W nawiązaniu do tekstu o Nigelli: naprawdę myślicie, że gość na pierwszej randce daje dziewczynie z liścia?

Dziś napisała do nas Magda, która postanowiła podzielić się swoim doświadczeniem w bolesnym i trudnym temacie przemocy w związkach. Zainspirowana tekstem o Nigelli Lawson i jej ostatnich kłopotach, przekazuje Wam kilka cennych rad.

NigellaNigella Nigella

Dziwię się, że ludzie dziwią się przemocy i nie mogą rozkminić tego tematu. Dla mnie to oczywiste. Czy naprawdę wszyscy myślą, że przemoc pojawia się w związku od razu?

Jak wy to sobie wyobrażacie? Spotyka się Asia z Tomkiem na randkę w kinie, a on na pożegnanie zamiast buziaka daje jej z liścia? Serio?! Przecież przemoc to proces ewoluujący (trudne słowo!) czasem latami. Wiadomo, że najpierw jest super: im większy brutal, tym na początku jest milszy. Zasypuje komplementami, prezentami, kwiatami i wyznaje miłość po kilka razy dziennie. A im mniej pewna własnej wartości kobieta, tym bardziej dla niej to lepkie i wciągające. Myśli sobie: "Wow, w końcu znalazł się ktoś, kto mnie docenił i kto mnie pokochał taką, jaką jestem!". Banał? A jednak prawda.

Zatem kiedy rodzi się przemoc? Na początku są to sygnały, które powinny zapalić w głowie czerwoną lampkę lub cały sklep z oświetleniem. Dajmy na to jest impreza, a Twój cudowny chłopak rzuca się z łapami na kolegę, który zażartował na jego temat. Albo rozmawiasz z kolegą z liceum, którego spotkałaś na ulicy, a Twój ukochany po godzinnym przesłuchaniu nazywa Cię zdzirą. Sytuacja kolejna: próbuje Cię nakłonić do zerwania kontaktu z przyjaciółmi lub rezygnacji z ulubionego hobby (bo przecież mamy siebie). Kolejnych przykładów nie będę wymieniać, bo chyba już załapałyście, o jaki wzorzec tu chodzi.

I wtedy najważniejsze jest to jak szybko i w jaki sposób zareagujesz ty. Moja rada - po jakiejkolwiek z powyższych sytuacji uciekać jak najdalej i nie oglądać się za siebie! Jeśli jednak ktoś niedowierza i lubi balansować na krawędzi, to prawdopodobnie będzie już tylko gorzej. Jeśli zadziałasz lub będziesz próbowała tłumaczyć zachowanie partnera sobie i innym, to już po tobie dziewczyno (choć znam i jeden męski przypadek!). Droga do sceny rodem z historii restauracyjnej z Nigellą i Saachim w rolach głównych - prosta i jednokierunkowa!

Taka osoba (nazwijmy ją 'przemocową'), z biegiem czasu tylko się rozkręca: zdzira zamienia się w... sukę, a przemoc słowna w fizyczną. Może nie od razu będzie to lewy sierpowy - może to być lekkie szarpanie na początek, popychanie, zamykanie drzwi przed nosem. Dopiero później wylądujesz na ostrym dyżurze mówiąc pielęgniarce, że podczas prac w ogródku nadepnęłaś na grabie (w upadki ze schodów podobno już w szpitalach nie wierzą).

I tu może pojawić się pytanie: dlaczego ludzie potrafią tkwić uparcie w takiej sytuacji?

Bo proces powstawania przemocy był tak długi i stopniowy, że (może zabrzmi to głupio) nie zdążyła się zorientować.

Bo trwanie w tej relacji osłabiło tę osobę tak bardzo, że nie ma już zdolności obiektywnego patrzenia na swoje życie i siebie.

Bo w międzyczasie pojawiły się dzieci.

Bo od 5 lat utrzymuje ją mąż i ona boi się, że nie znajdzie pracy ("Po co masz pracować Kochanie - zarabiam wystarczająco").

Bo nie ma przyjaciół ("Ta Monika to głupia feministka - przestań się z nią przyjaźnić").

Bo wstyd, że wykształcona kobieta, a gość ją leje.

Bo ciągle go 'kocha' ("Ogólnie jest dla mnie bardzo dobry i kiedyś było mi z nim tak cudownie").

Bo wszyscy powiedzą "A nie mówiłam/em".

Bo i tak to niczego nie zmieni.

Bo jeszcze mnóstwo innych 'bo'.

Tak więc moje drogie/drodzy nie dziwcie się, że przemoc istnieje. Dobra wiadomość jest taka, że istnieje na tyle, na ile na to pozwalamy.

Obiecajcie więc, że jak w głowie zapali się Wam czerwona lampka to nie wykręcicie żarówki, tylko włączycie sygnał i gaz do dechy!

Pozdrawiam Was!

Magda - siostra szarpanej okazjonalnie przez byłego męża kobiety, koleżanka Karola z permanentnymi siniakami i zadrapaniami

Więcej o:
Copyright © Agora SA