"Harcerstwo to nie jest coś, co się umie, ale to jest coś, czym się jest"

Dzień Myśli Braterskiej, to święto przyjaźni obchodzone 22 lutego przez skautów i harcerzy. Wstyd wyznać, ale nie miałyśmy pojęcia o istnieniu takiego dnia. Przypomniała nam o nim Ania Kuleczka. I chyba wiemy już, o co chodzi. Co więcej - podoba się nam to! A Wam?

22 lutego każdego roku mój profil facebookowy robi się bardzo harcerski - wszyscy harc-znajomi z całego świata tego właśnie dnia ogłaszają światu, że wiodą drugie życie - oprócz zawodowego, rodzinnego mają także swoje harcerskie, czy też skautowe. Nawet tacy, którzy już dawno nie zakładali swojego munduru wrzucają fotkę z lat młodzieńczych bardziej lub mniej. Dzień Myśli Braterskiej to międzynarodowy dzień, w którym skauci, harcerze z całego świata przesyłają sobie miłe życzenia. Taka tradycja związana z datą urodzin założycieli ruchu skautowego.

Też mam takie życie. W tej chwili to raczej życie wspomnieniami, bo postanowiłam bardzo ograniczyć swoje zaangażowanie. Jednak chciałabym wam dziś opowiedzieć o tym, dlaczego harcerstwo, to jedna z największych przygód w moim życiu.

To jest harcerstwo. Nie polega ono na wbijaniu gwoździ, tylko na przekonaniu młodego człowieka, że może robić rzeczy, które wcześniej mu się nie śniły.

Najpierw wyobraźcie sobie las, jezioro, las i autokar. Wysiadają z niego dzieci przywiezione, co widać, z miasta. Rozglądają się. Nie ma domków. Nie ma żadnych budynków. Okazuje się, że tu będzie ich obóz. Ale jak? Przychodzi drużynowy. Dla 10 latków to jest gość, autorytet. Ich rodzice tymczasem drżą ze strachu, bo powierzyli swoje dzieci 19 latkowi. Drużynowy mówi, że z tych ciężkich szmat i metalowych prętów będzie namiot. Po 2 godzinach rozumieją już co to jest zapałka, że śledź, to nie ryba, a maszt nie tylko na statku. Stoi namiot. Ich dom na następne tygodnie. Potem z żerdzi i sznurka, przy pomocy starszych, 13 letnich, kolegów piły, siekiery i młotka budują prycze. I już następnego dnia budzą się po pierwszej nocy na własnoręcznie zbudowanym łóżku. Mają 10 lat i w domu czasem nie wolno im samodzielnie ukroić chleba, a właśnie zbudowali sobie łóżka wielokrotnie większe od siebie. To jest harcerstwo. I nie polega ono na wbijaniu gwoździ, tylko na przekonaniu młodego człowieka, że przy wsparciu starszego kolegi, całego zespołu, własnej wytrwałości i kreatywności może robić rzeczy, które wcześniej mu się nie śniły. Bo po takim wyjeździe ten 10 latek uczy się, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Jak będzie chciał, to sprosta najtrudniejszym wyzwaniom. Potem jest tylko ciekawiej.

 

Harcerstwo nie jest po to, aby umieć rozróżniać 5 gatunków liści. Ale to uczucie przynależności do otaczającego świata, szacunek wobec natury i przyjemność z przebywania poza murami tworzy ludzi, którym deszcz nie psuje humoru nawet, gdy psuje fryzurę.

Nie trzeba oddawać życia, ale warto oddać swój wolny czas, zaangażować się.

Jednak najważniejsze jest pewne społeczne uwarunkowanie. Harcerstwo zwane międzynarodowo skautingiem powstało po to, aby wychowywać konkretny typ człowieka w społeczeństwie - wiecie, takiego właśnie społecznika. Kogoś, kto jest gotów zaangażować się w sprawy swojego otoczenia. Przejmuje odpowiedzialność za otaczający go świat. Wiem, poważnie to brzmi, ale jest wdrażane na każdym kroku. W szkołach, samorządach, polityce, reportażu - wszędzie pełno harcerzy. Nie, nie trzeba oddawać życia, ale warto oddać swój wolny czas, zaangażować się. To zaangażowanie jest charakterystyczne dla ludzi także po zakończeniu przygody z harcerstwem. Bo harcerstwo to wychowanie do określonych wartości.

Zjeździłam pół świata i przede wszystkim nauczyłam się pracować z ludźmi.

To teraz prywatnie będzie. Co dało mi? Poczucie indywidualności. Wreszcie, gdy miałam 12 lat ktoś interesował się moim zdaniem, brał je poważnie, chwalił, doceniał, dawał perspektywę rozwoju i stawiał przede mną wyzwania. Zrealizowałam wszystkie. Nauczyłam się nieustannego pokonywania swoich słabości - a musicie wiedzieć, że Aniąkuleczką zostałam mając lat 14 i świadomość swojego wyglądu. Przez 20 lat zrobiłam tyle różnych rzeczy, że większości nawet nie pamiętam, a były to sprawy drobne i wielkie. Zjeździłam pół świata i przede wszystkim nauczyłam się pracować z ludźmi, co bardzo profituje w życiu zawodowym. Pierwszą dobrą pracę też dostałam dzięki doświadczeniu wyniesionemu z harcerstwa w CV.

Robert Baden-Powell: Nie można nazwać wychowanym nikogo, kto nie jest gotów i nie pragnie zrobić swej cząstki pracy dla świata i nie ma po temu wykształconej zdolności

Harcerstwo ma też swoje wady. Wciąga. Całym życiem. Czasem zaciera się swoje potrzeby na rzecz potrzeb społeczności harcerskiej. Bywaj życie prywatne, Ojczyzna mnie woła. Wiedziałam, że ze mną będzie podobnie, więc dawno temu obiecałam sobie, że gdy będę miała swoje dzieci, to przestanę wychowywać cudze. Na początku próbowałam to pogodzić, ale gdy to zaczęło być zbyt trudne zdecydowałam, żeby zawiesić mundur na kołku w szafie. Na jakiś czas. Jak jeszcze kiedyś będę miała wolny czas to nie, nie będę prowadzić już zbiórek, ale wykorzystując swoje doświadczenie życiowe i zawodowe chętnie będę wspierać działalność kolejnych młodych ludzi, którzy lubią wyzwania. A teraz spójrzcie - kto z waszych znajomych był harcerzem i złóżcie mu życzenia z okazji Dnia Myśli Braterskiej .

Ania Kuleczka

[Autorem tytułowego cytatu jest ks. Kazimierz Lutosławski]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.