Jak wrócić na siłownię - poradnik dla leniuszków

Wróciłam na siłownię. Wróciłam po bardzo długiej przerwie i podzielę się moimi refleksjami z tymi związanymi. Może kogoś uda mi się zmotywować do tego samego, a może ktoś w ogóle po raz pierwszy postanowi poćwiczyć na siłowni.

To będzie tekst dla tych leniuszków, którzy tak jak ja ze sportu to co najwyżej Sporty palili, albo zawody w jedzeniu pizzy urządzają. Ja jestem leniuszkiem z fazami. Raz ćwiczę non stop, a później wypadam z rytmu i miesiącami unikam kontaktu z ćwiczeniami. Wymówek mam tyle, że mogłabym jako zawodowy kłamca w służbach wywiadowczych pracować, albo przynajmniej napisać poradnik. Zamiast tego jednak przedstawię wam krótki i praktyczny poradnik - jak wrócić na siłkę, nawet jeśli ci się nie chce.

demotywatorydemotywatory demotywatory demotywatory

1. KUP KARNET

Decyzja musi być spontaniczna, bo inaczej się nie uda. Wiem o czym mówię. Jak tylko zaświeci się lampka w głowie: a może by tak na ćwiczenia? - to szybko kupuj karnet. Rzecz w tym, że karnet tani nie jest, więc jak już zapłacisz to wewnętrzny skąpiec będzie twoim motywatorem. No chyba, że masz kasy jak lodu, ale to wtedy pewnie masz też prywatnego trenera za większą kasę i mówimy o innej jakości ćwiczeń.

2. ZACZNIJ OD SIŁOWNI, A NIE OD ZAJĘĆ

Zajęcia są męczące bo takie mają być. Masz się na nich ciężko napracować, masz zalewać się potem i płakać z wysiłku. Ja tam masochistką nie jestem, więc wolę sobie poćwiczyć spokojnie, bez bólu, nerwów, że kroki mylę i nie umiem wytrzymać 30 sekund w jakimś dziwnym skręcie. Mówię tak, bo kiedyś to sobie sama zrobiłam. Poszłam na fitness bez żadnego przygotowania, zastałe mięśnie, kości i głowa i dostałam taki wycisk, że po pierwszych zajęciach nie mogłam się ruszyć. Popaliłam sobie mięśnie i przez kolejne kilka dni wyłam z bólu. Tak mnie bolało, że na kolejne zajęcia już nie poszłam bo się po prostu bałam, że umrę z wycieńczenia. Idź sobie na fitness jak już trochę ciało siłownią rozruszasz, jak poczujesz wewnętrzną chęć dociśnięcia się do granicy życia i śmierci. Dla tych, którzy ćwiczą regularnie to pewnie jakieś bzdury wypisuję, bo tylko ból mięśni daje przyjemność. Tere-fere wcale nie. Są osobniki takie jak ja, którym przyjemność daje coś zupełnie innego i nie jest to cierpienie mięśni.

3. SPRÓBUJ RÓŻNYCH MASZYN

Przez pierwsze kilka zajęć poćwicz sobie na różnych maszynach. Zapoznaj się z nimi, z ich działaniem i tym co mają zapewnić. Jedne pomagają spalać tłuszcz, inne rzeźbią figurę, a jeszcze inne mają wzmocnić ciało. Pewnie nawet nie wiesz, która co robi, bo niby skąd masz wiedzieć. Na sali są trenerzy, którzy nie gryzą i którzy są od tego, żeby ci wszystko pokazać i wytłumaczyć. Zazwyczaj nie wiedzą, że jesteś nową osobą, bo jest dużo ludzi, więc to ty podejdź do trenera i poproś go o radę. Nie będę zachwalać konkretnych maszyn i urządzeń, bo to ty musisz sobie dobrać odpowiednie dla siebie. Może się okaże, że najlepiej wychodzi ci skakanie na skakance, albo bieganie na bieżni. Nie dowiesz się dopóki nie sprawdzisz.

4. NIE PRZEMĘCZAJ SIĘ

Serio, nie rób sobie tego, bo się tylko zdemotywujesz. Niech ćwiczenia będą dla ciebie przyjemne, niech pobudzą ciało do wydzielania endorfin. To i tak jest bardzo dużo i zobaczysz, że z zajęć na zajęcia samemu będziesz sobie dociskać poziom treningu. Ciało się rozrusza i będzie chciało więcej i więcej, a ty mu to dasz w odpowiednim czasie. Może nawet okaże się, że siłownia już ci nie wystarcza i chcesz zajęcia z fitnessu. To wszystko jest bardzo możliwe. Pamiętaj, że ćwiczysz dla siebie, a nie dla kogoś lub dla czegoś. Jak chcesz schudnąć, to w końcu schudniesz, ale nie musisz od razu się katować. Mamy tendencję do teraz, już i szybko - chodzi o efekt. I tak się dzieje, owszem, ale jakoś tak widzę, że osoby, które szybko schudły dzięki ćwiczeniom, później je odpuszczają w ogóle i borykają się z efektem jojo. Chociaż to jest złożony proces, bo i po pierwszej zajawce zdrowego żywienia wracają do starych nawyków, które nie zawsze są dobre.

5. IDŹ Z KIMŚ W PARZE

Przynajmniej te kilka pierwszych razy. Po prostu, wyjdźcie razem z domu i wejdźcie razem na zajęcia. Będzie raźniej, a i czas może szybciej minąć. Będziecie sobie rozmawiać, a nie ukradkowo spoglądać na zegar. Może będziecie milczeć, ale z fajną osobą to się fajnie milczy. Jak nie masz takiej osoby to weź ze sobą audiobooka albo swoją ulubioną muzykę. Próbuj się relaksować podczas wysiłku. To może dziwnie brzmi, ale nierozruszane ciało spina się i mam wrażenie, że samo się broni przed wysiłkiem.

No to czekam na raporty -kto grzecznie poszedł ćwiczyć, a kto nadal się leni?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.