2013 był dla mnie rokiem osobistych sukcesów

Pomyślałam, że fajnie przygotować tekst o tym czego dokonałyśmy i czego nie udało nam się zrobić w bieżącym roku. Pomysł fajny, ale niestety gorzej już z jego realizacją. Po prostu brakuje dziewczynom (prawie wszystkim) czasu na spisanie mi swoich dokonań. Mam natomiast nadzieję, że panie dopiszą się nawet w kilku słowach w komentarzach pod tekstem.

Jedyna, której udało się naskrobać trochę treści to red. Dominika vel Fragles. Nie robię dziewczynom wyrzutu z tego powodu, bo po prostu na pomysł wpadłam bardzo późno, kiedy panie miały już ręce pełne roboty. Zarówno tej zawodowej, jak i tej związanej z oporządzaniem świąt.

2013 był rokiem dla mnie naprawdę szczególny. Wydarzyło się w nim mnóstwo wspaniałych rzeczy, poznałam wielu wspaniałych ludzi, udało mi się również zamknąć kilka niezbyt przyjemnych dla mnie spraw. Ogólne podsumowanie WIELKI PLUS.

Sam początek roku był ciężki i nie chcę o nim pamiętać, a co było i nie jest nie pisze się w rejestr, prawda? Przejdźmy zatem do tych rzeczy, które udało mi się w tym roku zrealizować, a na koniec powiem Wam, czego ZNOWU nie zrobiłam. No niestety, nie zawsze wszystko się udaje, life is brutal czy jak to tam mówią.

uśmiechnięta Olgu jest uśmiechnięta uśmiechnięta Olgu jest uśmiechnięta  uśmiechnięta Olgu jest uśmiechnięta Uśmiechnięta Olgu jest uśmiechnięta

1. Za namową koleżanki Aniku zapisałam się na lekcje tańca na rurze . Była to jedna z fajniejszych rzeczy jakie zrobiłam. Ja, pani po trzydziestce, z cellulitem i opadającą pupą postanowiłam dorównać wdziękiem dziewczynom, które ledwie co przeszły dwudziesty rok życia. Była nawet jedna koleżanka, która miała 17 lat i mama musiała podpisywać zaświadczenie, że J. może brać udział w ćwiczeniach. Treningi na rurze dały mi tyle samo radości, co i siniaków. W pewnym momencie moje nogi były jedną wielką czarno-żółto-fioletową plamą, ale były to najlepsze siniaki jakie w życiu miałam.

 

2. W połowie marca odezwała się do mnie Red. Nacz . i zaproponowała mi pisanie do Focha . To było w ogóle coś totalnie niesamowitego. Ja i pisanie?? Ale jak to w ogóle jest możliwe, przecież jedyne co piszę to statusy na Facebooku i maile do klientów. Kasia zupełnie spokojnie wytłumaczyła mi, że ona to czuje, ona to wie i ona we mnie wierzy i mam spróbować. Spróbowałam, rozwijam się cały czas (mam nadzieję) i bardzo to lubię.

Foch to fochFoch to foch Foch to foch Foch to foch

3. Z końcem kwietnia pożegnałam się ze starą pracą . Po kilku latach pracy z fajnym zespołem chłopaków, których serdecznie pozdrawiam, postanowiłam zupełnie zmienić środowisko i klimat pracy. Potrzebowałam totalnej zmiany. Chciałam całkowicie odciąć się od reklamy i szukać nowych wyzwań. Po dziewięciu miesiącach mogę stwierdzić, że udało mi się to tylko częściowo. Nie żałuję swojej decyzji odejścia z pracy i spróbowania czegoś nowego. Gdybym miała ponownie wybierać, zrobiłabym to samo.

 

4. W maju wyjechałam do Chin . Wszystko sama sobie zorganizowałam - była to jednoosobowa podróż daleko od szosy. Po prostu był to dla mnie test samodzielności, organizacji i wiary we własne możliwości. Jak się okazuje była to również rozgrzewka przed dłuższą podróżą po Azji, w którą udaję się w lutym.

 

Jeżeli dobrze się zastanowię, to są to chyba właśnie cztery najważniejsze rzeczy, które zrobiłam dla siebie i tylko dla siebie. Z każdej z nich jestem bardzo dumna.

Przyznam się teraz czego ZNOWU nie zrobiłam. Nie zapisałam się na naukę języka angielskiego. Coś tam mówię po angielsku, ale mogłabym robić to lepiej. Muszę to koniecznie wpleść w plany na 2014.

 

Teraz przedstawię Wam sukcesy i porażki Dominiki .

W tym roku Dominika wydała swój pierwszy drukowany komiks . Serdecznie zapraszam do zapoznania się z lekturą. Chwalę nie tylko dlatego, że Domi to moja koleżanka, ale dlatego, że to bardzo wartościowa lektura. Dominika powiedziała, że wydanie komiksu nie zmieniło może jakoś spektakularnie jej życia, ale ma wiele przyjemności z czytania i odpisywania na listy czytelników, którzy zapoznali się z jej małym dziełem.

Druga sprawa, z której zielonowłosa jest dumna, to organizacja dwóch imprez , które bardzo fajnie wyszły. Obydwie imprezy Domi szykowała w swoim wolnym czasie, którego ma bardzo mało. Jak ona to zrobiła, sama nie wiem, ale również jestem z niej dumna.

Na trzecim miejscu znajduje się pierwsza służbowa wyprawa - zagranico! Domi, razem z kolegami z redakcji National Geographic, pojechała zwiedzać Dolomity. Oczywiście było mnóstwo świetnych zdjęć i opowieści z tym związanych.

Dominika WęcławekDominika Węcławek 

Czego nie udało się zrealizować naszej red. Fragles? Nadal nie została księgową, kwestorem w muzeum i panią pracującą w godzinach 8-16. Znając trochę Dominikę jestem w stanie uwierzyć, że mogłaby pójść na kurs księgowości i pracować w muzeum, ale praca w normowanym czasie - nigdy.

Tak, jak napisałam na samym wstępie, mam nadzieję, że moje redakcyjne koleżanki, gdzieś tam w komentarzach przemycą jakieś swoje sukcesy i porażki. Chciałabym również dowiedzieć się, jak Wy, nasi czytelnicy, podsumujecie ten rok. Czy mieliście więcej szczęśliwych momentów, czy udało się zrealizować jakieś marzenie? Jeżeli ten rok nie był dla Was dobry, to pamiętajcie, że właśnie się kończy, więc głowa do góry i zakładamy na twarz uśmiech numer pięć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.