Miss Olgu Foch-Story: biuro to nie plaża! Jak się ubierać do pracy w upalne dni?

Witajcie Foszanie. Od dziś w naszym cyklu Foch Story gościć będzie Natalia Kędra. Zastąpi Miszę, który pożegnał się z nami i rozwija skrzydła poza Matecznikiem.

Rozmawiają:

Natalia Kędra: Czytelnicy Focha jeszcze mnie nie znają, więc witam się i w naszej pierwszej rozmowie wcielam się w rolę czytelniczki piszącej list. Mam wątpliwość, która dotyczy mnie, ciebie i - mam nadzieję - dużej części waszych czytelniczek. Czyli wszystkich kobiet, które pracują w mediach, kulturze, reklamie itd. itp.

MO: Tak, czuje się jedną z nich.

NK: Duże korporacje i małe firemki z tej branży mają jedną wspólną zaletę - brak dress code'u. Albo wadę, bo same musimy sobie wyznaczać ograniczenia i decydować, co wypada, a czego nie wypada nosić w pracy. Cieszę się ogromnie, że nikt nie ubiera nas w nylonowe rajstopki, ale co rano stoję przed szafą, decydując długo i namiętnie.

MO: Dla mnie to chyba jest zaleta, ALE KILKA RAZY PRZESADZIŁAM.

NK: Czyli?

MO: Delikatnie mówiąc - pomyliłam plażę z biurem.

NK: Latem o to nieszczególnie trudno...

MO: Czy założyłam do pracy biustonosz od kostiumu? Owszem tak. Czy się teraz tego wstydzę - ta sama odpowiedź.

NK: O, nawet dziś widziałam to na korytarzach naszej Agory... Ale wypadło nawet gustownie - dyskretny róż na szyi.

MO: TO NIE BYŁAM JA.

NK: Ja z kolei pamiętam moje początki w Shopstory - żar lał się z nieba, więc przybyłam w tunice w graficzne wzory i w pomarańczowych espadrylach. Myślałam głupia, że markowa torebka załatwi sprawę. Ale nie! Koleżanka mnie zapytała, czy to mój strój plażowy czy na tańce nad Wisłą... Jakie jeszcze grzechy główne pamiętasz?

MO: Hahaha. Wiesz co... W sumie to: japonki. Ja wiem, że są modne, wygodne i w ogóle najlepsze, ale to nie jest obuwie do biura.

NK: Gumówki odpadają, zgadzam się.

MO: Pracując w agencji reklamowej miałam spotkania z różnego typu klientami. Niektóre były spontaniczne i nagle Olgu na rozmowę w banku wpada w klapkach. Wtedy wydawało mi się to normalne, ale teraz bym się wstydziła pokazać tak przed klientem.

NK: W reklamie sprawa jest jeszcze bardziej otwarta niż mediach. Pytam znajomych i słyszę "żadnych ograniczeń, poza moją figurą". Inna koleżanka prezentuje swoją kolekcję tatuaży i zasłania je tylko na ważnych spotkaniach.

MO: Akurat tatuaży nigdy nie zasłaniałam, bo trochę trudno w moim przypadku.

NK: Wszystko zależy od ilości i wielkości.

MO: Nie uważam, że to należy ukrywać.

NK: Czyli tatuaże tak, Havaianas nie.

MO: Wiesz co, ja po prostu nie uważam tatuażu za część stroju.

NK: A dla mnie to właśnie jak ubranie - boję się przesadzić z ilością, bo już nigdy nie będę naga.

MO: O, i to jest fajne właśnie. Różnice w podejściu do jednej rzeczy związanej z wyglądem.

NK: Czyli, podsumowując, ekspert radzi: biuro to nie plaża. Nawet, jeśli pracujesz w agencji albo 3-osobowej fundacji zajmującej się szerzeniem kultury Karaibów.

MO: Przychylam się do tego. Byłam tam, robiłam źle i nie powtórzyłabym już tych błędów.

NK: Na naszej czarnej liście lądują: gumowe japonki, sukienka plażówka, trójkątne bikini i marynistyczny torbiszon na plażę. Masz coś do dodania?

