Niedzielni tatusiowie. Dlaczego tak bardzo mnie wkurzają?

"Przeczytałam list dziewczyny, która po latach odnalazła ojca i jak mniemam, od razu sens życia. Coś ci powiem, ze szczerego serca. Nie mów tego swojej matce." - tak zaczyna się list, który przyszedł do redakcji. Potem wcale nie jest przyjemniej. Przekonajcie się zresztą.

Przeczytałam list dziewczyny, która po latach odnalazła ojca i jak mniemam, od razu sens życia. Coś ci powiem, ze szczerego serca. Nie mów tego swojej mamie, bo wsadzisz jej nóż w plecy. I przekręcisz kilka razy.

To wszystko jest dużo bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. I nie chodzi tylko o to, że matka poczuje się zdradzona przez ciebie. Raczej kolejny raz dotkliwie odczuje, jak cholernie niesprawiedliwe bywa życie. Nie znam szczegółów twojego życia, ani małżeństwa twoich rodziców, dlatego opowiem ci, jak było i jak jest u mnie. Może znajdziesz analogię, mam przynajmniej taką cichą nadzieję.

Co cię nie zabije to wzmocni? To jest dopiero piramidalna bzdura!

Mój mąż też mnie zdradził. Tak jak twój ojciec twoją matkę. Właściwsze byłoby napisanie - zdradzał mnie, bo nowy związek buduje się przecież przez jakiś czas. Koniec końców zostawił mnie dla innej kobiety. Nie wiem nawet przez jak długi czas był z nami dwiema jednocześnie. Wybrał ją. Młodszą, bezdzietną, może i ładniejszą. Nawet sobie nie wyobrażasz jak niezwykle upokarzające jest to uczucie. Jak podkopuje wiarę w siebie, w kobiecość, w to, że jeszcze kiedyś coś mi się uda, we wszystko. To wcale nie jest tak, jak czasem pokazują w filmach, że po rozstaniu płaczesz kilka dni, jesz wiaderko lodów czy jakiś tam idiotycznych ciastek, a potem podnosisz się silniejsza i oczywiście piękniejsza. Co cię nie zabije to wzmocni? To jest dopiero piramidalna bzdura! Zostałam sama z kilkuletnią dziewczynką. Przez dwa pierwsze lata czułam się i wyglądałam naprawdę koszmarnie. Byłam wściekła i uważałam to za ogromną niesprawiedliwość. Tylko nie wiedziałam, kogo obwinić za to, że tak mi się życie ułożyło. Że jest ciężko, czasem brak sił, czasem pieniędzy.

Zrypana po robocie, szybko biegłam do przedszkola, a potem niemal padając na twarz ogarniałam dom. Gotowanie, pranie, zabawy z córką i sen, który nie przynosił ukojenia. Pieniądze rozchodziły się jak woda. Alimenty? Były, ale nie starczały na wszystkie wydatki związane z dzieckiem. Kto ma malucha w domu, ten wie, ile to kosztuje. Zresztą nie jest łatwo bez wsparcia wychowywać córkę i nie mam na myśli tylko pieniędzy. Dziecko jak to dziecko, miewa swoje humorki, bywa nieznośne i uparte jak osioł. Nie zawsze mam dość cierpliwości, by mówić do niej tonem przesyconym miłością, zdarza mi się do niej syczeć, krzyczeć lub zamykać się w łazience, żeby nie wpaść w szał.

Kupuje cukierki, zabawki, kolorowe gazetki. Zdjęcie sobie z córcią zrobi, na facebooku pokaże jakim jest dobrym tatusiem.

Co z tatusiem? Tatuś pojawia się w weekendy. Wypoczęty, uśmiechnięty, szczęśliwy. Bierze naszą córeczkę a to do kina, a to na spacer, a to ze swoją partnerką zabierają ją do fajnej restauracji. Dziecko tak za nim tęskni, że jest supergrzeczne, nie broi, więc tatuś nie krzyczy. Kupuje cukierki, zabawki, kolorowe gazetki. Zdjęcie sobie z córcią zrobi, na Facebooku pokaże jakim jest dobrym tatusiem. Ale gdy go proszę, żeby dał mi więcej pieniędzy, bo chcę małej kupić nowe buty, to nie ma. Córka za rok idzie do szkoły, już się martwię, ile to będzie kosztowało. Tatuś tymczasem zupełnie się tym nie przejmuje. Zresztą jest rodzicem tylko od czasu do czasu. Jest cudownym niedzielnym tatusiem, który przytula, rozpieszcza, całuje i nigdy nie krzyczy. Ja tymczasem jestem tą, która wciska warzywa, krzyczy, zmusza do sprzątania w pokoju i noszenia czapki oraz szalika. To ja daję okropny syrop, gdy kaszle, to ja chodzę z nią po lekarzach, gdy choruje czy trzeba wyleczyć bolącego ząbka. To ja dbam o to, żeby była grzeczna i szanowała innych ludzi. Z pewnością nie kojarzę się córce z popcornem, kinem i beztroską. Raczej z pomidorową, sprzątaniem i drzemką z wyczerpania na sofie.

Łatwo jest opiekować się dzieckiem sporadycznie i przez kilka godzin udawać innego, lepszego oczywiście, człowieka.

Zastanawiam się jaka będzie nasza relacja w przyszłości. Czy kiedyś moja córka też będzie uważała, że ojciec jest wspaniały, wesoły, wyluzowany a ja sfrustrowana, zmęczona i smutna. Czy kiedyś powie, najwspanialsze, najweselsze chwile spędziłam ze swoim ojcem. On nigdy na mnie nie krzyczał, za to prezenty dawał takie, że do dziś je pamięta. A już gdyby zaczęła mówić, że w sumie to sama jestem sobie winna, bo od razu powinnam była się zorientować, że nie pasujemy do siebie z ojcem, chyba pękłoby mi serce. Łatwo jest być wspaniałym rodzicem raz w tygodniu. Łatwo jest kupować okrągłe lizaki, a potem żałować pieniędzy na sportowe buty - za plecami dziecka. Łatwo jest opiekować się dzieckiem sporadycznie i przez kilka godzin udawać innego, lepszego oczywiście, człowieka.

Od codziennego zaciskania ust mam poprzecinaną skórę na wargach. Te rany prędko się nie zagoją.

Nie powiem jej tego przecież. Jest mała i kocha go. Widzi cudownego ojca. Ja widzę wygodnego faceta, który uciekł od domowych obowiązków i bawi się teraz w najlepsze. Ułożył sobie życie, mnie się może to już nie udać, bo niby kiedy? Między gotowaniem, sprzątaniem czy odbieraniem jej z przedszkola? Kocham swoje dziecko nad życie, ale nie będę ukrywać, że niczego czasem bardziej nie pragnę, jak tego, by ktoś stanął obok mnie i wyręczył mnie chociaż raz w sprzątaniu czy prasowaniu. Mam wyczerpującą pracę. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby ją stracić. Wkrótce - przez szkołę - wydatki pewnie wzrosną.

Od codziennego zaciskania ust mam poprzecinaną skórę na wargach. Te rany prędko się nie zagoją. Teraz dodatkowo nie mogę wyrzucić z głowy lęku, że kiedyś zostanę odrzucona ponownie. Tym razem przez córkę, którą opiekowałam się jak tylko potrafiłam. A jeśli kiedyś moja córka uzna, że ten niedzielny tatuś był lepszy ode mnie, to wolę tego nie wiedzieć. I nazwijcie mnie tchórzem, ale tego bym po prostu nie zniosła.

Rozwódka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.