jest po stronie ojca, że jest on oczerniany. Strach pomyśleć, co by było, gdyby i tu zastosowano schemat. Dziecko by dorosło i miało przekonanie, że tatuś katował mamusię i dlatego został usunięty z życia rodziny? Nie dajcie sobie mydlić oczu! Przemoc to przemoc, a gdy ofiarą pada mężczyzna jest to tym trudniejsze: nie dość, że musi się przyznać, że jest maltretowany przez kobietę, to jeszcze przekonać ludzi, którzy myślą stereotypowo - że tak jest naprawdę.

Marysia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.