Historia za krótkiej sukienki

Kto nie nosi czasami nietrafionych ubrań, niech pierwszy rzuci kamieniem albo lepiej niech uda się na wyspę ideałów. Ci z was, którzy czasami założą na siebie worek po ziemniakach, niech wiedzą, że takich osób jest więcej.

Jakiś czas temu znowu mi się schudło, co przełożyło się również na zmianę garderoby. Moje nóżki grzmotki jakby trochę się wysmukliły - albo po prostu wada wzroku mi się pogłębiła. Będąc jednak przekonana, że odniosłam wielki sukces i "wyszczupliłam" sobie nogi, postanowiłam wystawić je na światło dzienne.

Najpierw z pewną nieśmiałością wjechały spodnie za kolano. Później spódniczki i sukienki do pół uda. Normalnie nawet jako nastolatka nie nosiłam się tak WYZYWAJĄCO , a teraz, kiedy popękały mi naczynka, cellulit tak "śmiesznie" się marszczy , a wylewy czy siniaki zdobią moje kończyny dolne - prezentuję je całemu światu.

nóżki grzmotki Miss Olgunóżki grzmotki Miss Olgu nóżki grzmotki Miss Olgu Nóżki grzmotki Miss Olgu (fot. Miss Olgu)

Normalnie tak szaleję z garderobą, że jej nawet nie przymierzam w sklepie, tylko kupuję na oko (jak wiadomo, na nie to umarł dziad w szpitalu - no, taki tam heheszek). Jedynym argumentem za takimi zakupami jest to, że kupuję w second handach, gdzie kolejka do przymierzalni jest dłuższa niż na molo w Sopocie.

Nie wiem, czy to kwestia upałów za oknem, czy jestem może masochistką z elementami ekshibicjonistki, ale odczuwam perwersyjny pociąg do jednej przykrótkie sukienki. Kupując ową kreację przyłożyłam ją do siebie na stojąco i oceniłam, że jest SPOKO , czyli do pół uda. Nie wzięłam oczywiście pod uwagę faktu, że jak usiądę, to cała garderoba pójdzie mi do góry i możliwe, że będzie mi widać MAJTKI . Jak wiadomo paparazzi to robią specjalnie zdjęcia paniom w tym celu i później są śmichy i chichy, że widać bieliznę.

Zastanawiam się, skąd w nas taka niekonsekwencja. Na plaży chodzimy w samych majtkach i stanikach, które nazywamy kostiumem kąpielowym, a pod ubraniem to taka wstydzioszka.

Tak, tak, kultura osobista wymaga od nas tego, żeby nie epatować golizną w mieście, ale już nie bądźmy tacy Dulscy. Jak coś nam wyskoczy spod odzieży, to nie rwijmy sobie włosów z głowy, tylko poprawmy to. Chyba że masz na to wywalone i lubisz pokazywać ramiączko od stanika, czy górną część bokserek. Panowie to nawet te majtasy specjalnie pod pachy podciągają, żeby było widać markę. Do tego zakładają spodnie, co im na 21 palcu się trzymają i mają z tego frajdę. Szanuję to w jakimś stopniu, a dokładnie w takim, że nie boją się, że jednak zgubią spodnie.

Oczywiście, w tym czasie non stop poprawiam sukienkę i rumienię się na samą myśl, że mogłabym się po coś schylić. Bieliznę mam całkiem przyzwoitą, więc o co ta cała histeria? Jakby tego było mało, to w takie upały, jakie mamy teraz, to nie bardzo da się siedzieć jak dama. Jak nie masz klimatyzacji albo mocnego wiatraka, to nie zakładasz nogi na nogę, tylko robisz delikatny szpagat... Nie mów, że jesteś inna, bo i tak ci nie uwierzę. Jak nikt nie widzi, rozwalasz się na legowisku jak piesek, klejnotami do góry.

Buka/FacebookBuka/Facebook Buka/Facebook Buka/Facebook

To w ogóle jest ciekawe, bo dla mnie podjeżdżająca sukienka do góry to koszmar, a niektóre dziewczyny z założenia noszą taką garderobę. Do tego szorty, które są czasami krótsze niż wagina albo stringi wystające ze spodni. Każdy ma chyba coś takiego, czego nie akceptuje w swojej garderobie i dziwi się, że inni tak się noszą. Zazwyczaj pojawia się wtedy hasło - pfff, ale bezguście.

Jaki jest wasz wkurzający element garderoby, który i tak nosicie, chociaż narażacie się na niewygodę albo podśmiechujki innych?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.