Najgorsze wakacje życia

Właśnie dotarło do mnie, że jest coś, czego nie lubię w lecie. Nie lubię czytać wiadomości, bo najlepiej sprzedają się skandale i nieszczęścia, a w okresie letnim codziennie dowiaduję się o kolejnej, bezsensownej śmierci dziecka.

Codziennie giną i umierają ludzie. Nie o każdej śmierci media piszą, bo niby dlaczego miałyby to robić? Natomiast zazwyczaj, jak dochodzi do śmiertelnego wypadku podczas wakacji, jesteśmy taką wiadomością bombardowani. Nie chodzi się o to, czy to dobrze, czy źle, że jesteśmy o tym informowani. Dla mnie najbardziej bolesna jest bezsensowność tych śmierci. Umierają dzieci i młodzi ludzie, którzy powinni w swoim życiu jeszcze wiele osiągnąć. Często śmiertelne wypadki, które zdarzają się podczas wakacji, zabierają więcej niż jedną osobę. Słyszymy o tym, że utonęło rodzeństwo, albo że w górach zginęła matka z dzieckiem. Śmierć jest naturalna, ale dla mnie - tylko w momencie, kiedy jesteśmy na nią jakoś przygotowani. Wypadku nie traktuję jako czegoś "normalnego".

To, co mnie szczególnie uderza, to że najczęściej powodem śmierci jest brawura i nieodpowiedzialność - zarówno dzieci jak i dorosłych. Dzieci mają zakaz wchodzenia do rzeki, a i tak wchodzą. Nie wolno im palić ogniska na łące, a i tak to robią. Skaczą "na główkę" do wody, w której nie jest znany im grunt. Przypadki można mnożyć i mnożyć, ale nie o to chodzi. Nie mam dzieci, więc nie wiem, jak ja mogłabym poprowadzić rozmowę o bezpieczeństwie podczas wakacji. Myślę sobie jednak, że każdy rodzic prowadzi z dzieckiem taką rozmowę: "nie wchodź do wody beze mnie, bo możesz stracić grunt pod nogami, przestraszysz się i się utopisz" . "Nie skacz na główkę tam, gdzie nie ma ratownika" . Dziecko słucha, przytakuje rodzicowi, a później i tak robi co mu się podoba. I bądź tu człowieku mądry. W najlepszym wypadku, jak potomek straci grunt pod nogami, to się zachłyśnie wodą i podpłynie w bezpieczne miejsce. W najgorszym - wiemy jak to się kończy.

Pamiątkowe zdjęcie z wakacjiPamiątkowe zdjęcie z wakacji Pamiątkowe zdjęcie z wakacji Pamiątkowe zdjęcie z wakacji, na szczęście nie skończyło się tragicznie - Fot. Ania Oka

Nieodpowiedzialni rodzice to inna kategoria. Nie mam zamiaru wieszać na nich psów. Co to da? Część z nich w wyniku swojej nieodpowiedzialności straciła to, co było zapewne dla nich najcenniejsze na świecie. Inni nie dadzą sobie wmówić, że są nieodpowiedzialni. Oni wiedzą najlepiej i każda próba zwrócenia im uwagi może skończyć się niezłą awanturą. Chociaż ja mogłabym codziennie być obrzucana bluzgami przez takiego rodzica, gdybym miała pewność, że chociaż jedna osoba na dziesięć zrozumie swój błąd. Zrozumienie błędu może ocalić życie dziecka. Wypadki mają to do siebie, że zdarzają się nagle. Możesz być opiekuńczym rodzicem, możesz robić wszystko, żeby zapewnić dziecku bezpieczeństwo, a wystarczą dosłownie sekundy, żeby nasze życie zmieniło się w koszmar. Wystarczy, że odwrócisz się na moment, a właśnie w tym czasie twoje dziecko wybiega na ulice, bo mu piłka z rąk wypadła. Rozmawiasz z drugim dzieckiem, a pierwsze w tym czasie bierze rozpęd i postanawia wskoczyć do jeziora. Impuls, który nas popycha do działania, ma bardzo często tragiczne skutki.

Wczoraj byłam świadkiem sytuacji, która mogła się bardzo źle skończyć. Prowadziłam samochód i NA SZCZĘŚCIE jechałam powoli, a okropna sytuacja wydarzyła się po drugiej stronie ulicy. Mama szła z synkiem za rękę. W drugiej łapce chłopiec trzymał piłkę, która mu wypadła. Dzieciak dosłownie wyrwał się z całą siłą matce i wyskoczył na jezdnię. To były sekundy, ale na jej twarzy najpierw pojawił się szok, a dopiero później zareagowała i rzuciła się za nim. Na szczęście nie doszło do tragedii, ale ta biedna matka chyba w ciągu tych kilku sekund osiwiała dwa razy. Nie wiem, co później zrobiła. Czy skrzyczała malca, czy po prostu przytuliła i wytłumaczyła, że takie zachowanie jest bardzo niebezpieczne. Najfajniejsza byłaby oczywiście druga opcja.

Na koniec wypowiem magiczne życzenie. Życzę sobie, żeby wszystkie dzieci z wakacji wróciły w jednym kawałku. Życzę sobie, żeby i wam się nic nie stało. Nie powiększajcie statystyk. Bawcie się nad morzem, w górach, czy na placu zabaw, ale nie szarżujcie i uczulajcie dzieci, żeby wariowały, ale z głową.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.