Antyporadnik pakowania się w długą i daleką podróż

Chciałabym napisać poradnik o tym jak należy się pakować wybierając się w podróż na drugi koniec świata. Ponieważ jednak jak zwykle zrobiłam to źle, będzie to antyporadnik. Podróżuję od wielu lat, ale zawsze popełniam te same błędy...

1. Podróż w nieznane, czyli plecak, a nie walizka na kółkach

Na szczęście, aż taką ciapą się nie okazałam i spakowałam się w plecak. Więc 1:0 dla mnie. Osobiście uwielbiam walizki na kółkach, które są lekkie, można w nie napakować mnóstwo rzeczy i wszystko będzie względnie wyprasowane. Co najważniejsze, nie trzeba ich tachać na plecach, a to już samo w sobie wygrywa. Wszystko fajnie z walizką, jeżeli wiesz, gdzie docelowo się udajesz i wiesz, że będzie tam droga asfaltowa, a nie piach. W przeciwnym razie lepiej nie ryzykować, bo można się baaardzo zdziwić. Kiedyś to przerobiłam.

Olgu biała twarzOlgu biała twarz Olgu biała twarz Olgu biała twarz

2. Pakuj tylko najważniejsze rzeczy

Co najmniej 4 sukienki, 5 par spodenek, długie spodnie, bluzę, 2 sweterki, 4?!?! pary butów, w tym dwie pary klapek, tonę lekarstw - przecież nie ma aptek na świecie, 5 koszulek i tony bielizny. Do tego wszystkiego kolejną tonę kosmetyków - krem do opalania, po opalaniu, nawilżający do twarzy, do stóp, balsam do ciała, krem do rąk, dwa ręczniki, bo przecież w hotelach nie mają, poduszkę do samolotu, książkę (najlepiej powyżej 500 stron), dwa tablety, kamerę, ładowarki do wszystkich sprzętów, dwie szczotki do włosów, latarkę.

Po pierwszym zapakowaniu mój bagaż ważył chyba więcej ode mnie. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak rozpakować się i raz jeszcze przejrzeć najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięłam się w garść i postanowiłam zrezygnować z 3 sukienek, 2 par spodenek, swetrów, 2 koszulek, obydwu ręczników i połowy kremów. Ach, zapomniałam wspomnieć o skarpetkach, a dokładnie 4 parach (najbardziej potrzebne, jak się jedzie w ten rejon świata, gdzie na chwilę obecną są 34 stopnie ciepła).

Czy zrezygnowałam z butów? Oczywiście, że nie gdyż: w butach sportowych pojadę, jedne klapki będą pod prysznic, drugie do chodzenia, a sandały na wszelki wypadek. Sandałów ani razu nie wypakowałam z plecaka, ale wspaniale robiły mi dodatkowe kilogramy. Co do klapek, to zazwyczaj chodziłam w tych samych, w których wchodziłam pod prysznic. Brawo dla mnie.

 

Zastanawiacie się może, czy zredukowałam reklamówkę z lekami - oczywiście, że nie, BO PO CO. Nie ma to jak dźwiganie ze sobą proszków na to i owo, w tym najpotrzebniejszych na świecie kropli do nosa. Dobrze, że syropu nie wzięłam, a przecież mogłam. Oczywiście za granicą nie ma aptek, prawda? I tylko leki z domowych zapasów będą działać...

3. Elektronika i literatura, czyli bez tego nie da się żyć

Jeżeli chodzi o sprzęt elektroniczny, to nic nie udało mi się zredukować. Na swoją obronę powiem tylko, że jeden z tabletów wiozłam dla kolegi, który miał nie brać laptopa. Jak się jednak okazało, laptopa zabrał...

Czas na intelektualne rozrywki, czyli książka w podróży! Oczywiście, że mogłam wziąć książkę w wersji elektronicznej, skoro na bogato miałam aż dwa tablety, ale gdzie tam! Wzięłam i nie przeczytałam nawet strony. Tak... jestem z siebie bardzo dumna. Nie ma to jak targać ze sobą przez pół świata grubaśną powieść i nawet do niej nie zajrzeć.

Czy czegoś mnie to nauczyło?

Oczywiście, że nie... Za dobrze siebie znam i niestety wiem, że następnym razem popełnię te same błędy. Na szczęście najbliższą podróż będę miała prawdopodobnie do Barcelony, więc sami wiecie - walizka na kółkach będzie grana.

A teraz pytanie do Was: jaką najmniej przydatną rzecz zabraliście w podróż i co Was do tego skłoniło?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.