MO: Tak, słomkowy kapelusz.

NK: O nieeee. Nie zabieraj mi mojego ulubionego dodatku z męskiej szafy.

MO: Hahaha, to ja już zamilknę.

NK: Tu się nie dam przekonać, ale taki rozłożysty i plażowy rzeczywiście odpada. A trendy z wybiegu? Nie ukrywam, że to taka choroba zawodowa - jestem podatna na nowinki.

MO: Ja zupełnie się na tym nie znam, więc opowiedz trochę.

NK: No to podpowiadam. Wiosna to np. króciutkie topy do spódnic czy spodni z wysokim stanem. Koszulki na ramiączkach, takie trochę bieliźniane. Brzmi mało biurowo, prawda?

MO: Czyli goły brzuch do biura?!

NK: W końcu mówimy tu o wolnych zawodach! Goły, ale niekoniecznie całkiem. Można pokazać cienki paseczek - kilka centymetrów brzucha - a można full pępek.

MO: A ile trzeba mieć lat, żeby wpasować się w taki trend? Serio się pytam.

NK: Sądząc po gwiazdach: 20-40, ale tu figura ma kluczowe znaczenie. Proszę, np. Diane Kruger - całkiem niezła aktorka z przeszłością modelki.

MO: Weź mnie nie denerwuj nawet.

NK: No i wyszło jej to całkiem elegancko. Ją bym wpuściła do biura, oczywiście z mniej wieczorowymi dodatkami.

MO: Ja też bym ją wpuściła, ale siebie w takim topie to już nie.

NK: Ja z kolei - ze 2 cm pokażę, ale będę wciągać brzuch. To jak w końcu - wypada czy nie wypada?

MO: Kurde, sama nie wiem. Chyba jednak nie.

NK: Ja oceniam, że dyskretne 2 cm nadają się, ale tylko w przypadku absolutnego braku dress code'u w twojej pracy. Ten nowy sposób noszenia crop topów daje sporą dowolność. Nie trzeba być XS, żeby błysnąć takim małym kawałeczkiem. Ba, na amerykańskich serwisach internetowych widziałam porady, jak nosić ten trend w rozmiarze L. Nie wyglądało źle, a zdjęcia były z takiego biura jak nasze.

MO: No dobrze pani redaktor, to jaki jest kolejny trend?

NK: Oto bardzo elegancka pani. Wprawdzie nie idzie do pracy, ale na fashion weeka.

embed

MO: Ooo, jakie ładne coś - taka dla mnie ta bluzeczka. Ja bym panią do biura wpuściła!

NK: I ma najmodniejszy top na cieniutkich ramiączkach. A czego nie ma? Stanika.

MO: Mnie to akurat nie przeszkadza.

NK: To otwiera poważne pytanie - czy wolny zawód oznacza, że możemy go sobie odpuścić?

MO: Ja czasami odpuszczam... Ale musi być naprawdę bardzo ciepło, a bluzka musi jakoś podtrzymywać biust.

NK: Hmm, prywatnie - owszem, bo gabaryt mam niewielki. Do biura - chyba bym się nie odważyła. Ale też zabiłabym za taką białą koszulkę, a tu miejsca na stanik nie ma.

MO: Nie ma, ale chyba jest przeszycie pod biustem - nie wiem czy dobrze widzę - i nie odznacza się sutek. Bo to mogłoby być problematyczne.

NK: Myślę, że najbezpieczniej poradzić czytelniczkom - mały rozmiar, mała potrzeba. Ale może warto to przykryć dodatkowo marynarką. Albo pobawić się w krawcową i doszyć do problematycznego topu miseczki ze starego biustonosza.

MO: Zgodzę się jednak z Tobą. Mówię "jednak", bo ja lubię mieć wolny cyc, ale biuro to biuro.

NK: Wszystkie wiemy, jak piłuje skórę taki silikonowy pasek od straplessa. Ale cóż - to jednak biuro. Chociaż w małej firmie - gdzie kontakt z klientem jest głównie wirtualny - chyba nie widzę problemu.

MO: Moi koledzy - których serdecznie pozdrawiam - nie widzieli problemu.

NK: U nas oczywiście można by się natknąć na szacownego dziennikarza Wyborczej i trochę by było głupio z tą wolną piersią.

MO: O w życiu!!! Do Agory bym nie weszła bez staniczka.

NK: Też nie chciałabym, żeby wiekowy dziennikarz działu politycznego widział mnie w podartych dżinsach - a jednak je noszę.

MO: Podarte jeansy, hmm. Mam takie, a raczej miałam - oddałam tacie, który bardzo sobie je chwali.

NK: Przez jakiś czas nie było problemu, bo nie były w modzie już ze 2-3 lata, ale teraz... Za sprawą street fashion podarte boyfriendy rządzą na ulicach. Tu proszę, Mira Duma - ikona mody street i na co dzień bardzo elegancka osóbka - w takich właśnie podarciuchach.

embed

MO: Chodziłam w takich do biura, ale nie wiem czy założyłabym je na spotkanie u klienta. Chyba jednak nie.

NK: Zgodzę się, chociaż tu najważniejszy jest kontekst. Podarte dżinsy zobowiązują i w wersji "do pracy" muszą im towarzyszyć eleganckie dodatki. Przydadzą się obcasy i torebka ze skóry, a T-shirt warto zamienić na top czy dobrze skrojoną bluzkę/koszulę. Boyfriendy, podkoszulek i sandałki to jednak strój na spacer z psem.

MO: W 100% się z Tobą zgadzam.

NK: A zdarza Ci się jeździć do pracy rowerem? To jest dopiero wyzwanie. Dziś się spóźniłam, bo straciłam sporo czasu na dobieranie stroju rowerowo-pracowniczego. Zaczęłam od szortów safari i dalej klops - bo jak odczarować działkowy klimat?

MO: Biała koszula? Ale dziś trochę za gorąco...

NK: Skończyło się na dużych bransoletach i charakterystycznej torbie. Biała koszula to dla fanek żelazka, a wielką zaletą wolnego zawodu jest unikanie tej przykrości. Ale tak - szorty trudna sprawa, byle nie za krótkie!

MO: Nie posiadam od lat. Szorty w pracy to dla mnie długość do kolana albo rybaczki.

NK: Ooops, spojrzałam w dół i jest pół uda. Podobno w agencjach reklamowych tak się noszą. Nie wiem, nie robiłam w reklamie, ale wierzę na słowo.

MO: Pół uda też OK. Gorzej jak sabrinki czy za samą dupkę.

NK: W poprzedniej redakcji koleżanka nosiła króciutkie z czarnego denimu - fakt, że nogi ma naprawdę świetne. Ale zgadzam się - odpada długość tuż za pośladek i dla mnie odpada też dżins, szczególnie niebieski.

MO: Fuuuuuuuuuuuuuuu.

NK: Na szczęście od zeszłego roku panuje moda na szorty-eleganciki. Dłuższe, z tkaniny, czasem z mankietami czy z kantem.

MO: Ja mam w szkocką kratę z wełny. Takie do kolana, jak lubię. W sumie noszę je cały rok.

NK: Na lato chyba się nie przydadzą, ale krata powinna zrobić swoje. Zaakceptowane. A taki garniturek z szortami moim zdaniem brzmi świetnie, bardzo nowocześnie. Największe sytuacje ryzyka omówione, czas na podsumowania. Dwa słowa porady od Miss Olgu?

MO: Aaa!!! Nie pokazujemy zadka i cycuszka.

NK: Bardzo dobitnie.

MO: Zastanówmy się jednak czy idziemy do biura, czy na plażę. Zabrzmiałam jak pani matka.

NK: Rozsądna rada. Najlepiej zrobić sobie osobną półkę letnio-wakacyjną. Trzymam tam sukienki, w których sprzątam mieszkanie przy 30 stopniach. Jeśli założyłabyś coś na plażę, to nie noś tego w dni powszednie. Amen.

MO: Amen.

Kliknijcie w obrazek i zobaczcie WSZYSTKIE PRODUKTY, które dla was wybraliśmy!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.