Nie ma już teraz prawdziwych facetów?! Męski głos w dyskusji

Chamy albo lalusie. Nie ma sensownego dawcy nasienia. Nie dość, że mężczyźni nic nie potrafią, to jeszcze mało zarabiają, marudzą i mają piwne brzuchy! - w takim tonie utrzymana jest masa artykułów, wpisów na blogach i rozmów kobiet w komunikacji miejskiej. A wszystkiemu winny: ?KRYZYS MĘSKOŚCI?.

Kryzys męskości? Wolne żarty! (fot. Pexeles.com)Kryzys męskości? Wolne żarty! (fot. Pexeles.com) Kryzys męskości? Wolne żarty! (fot. Pexeles.com) Kryzys męskości? Chyba za Wielką Wodą! (fot. Pexeles.com)

Widzę pewne oznaki kryzysu, ale - moje panie - nie przesadzacie trochę z tym wiecznym gderaniem? O jakim kryzysie męskości możemy mówić, skoro dzisiejsi mężczyźni nie dość, że potrafią robić to, co kiedyś - czyli naprawić gniazdko, wymienić świece w samochodzie, prowadzić w tańcu czy dać w mordę jak trzeba - to jeszcze przez ostatnie dekady zyskali także inne ciekawe umiejętności. I nie jesteśmy w nich gorsi od kobiet.

Umiemy gotować (smacznie i dużo bardziej wyrafinowane dania niż jajecznica), przygotowanie niedzielnego posiłku dla całej rodziny, nie sprawia nam trudności. Mało tego, potrafimy także po takim gotowaniu posprzątać, bo nic tak faceta nie wkurza jak sterta brudnych garnków, patelni i talerzy po obiedzie w zlewie. Mówię serio. Jak widzę, że kobieta ugotuje obiad, a potem rzuca, że ona ugotowała, a teraz KTOŚ inny musi posprzątać - to odechciewa mi się tego jedzenia. Choćby nie wiem, jak dobre było. Jak coś robimy, to róbmy to od A do Z.

Bycie dobrym ojcem nie jest mi obce (fot. Pexeles.com)Bycie dobrym ojcem nie jest mi obce (fot. Pexeles.com) Bycie dobrym ojcem nie jest mi obce (fot. Pexeles.com) Bycie dobrym ojcem nie jest mi obce (fot. Pexeles.com)

Umiemy zajmować się dziećmi . I nie mam na myśli wyjścia na piłkę, gdy dziecko ma 7 lat. Od pierwszych dni życia dziecka jesteśmy aktywni. Kąpiemy, ubieramy, karmimy, bawimy się z nim. I wiele, wiele innych rzeczy. Co prawda pozwalamy na więcej niż większość matek (z reguły wychodzimy z założenia, że co dziecka nie zabije, to wzmocni), ale za to jak są pewne ustalone reguły i zasady, to właśnie ojciec jest od tego, żeby stanowczo powiedzieć - dość! I wtedy nie ma, że boli, że płacz i tak dalej. Pozwalamy na dużo, ale jednocześnie nie pozwalamy na przekraczanie granic. A jeżeli już do tego dojdzie, egzekwujemy karę. Nie dlatego, że chcemy się pastwić. Nie. Takie wychowanie pokazuje dzieciom, co wolno, czego nie wolno. Dziecko musi wiedzieć, że płacz jest ważnym elementem wyrażania emocji, ale niczego nie załatwi. Kto ma tego nauczyć, jak nie ojciec?

Prace domowe. Odwieczna kość niezgody. Bo my robimy w domu WSZYSTKO, a ty mężczyzno tylko przychodzisz na gotowe i nie robisz NIC. Swoją drogą, słowa "wszystko" i "nic", niewiele znaczą w tym kontekście. Zwłaszcza gdy są wykrzyczane przez zdenerwowaną kobietę. Te wszystkie umiejętności również posiadamy. Pranie. Naprawdę uważacie, że macie jakiś patent sternika na obsługę pralki automatycznej? Białe, kolorowe i ciemne. A jak bym czegoś nie wiedział, jest internet. Nie wiem, w jakiej temperaturze prać wybraną tkaninę (pomijam, że na większości metek powinna być zawarta taka informacja dla takich żuczków, jak ja) to sprawdzę w sieci. I już. Pamiętamy o tym, że pranie to jedno, a powieszenie i prasowanie to drugie. Nie wiem, jak u was, u mnie w domu pranie robi to z nas, które akurat jest w domu wcześniej danego dnia. A swoje rzeczy sam prasuję. Żona prasuje swoje rzeczy i dziecka. Zanim wszystkie oburzone krzykną tryumfalne "mamy cię!" od razu zaznaczam, iż pracuję parę godzin więcej w ciągu dnia niż moja żona. Gdybym był w domu tyle czasu co ona, to oczywiście ja bym to robił. I robiłem, jak byłem bezrobotny.

