Romansowanie z młodszym - tego mi było trzeba!

Stary mężczyzna z młodą kobietą u boku nikogo już nie dziwi i rzadko wywołuje lawinę komentarzy. Co jednak, gdy sytuacja się odwraca? Czy dojrzałej kobiecie wypada zadawać się z "młokosem"? Czy to ma szansę wyjść poza romans? Niekoniecznie, ale przynajmniej nasza Czytelniczka nieźle się bawi.

Jestem kobietą po przejściach. Mam 35 lat. Dwa lata temu rozwiodłam się po 10 latach małżeństwa. Mam z tego związku wspaniałą pięcioletnią córeczkę. Nie żałuję decyzji dotyczącej rozwodu, ale doskwiera mi samotność. Mój były mąż zaczął sobie układać życie z nową partnerką, a ja jakoś nie mogę ruszyć do przodu w tych sprawach. A raczej - nie mogłam do niedawna.

Dwa miesiące temu umówiłam się z koleżanką na kawę. Zaplanowałam sobie już wolne popołudnie, były mąż wziął córkę do siebie więc bardzo cieszyłam się na ten dzień. Niestety, albo stety, koleżanka musiała odwołać spotkanie w ostatniej chwili. Ponieważ nie planowałam nic innego, postanowiłam i tak pójść do kawiarni. Usiadłam przy wolnym stoliku, wyjęłam książkę i zamówiłam kawę. Na początku zupełnie nie zwróciłam uwagi na mężczyznę za barem. Znaczy zarejestrowałam, że to młody i przystojny chłopak, jakieś 10-15 lat młodszy ode mnie, ale nie zaprzątałam nim sobie głowy.

Dopiero jak przyniósł mi kawę do stolika i zapytał czy może jeszcze czegoś sobie życzę, coś mi w nim zaskoczyło. Nie umiem tego dokładnie określić, ale poczułam, że się rumienię. To było lekko przerażające uczucie. No bo jak to, ja stateczna kobieta, zazwyczaj gustująca w starszych mężczyznach (mąż był 7 lat starszy), rumienię się na widok młodego mężczyzny. Nigdy nie przypuszczałam, że będę jedną z tych kobiet, które "lecą" na młodszych. Jak możecie się domyślać nie dałam rady już więcej czytać, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Starałam się mu przyglądać ukradkiem, żeby tylko on się nie zorientował.

Po pewnym czasie stwierdziłam jednak, że jest to koszmarnie głupie. Pora iść do domu. Podeszłam do baru uregulować rachunek, wtedy ten chłopak spytał się, czy jest szansa, żebym częściej zaglądała do kawiarni, bo sprawiam wrażenie miłej osoby. Normalnie mnie zatkało, nie wiedziałam co odpowiedzieć - poczułam się jak nastolatka, która pierwszy raz rozmawia z chłopakiem, który się jej podoba. Byłam tak zestresowana, że odburknęłam coś na zasadzie - tak, czemu nie, mam do Was blisko. Podziękowałam za miła obsługę i wyszłam. Przez całą drogę do domu czułam miłe mrowienie - motylki w brzuchu.

Po przyjściu do domu, zadzwoniłam do koleżanki z którą byłam wcześniej umówiona i opowiedziałam jej całą sytuację. Ona zaczęła się śmiać i powiedziała, że koniecznie muszę iść tam raz jeszcze. I że następnym razem będzie się paliło i waliło, a ona idzie ze mną. I tak też się stało. Po kilku dniach wspólnie wybrałyśmy się do kawiarni. I tak, on również tam był. Uśmiechnął się na mój widok, podszedł do nas i się przedstawił. Tak się składało, że w kawiarni była tylko jeszcze jedna para więc moja koleżanka zaprosiła go do nas do stolika. Przysiadł się i zaczęliśmy we trójkę rozmawiać. Rozmowa była bardzo sympatyczna. W pewnym momencie zorientowałam się, że w kawiarni zostaliśmy tylko my, a moja koleżanka postanowiła się ulotnić po angielsku - powiedziała, że idzie do toalety i po prostu wyszła. Przysłała mi tylko wiadomość: "Jest świetny. Kocham Cię i powodzenia" .

I tak przegadaliśmy chyba ze cztery godziny. Kiedy przyszło już do zamykania lokalu chciałam się pożegnać i pójść do domu. Wtedy on spytał się czy mam jakieś plany na wieczór bo może dam się zaprosić jeszcze na lampkę wina - skoro tak dobrze nam się rozmawia, czemu nie pociągnąć tego dalej. Zgodziłam się i poszliśmy. Później odprowadził mnie do domu i pocałował w policzek i w rękę. Wierzcie mi Drogie Panie, że poczułam się wyjątkowo.

Od tego czasu minęło kilka tygodni i spotykamy się na kawie, winie albo rozmawiamy ze sobą przez telefon codziennie. Na razie nic więcej się nie wydarzyło. Nie było kontaktu intymnego, aczkolwiek ostatnio całowaliśmy się u mnie pod bramą po francusku. Nie ukrywam, że chciałabym posunąć się krok dalej. Zdaję sobie sprawę, że różnica wieku nie bardzo pozwoli na wyjście poza romans - jeżeli do niego dojdzie, ale i tak cieszę się. Cieszę się, że w końcu po dwóch latach samotności zaczęło się coś dziać w relacjach damsko- męskich.

Chciałabym dedykować ten tekst paniom, których związki się rozpadły i mają obawy, że nic ciekawego nie może ich już w życiu spotkać.

Pozdrawiam

Alutka

Więcej o:
Copyright © Agora SA