To nie musi być hipokryzja - polemika z tekstem "My z wami - wiralami"

Justyna Prus-Wojciechowska ostro zareagowała na tekst Kasi o polskim stosunku do Ukraińców - tym deklarowanym przy okazji poparcia dla Majdanu i tym codziennym. "(...) bywamy wobec Ukraińców dwulicowi, obłudni. Ale moim zdaniem jest spora szansa, a na pewno - jakaś szansa - że to się zmieni, szybciej się zmieni dzięki wiralom niż dzięki tekstom takim jak Twój." - pisze Justyna.

Czysto technicznie - Polska nie może znieść wiz dla Ukraińców, bo tak się składa, że jesteśmy w UE i nie możemy sami znieść wiz dla nikogo. Czy wiesz, jakie wysiłki podejmuje Polska, by wizy zniosła cała UE? Nie sądzę. Nie sądzę również, by to pasowało do Twojego tekstu .

Możesz też nie wiedzieć, że akurat inicjatorzy wszelkich akcji "My z wami" to nie są oportuniści, którzy coś tam szerują , ale ludzie, którzy konsekwentnie od lat zajmują się sprawami ukraińskimi. Nie wymienię wszystkich nazwisk, bo nie wszystkie znam, ale nawet ja, nie zajmując się Ukrainą jakoś super wnikliwie, wiem, że Krzysztof Stanowski, Anna Kertyczak, Piotr Tyma, Tomek Horbowski czy Andrzej Dąbrowski to nie są macherzy od wirali, ale prawdziwi aktywiści w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Szczerze zależy im na poprawie sytuacji za naszą wschodnią granicą.

Możemy ich zawstydzić, ale na pewno nie takimi tekstami jak Twój, które wszystko mieszają ze wszystkim. Uważam, że właśnie na tym polega jego szkodliwość.

Nie sądzę, by ktokolwiek z nich kiedykolwiek przecisnął przez własne gardło, "że po co się mieszać i że to nie jest sprawa Polski, a w ogóle to czy nas stać, by z Rosją zadzierać" . Szerują zwykli ludzie, zwykli internauci, wielu z nich równie bezmyślnie, co klika "lubię to" pod tekstami Focha. I nie ma, ani w jednym, ani w drugim, nic złego. Wiele osób jednak uczestniczy w tym "festiwalu" gestów solidarności ze szczerej chęci wyrażenia wsparcia.

Oczywiście, w tym polskim masowym zrywie poparcia dla Ukrainy jest już pewnie trochę mody, może czasem obłudy. Oczywiście, może i udostępnia ten, co w domu kopie i poniża sprzątającą Ukrainkę. Takich sytuacji nie da się uniknąć, nie da się tych ludzi "naprawić", przerobić, bo to są inni ludzie, a zmieniać możemy siebie co najwyżej. Możemy ich zawstydzić, ale na pewno nie takimi tekstami jak Twój, które wszystko mieszają ze wszystkim. Uważam, że właśnie na tym polega jego szkodliwość. Choć z pewnymi diagnozami się zgadzam, o czym niżej.

Na pewno jeśli każdy, kto zatrudnia w domu Ukrainkę podpisze z nią umowę, będzie lepiej. Ale raczej mnie Twój tekst by do tego nie zachęcił.

W polskiej reakcji na sprawy ukraińskie jest dużo niepotrzebnego patosu i medialnej pogoni za tanim sentymentalizmem, znasz media, wiesz jak działają. Mnie to też drażni, by nie rzec bardziej dosadnie. Ale akurat na sytuację Ukraińców i realne potrzeby zareagowały tysiące, powtarzam tysiące ludzi. Gotowych do realnej pomocy, nie tylko klikania. Może jest ich więcej, ale ja wiem na pewno o tysiącach. To jest dużo. Tomek Horbowski z Fundacji Batorego w ciągu jednej doby otrzymał tysiąc maili od osób gotowych do działania, do pomocy rannym, zaproszenia na obiad, porozmawiania, spotkania (potrzebne było pięć osób). Jednocześnie Horbowski odpalił na FB akcje "Zapal znicz pod ambasadą Ukrainy". Czy tych, którzy poszli i zapalili albo po prostu kliknęli "lubię" można od razu klasyfikować, oceniać? Ja bym była ostrożna.

Dlaczego pieniądze zbierane dla Ukrainy nie mają trafić do potrzebujących? Zbiera je np. Fundacja Edukacja dla Demokracji . Osobiście znam ludzi, którzy tam pracują. Obrażasz ich, sugerując, że mogą dokonać nadużyć. Na jakiej podstawie? Oni się tym (pomaganiem) zajmują (uczciwie) od lat. Ty piszesz pierwszy, być może, w życiu tekst o Ukrainie i rzucasz oskarżenia. To jest przykre. Tak, to prawda, bywamy wobec Ukraińców dwulicowi, obłudni. Ale moim zdaniem jest spora szansa, a na pewno - jakaś szansa - że to się zmieni, szybciej się zmieni dzięki wiralom niż dzięki tekstom takim jak Twój. Takie jest moje zdanie. Na pewno jeśli każdy, kto zatrudnia w domu Ukrainkę podpisze z nią umowę, będzie lepiej. Ale raczej mnie Twój tekst by do tego nie zachęcił. Piszę "by", bo ja akurat mam umowę.

Jeśli chcemy Ukrainie pomóc, to po prostu szanujmy Ukraińców, a nie traktujmy ich z góry.

I właśnie, apropos. Od samego początku tego "przeciągania liny", dywagacji dotyczących przyszłości Ukraińców i ich stosunku do UE byłam zdania, że jeśli ich coś ma przekonywać do szeroko pojętego Zachodu, to na pewno bardziej skuteczne od jakichś obietnic na szczytach będzie osobiste doświadczenie. I jeśli chcemy Ukrainie pomóc, to po prostu szanujmy Ukraińców, a nie traktujmy ich z góry i jak "lekko niedorozwiniętych umysłowo" (tu się akurat zgadzam z Twoją kąśliwą diagnozą - tak bywa). Tych, którzy przyjeżdżają do Polski i odkurzają nasze bibeloty, pracują na budowach i wystają w kolejkach w konsulatach i innych urzędach ds. cudzoziemców.

I zupełnie na koniec, tak, mamy swoje "trudne sprawy" z Ukrainą, Wołyń, Banderę, etc. Ale skoro w ciężkiej chwili nawet najbardziej niezłomni wojownicy o historyczną sprawiedliwość byli w stanie się wznieść ponad ten problem, to i reszta Polski też może. I nie musi to być wcale hipokryzja.

Justyna Prus-Wojciechowska

* Justyna Prus-Wojciechowska - była korespondentką "Rzeczpospolitej" w Moskwie, obecnie w Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia . Ogólnie rzecz biorąc - od dłuższego czasu nie jest w stanie wydostać się z matni spraw polsko-wschodnich.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.