Co do innych prac domowych. Są rzeczy, którymi się dzielimy i wszystko zależy od tego, kto się w czym lepiej czuje. Mycie podłóg, zmywanie, mycie okien to naprawdę nie jest coś czego się boimy. Wiemy, że to nie robi się samo. I taki przykład moja żona nie pamięta, kiedy ostatnio zmywała naczynia. Tak. Macie rację. Mamy zmywarkę. Ja nią jestem.

Wygląd - ma znaczenie bądź go nie ma. Ja chcę być po prostu uczciwy względem żony. Skoro ona jest piękną kobietą, goli nogi i traci czas na higienę i dbanie o siebie, nie mogę być gorszy! To takie męskie przecież! Układ jest prosty, ty dbasz o siebie, żeby być piękna, ja chcę być równie atrakcyjny dla ciebie. I my mężczyźni już dawno nie jesteśmy typowymi panami z lat 90. XX, których można było określić jedynie stwierdzeniem: oblech.

Wielozadaniowość nie ma płci (fot. Pexeles.com)Wielozadaniowość nie ma płci (fot. Pexeles.com) Wielozadaniowość nie ma płci (fot. Pexeles.com) Wielozadaniowość nie ma płci (fot. Pexeles.com)

A teraz będzie o wielozadaniowości. Umiecie zrobić parę rzeczy jednocześnie, a mężczyźni nie potrafią. Owszem. Gdy siedzę nad jakimś artykułem, bądź przygotowuję jakiś projekt to staram się poświęcić temu jak największą uwagi, bo to ważne. Tak samo jak poświęcam całą uwagę żonie czy dziecku, kiedy z nimi jestem. Ale rzucanie uwag, że kobieta jest wielozadaniowa potrafi: ugotować obiad, posprzątać mieszkanie, pozmywać po obiedzie, zająć się dzieckiem i jeszcze umówić wizytę u dentysty - jednocześnie plotkując z koleżanką przez telefon - jest bez sensu. Ja, robiąc to wszystko, jeszcze umiałbym odpisać na służbowe maile (stąd laptop w kuchni, choć rzadko zabieram pracę do domu), naprawić gniazdko (ktoś je ciągle u mnie w domu wyrywa) i wynieść śmieci. A nie jestem jakimś wyjątkiem wśród panów. Serio.

Dbamy o związek. Prezenty bez okazji, wspólne kursy (gotowania, tańca, medytacji itp.), planowanie wspólnych wyjazdów. Wspólne weekendowe wyjścia z dziećmi, bądź bez. To wszystko robimy dla was, moje panie. Doceńcie to wreszcie i przestańcie miauczeć o tym, jacy to faceci są okropni. Poświęcamy wiele, żebyście nas doceniały i dawały coś od siebie. I nie mam na myśli kanapek do pracy dawanych ze zblazowaną miną. Sam je mogę sobie robić i robię. Możesz leżeć w łóżku dłużej, bo do pracy masz bliżej. Leż. Niech ci będzie na zdrowie. I na Boga przestańcie ciągle jęczeć o tym kryzysie męskości. Bo jak patrzę po swoich kolegach, którzy niejednokrotnie już naprawdę nie wiedzą co mogą JESZCZE zrobić, żebyście choć na chwilę spojrzały na nich, to jestem po prostu zły. Obniżcie trochę tę poprzeczkę. A wszyscy będą zadowoleni.

Zdaję sobie sprawę, że w wielu związkach jest zupełnie inaczej. Że to kobiety robią dużo. Często są też kobiety, które utrzymują dom i bezrobotnego męża. Wiem, że tak jest. Sam takim mężem byłem. Do wszystkiego trzeba dorosnąć. Dajcie nam szansę i doceniajcie za trudy.

Bartłomiej Baranowski

*Bartłomiej Baranowski - bloger, dziennikarz i redaktor domiporta.pl. Wieczny student. Były bezrobotny, nadal w długach z tego okresu. Mąż (zwany również małżem) oraz ojciec 4-latka.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA