Najdroższa Cate Blanchett, czyli co by było gdyby ...

Czasami zaglądam sobie na serwis vumag.pl, bo lubię poczytać o luksusie. Kto biednemu zabroni? W ogóle to lubię profil VU MAG na Facebooku. Jest po prostu jakoś tak sympatycznie prowadzony. To TYLE, jeżeli chodzi o wychwalanie innej redakcji. Narzekać nie mam zamiaru, ale chcę napisać o czymś, co dziś wyczytałam i co spowodowało, że zaczęłam niezdrowo fantazjować.

Otóż przeczytałam, że najdroższą sukienką na Oskarach była kreacja, którą miała na sobie Cate Blanchett. Nie do końca tak było - naprawdę chodziło o to, że piękna Cate miała najdroższą stylizację.

Najdroższa stylizacja Oscarów

Pani Blanchett ubrana była w suknię za 100 tysięcy dolarów, która pochodziła z wiosennej kolekcji Armani Prive , natomiast całość jej stylizacji wyceniono na ponad 18 mln dolarów. Najdroższa była biżuteria marki Chopard, w skład której wchodziły kolczyki, diamentowa bransoletka i pierścionek.

18 milionów dolarów to jest taka kupa forsy, że nawet nie potrafię sobie jej wyobrazić. Czy Pani Blanchett jest właścicielką tej biżuterii, czy została ona tylko dla niej wypożyczona - nie wiem i w sumie nie bardzo mnie to obchodzi. Obchodzi mi jedynie to, że biżuteria jest warta tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić.

Tak jest z każdą rzeczą. Dla jednych bezsensowne jest wydawanie takich pieniędzy na błyskotki, inni wychodzą z założenia, że skoro kogoś stać, to niech sobie kupuje, co mu się podoba. Ja jestem gdzieś pośrodku tego. No bo z jednej strony rzeczywiście wydaje mi się to niedorzeczne, ale z drugiej strony, co by było, gdybym miała takie finansowe możliwości? Umówmy się, że biżuteria nie jest największą potrzebą jaką można sobie wyobrazić, ale jak masz już superdomy (sztuk kilka), samochody (sztuk jeszcze więcej), no to pewnie chcesz się mienić błyskiem diamentów. Ja to w ogóle mam tak, że nie bardzo przepadam za biżuterią. To może nie jest najlepsze określenie - po prostu biżuteria mnie nie interesuje. Ale może jakbym miała już te domy i samochody, to by mi się zmieniło, kto wie.

W ogóle to wyobrażam sobie, jak idę do takiego Choparda , gdzie od razu prowadzą mnie do salonu dla vipów i tam omawiamy nowe błyskotki, które zostaną specjalnie dla mnie zaprojektowane. No bo nie wyobrażam sobie, żeby takie kosztowności były robione, że się tak wyrażę, hurtowo. To już chyba musi być totalnie indywidualne zamówienie.

Oczywiście nie mam o tym zielonego pojęcia, więc tak na głos sobie myślę. A gdyby było zupełnie inaczej i np. moja znienawidzona przyjaciółka (tak właśnie, znienawidzona przyjaciółka, którą niby lubię, bo udzielamy się w tym samym klubie bogatej pani, ale naprawdę nienawidzę, bo ma lepszy botoks) zakupiła ten sam naszyjnik co ja?! Uuuu, to pewnie byłoby coś strasznego i musiałabym odreagować stres na jakiejś prywatnej wyspie, gdzieś na oceanie. Mam wizję tego, jak leżę w atłasowej pościeli z kompresem na czole i płaczę ze złości. Żeby było jasne, moja sypialnia ma co najmniej 60 metrów, a na łóżku zmieściłaby się na luzie czteroosobowa rodzina z dogiem arlekinem.

Aaaaa, taka wizja mnie jest dość przerażająca, ale kto wie, czy nie byłabym właśnie taką zawistną babą, której się wydaje, że cały świat do niej należy, bo ma tyle kasy, że może sobie nią wytapetować nie tylko tę wielką sypialnię, ale i cały dom.

Mam nadzieję, że Pani Blanchett jest jednak normalna i nawet jeżeli ktoś miałby taką samą biżuterię jak ona, to by się uśmiechnęła życzliwie i powiedziała - świetnie dobrałaś naszyjnik do tej sukienki.

Swoją drogą to ciekawe, że od razu zaczęłam o sobie myśleć jak o złej osobie tylko dlatego, że mogłabym mieć takie pieniądze. Nawet przez myśl mi nie przyszło być dobrą i szlachetną. No cóż, zawsze podobało mi się futro Cruelli Demon.

Skoro ja już obnażyłam swoją czarną duszę, to teraz Wy robaczki, pofantazjujcie o tym, że stać Was na wszystko. Niedoszłym Miss Świata i Angelinom Jolie podziękuję, chcę tylko historie mrożące krew w żyłach. No to lecimy z tymi marzeniami!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.