Malowane lale. Dla kogo Wy się tak pacykujecie?

"Trochę jeżdżę po świecie i mogę powiedzieć, że im pewniej kobieta się czuje, tym mniej się maluje" zaczyna prawić Tomasz. Nie określił czy "niewierny". Stereotyp czy istotnie jest coś na rzeczy? Ile z Was pod makijażem skrywa brak pewności siebie? Ile z Was i z jakiego powodu się maluje?

Trochę jeżdżę po świecie i mogę powiedzieć, że im pewniej kobieta się czuje, tym mniej się maluje. Im bardziej jest samodzielna, tym mniej dba o to, aby przypodobać się mężczyznom. Jeśli się ubiera to dla siebie. Wygodnie przede wszystkim. Jeśli się maluje to także dla siebie. Bredzę? To spójrzcie proszę na to, jak różnie kobiety malują się na Wchodzie i jak zupełnie inaczej na Zachodzie. Różnica jest ewidentna. Oczywiście na moje męskie, heteroseksualne oko.

Nie rozumiem tej manii krycia ładnych buzi pod tonami jakiś mazideł, malowania oczu jakby był karnawał w Rio czy inne wymyślne, tandetne z gruntu święto.

Po kilku wyprawach na Wschód, wróciłem zauroczony urodą tamtejszych kobiet. Jest na czym oko zawiesić, to nie podlega dyskusji. Wybaczcie mi panie, ten szowinistyczny nieco wtręt. Kto był, ten wie o czym mówię. Naturalnie pięknie dziewczyny i do tego bardzo zgrabne, nieskażone fast foodem i przetworzoną żywnością. Tutaj rzadziej spotyka się w charakterystyczny sposób otyłe kobiety. Więcej tu pań o klasycznej figurze klepsydry niż gdziekolwiek (chyba że są miejsca na świecie, o których nie wiem). Tym bardziej nie rozumiem tej manii krycia ładnych buzi pod tonami jakiś mazideł, malowania oczu jakby był karnawał w Rio czy inne wymyślne, tandetne z gruntu święto.

Od zawsze najbardziej lubiłem naturalne dziewczyny. Takie, które rano bez makijażu wyglądają równie pięknie jak wieczorem. I wciąż to lubię. Rozmawiałem nawet o tym z koleżanką z pracy. Jej zdaniem makijaż lub jego brak ma się nijak do pozycji kobiety w społeczeństwie, a sam problem wyssałem z palca, brudnego do tego. Śmiem wątpić. W krajach o niskim przyroście PKB wciąż bardzo widoczna jest przewaga mężczyzn nad kobietami. Choć może jest i tak, że tam gdzie jest wyraźny patriarchat, PKB kuleje. Jakkolwiek jest naprawdę, odnoszę wrażenie, że tam kobiety muszą walczyć o mężczyzn, bo wciąż bez nich jest jej ciężko. A makijaż możliwie najbardziej widoczny jest jednym z elementów wabienia.

Nie muszą o obecność mężczyzny rozpaczliwie zabiegać, malując na twarzy barwy nie tyle wojenne co godowo-owulacyjne.

Bywam też w krajach Unii. No i widzę różnicę. Dziewczyny ładne też się oczywiście zdarzają, ale makijaże już nie tak barokowe. Jasne, zdarzają się, ale nie tyle. Bo i pozycja kobiet jest w tych krajach znacznie silniejsza. Ktoś z was widział na przykład Szwedki na zakupach? Makijażu tam nie uświadczysz. Z Angielkami bywa różnie. Czasem wręcz chciałbym żeby te, które są urodziwe w dość wyszukany osób, jednak czymś twarz pokryły. Z drugiej jednak strony - i to piszę serio - podziwiam je za odwagę bycia sobą. Podczas tygodniowej wizyty w Kopenhadze też zwróciłem uwagę na to, jak minimalnie malują się kobiety. Wydaje mi się, że nie jest to jedynie uzależnione od mody. Moim zdaniem wynika to z zupełnie innego powodu. One nie są uzależnione od posiadania lub nie mężczyzny przy swoim boku. Nie muszą więc o jego obecność tak rozpaczliwie zabiegać, malując na twarzy barwy nie tyle wojenne co godowo-owulacyjne. Nie kryją też przesadnie swojej nadwagi jeśli mają. Może jako facet nie powinienem zabierać głosu w sprawie, może zaraz spotka mnie fala krytycznych komentarzy. A może uda mi się wywołać dyskusję na temat tego, czy rzeczywiście kobiety malują się wyłącznie dlatego, że chcą wyglądać ładnie? A jeśli tak, to czy nie dzieje się tak DOPIERO PO osiągnięciu określonej pozycji w społeczeństwie?

Tyle jesteś warta, na ile jesteś atrakcyjna?

Nie potępiam upiększania się. Zastanawiam się jednak, jakie intencje za tym stoją. Jakie prawdziwe intencje. Jeśli rzeczywiście malowanie kreseczek nad okiem czy różowienie policzków jest czyjąś pasją i czyni kogoś szczęśliwszym - bardzo dobrze i nic mi do tego. Jeżeli jednak kobiety walczą w ten sposób o swoją pozycję w społeczeństwie, to jest to moim zdaniem wyraz mentalnego zniewolenia. Palenie staników i uwolnienie piersi chyba nie wystarczyło, żeby uwolnić kobiety. Wiele w nich jest wciąż zamkniętych w niewidzialnych gorsetach. Tyle jesteś warta, na ile jesteś atrakcyjna? W pewnych środowiskach z pewnością, ale nie żyjemy wyłącznie w rzeczywistości modelek i pokazów mody. Poza tym takich facetów, którzy kochają kobiety bez makijażu jest sporo.

Tomasz

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.