Kobiety nie piją, one tylko idą na drinka

Dostałyśmy w twarz oskarżeniem, że promujemy picie. Nie do końca się zgadzamy z takim zarzutem, ale w pełni zgadzamy się z Czytelniczką, że alkoholizm kobiet jest problemem, o którym trzeba mówić. I pisać.

Szanowne redaktorki Focha! Czytam Was z przyjemnością, ale drażni mnie bardzo jedna rzecz. Drażni od pewnego czasu, ale myślę sobie - nie będę z siebie robić wariatki z kijem w tyłku, co to nie potrafi być wyluzowana, strzelić winka i się pośmiać. Potrafię. Ale nie wszyscy potrafią. I ponieważ od pewnego czasu borykam się ze sporym problemem, postanowiłam do Was napisać. Wiem, świata nie zbawię, ale może przynajmniej trochę refleksji spłynie - czy to na Was, czy na focha czytających.

Alkoholiczki mają zapuchnięte twarze i utykają na jedną nogę pchając wózek z butelkami do skupu, tak?

Moim problemem jest to, że moja siostra pije. Powiecie, że to nie mój problem, a mojej siostry. Trochę w tym racji może jest, ale... Po pierwsze jesteśmy bardzo zżyte, jest to nie tylko moja rodzina, ale i moja przyjaciółka. Po drugie jesteśmy obie przyjezdne do Warszawy (przyjechałyśmy na studia i już zostałyśmy - ponad dziesięć lat tu mieszkamy) z dala od rodzinnego domu, ona jest dwa lata młodsza, czuję się więc za nią trochę odpowiedzialna. Tak mi zostało jeszcze z tych studenckich czasów, bo teraz dobijamy obie już do czwartego krzyżyka, ale niewiele się zmieniło. Mam rodzinę, ona swoją miała, ale nie wyszło. Mąż od niej odszedł, nie wytrzymał napięcia, które towarzyszyło długim i bolesnym staraniom o dziecko. I właśnie to było bezpośrednim powodem całego problemu.

Zawsze lubiła się bawić, tańczyć, imprezować. Piła sobie przy tym sporo, piłam z nią nieraz. Wiadomo - impreza, zabawa. Ale po trudnych przeżyciach osobistych zaczęło się też picie w samotności, upijanie się, bardzo szybkie, w różnych miejscach (u znajomych, w knajpach), skąd niejednokrotnie ją odbierałam, alarmowana przez znajomych (ale też, co było naprawdę dla mnie żenujące, przez nieznajomych). To jest choroba, ale jakaś taka społecznie (w przypadku kobiet) nie nazwana, takie mam wrażenie. Wszyscy traktują to trochę jak wypadek przy pracy, zdarzyło się, ale przecież młoda, atrakcyjna kobieta to nie może być alkoholiczka. Alkoholiczki mają zapuchnięte twarze i utykają na jedną nogę pchając wózek z butelkami do skupu, tak?

Kobiet piją inaczej, sprytniej, dyskretniej. O tym należy napisać, może wykrzyczeć, bo to straszny, dotkliwy problem.

Co mnie drażni tu, na Fochu? To, że promujecie uparcie winko, picie winka (tak, PIJĘ do Waszych fajnych produkcji wideo), w ogóle jakie to fajne się wyluzować i napić. Ok, to zabawny element Waszych produkcji. Rozumiem też, że picie winka, drinka jest takim super elementem bycia wyzwoloną, nowoczesną kobietą. I piszcie sobie o tym, nagrywajcie o tym zabawne filmy. Ale może, dla równowagi - poruszcie też ten temat od drugiej strony. Pokażcie, że picie może być problemem. Nie tylko z perspektywy DDA, także z perspektywy osób, które mają w swoim bliskim otoczeniu osoby pijące, ale nie mężczyzn (wiem, o tym było), a kobiety!

Mówi się sporo o alkoholikach. Wiadomo, że to złe, prawda? Kobiet piją inaczej, sprytniej, dyskretniej. O tym należy napisać, może wykrzyczeć, bo to straszny, dotkliwy problem. I wstyd. A moja siostra, gdy próbuje z nią o tym poważnie porozmawiać, zbywa to, bo dla niej to jest taki naturalny element bycia fajną, zadowoloną z życia singielką. Bo przecież nie ma w tym nic złego, że sobie czasem (codziennie?) wypije wieczorem dobre wino. Czyżby?

Starsza siostra

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.