Czy performance jest przykrywką dla nieudolnych artystów?

Kim są współcześni artyści? Czasem mam wrażenie, że wśród naprawdę utalentowanych i mających coś istotnego do przekazania czają się też sprytni hochsztaplerzy, którzy hasłem "sztuka" przykrywają rzeczy zwyczajnie głupie i nieciekawe. A przynajmniej ja tej sztuki nie kupuję.

Kilka dni temu ukazała się informacja na temat pana Mischy Badaysana, który już we wrześniu ma zamiar zacząć realizować swój artystyczny projekt. Jego wiekopomne dzieło ma być refleksją nad poczuciem pustki i samotności. Pan Badaysan ma w planach codziennie uprawiać seks z innym mężczyzną, a to wszystko ma się dziać w tak zwanych "nie-miejscach". Nie-miejsca to według artysty supermarkety, lotniska, centra handlowe i inne przestrzenie publiczne, w których człowiek traci swoją tożsamość.

Jedyne, co mi przychodzi do głowy, nie nadaje się do druku, ani nawet do internetu. Nie wiem, kto poza samym panem Badaysanem może nazywać go artystą i właściwie dlaczego? Czy uprawianie seksu w przypadkowych miejscach jest aż takim wyczynem, czy może uprawianie seksu z nieznajomymi to prawdziwa sztuka?

TwitterTwitter Twitter Twitter

Z tego co się orientuję, całkiem sporo osób to robi i nie dorabiają do tego bełkotu, który ma ich w oczach innych postawić na równi z Rudolfem Schwarzkoglerem, albo innym wybitnym performerem. Szczerze, jak czytam o takich artystach to mi się flaki przewracają i jeszcze bardziej chcę się trzymać z daleka od sztuki nowoczesnej.

Berliński performer twierdzi, że w nie-miejscach człowiek nie musi z nikim rozmawiać, co powoduje uczucie samotności. Ja się nie zgadzam z założeniami pana performera. Osobiście w nie-miejscach, o których on mówi ja odczuwam irytację z powodu ogromnej ilości ludzi na metr kwadratowy. Nie odczuwam samotności siedząc na lotnisku, czy chodząc po galerii handlowej. Uczucie samotności prędzej dopadnie mnie w pustym mieszkaniu, albo jak będę sama chodzić po lesie. Wniosek jest jeden. To, co jest bliskie artyście, mi jest bardzo odległe i na odwrót. Nie rozumiem przesłania, które idzie za uprawianiem seksu z przypadkowymi osobami w miejscach publicznych w celu wykazania czyjejś samotności. Jedyne przesłanie, jakie ja tu widzę, to po prostu seks z nieznajomymi w miejscach publicznych. Myślę, że dyskusja między mną , a panem Mischą na temat tego konkretnego przedstawienia nie miałaby sensu. Nie jestem po prostu odbiorcą jego twórczości.

Trzeba przyznać, że artysta jest postępowy i nowoczesny, gdyż postanowił korzystać z internetu w celu pozyskiwania kandydatów do seksu. Wróć! Do wyrażenia siebie przez sztukę. Do tego celu zaprzęgnie aplikacje i strony www, które mają mu ułatwić ten kontakt. Nie dowiedziałam się, czy performer przewidział, że ludzie mogą nie być zachwyceni pomysłem uwiecznienia ich podobizn w dość intymnych chwilach. Chociaż, jeżeli nasz pan Badaysan wpadł na taki pomysł, to pewnie znajdzie się grupa panów, którzy zapragną takich pięciu minut sławy.

To, co wydało mi się bardziej interesujące, niż sam artykuł, to komentarze, które się pod nim znalazły. Chociaż to też nie do końca tak. Ja trafiłam najpierw na tekst pana Bartosza Świderskiego , a stamtąd dopiero do źródła . I chciałabym powiedzieć o komentarzach, które przeczytałam na natemat.pl. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to przykre słowa kierowane w stronę pana Świderskiego, który śmiał w ogóle wspomnieć o tym projekcie. W kolejnych komentarzach można zapoznać się z wesolutkimi komciami o tym, kiedy pan Badaysan złapie HIV, zachoruje na AIDS i jak będzie wyglądał jego odbyt. Mamy też oczywiście odnośniki do "wszystkich gejów", lewaków, i życzenia złapania tryperka. No cóż, nie wiem dlaczego ja nadal mam wiarę w ludzi, skoro codziennie spotykam się z taką ilością nienawiści w czystej postaci.

Można być zdziwionym, tak ja jestem, tym, co chce zrobić pan Badaysan i nie trzeba "kupować" tego, co on próbuje przedstawić, ale pisać tak obrzydliwe komentarze? To cały czas mi się w głowie nie chce zmieścić. Możecie mówić, że to żadna nowość, przecież codziennie takie rzeczy mają miejsce. Oczywiście, że codziennie, ale ja nie chcę i nie muszę się na nie zgadzać. Chciałabym czystego internetu, takiego w którym dyskusja polega na wyrażaniu opinii odnośnie danego tematu, a nie personalnych pojazdów po ludziach.

Co ja przykładowo wiem o panu Badaysanie jako o człowieku? NIC i nie mam prawa na ten temat spekulować, bo to po prostu nie moja sprawa. Co wiem o panu Badaysanie jako o artyście? Wiem, że nie kupuję jego sztuki i jest ona dla mnie totalnie niezrozumiała. Dla tych, którzy oceniają człowieczeństwo artysty poprzez jego preferencje seksualne powiem jedno: nie interesujcie się tak bardzo czyjąś dupą, pomyślcie lepiej o swojej, bo może to u was nie jest tak kolorowo, skoro musicie spekulować o cudzej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.