Migreno pozwól żyć

Są w moim życiu momenty, kiedy naprawdę jest mi bardzo, bardzo źle. Jest mi źle zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To są momenty, kiedy najchętniej bym przestała istnieć, aby nie odczuwać bólu. Wstęp jakby napisała go królowa dramatu, ale tak właśnie się czuję, kiedy mam migrenę.

Postanowiłam napisać o swoich atakach bólu głowy, bo myślę, że jest na świecie jeszcze kilka osób, które borykają się z tym problemem. Te kilka osób doskonale wie, jakie taki ból może spowodować komplikacje w codziennym funkcjonowaniu. Umówmy się, są bóle głowy i są migreny. Ja niestety jestem w tej części populacji, która ma stwierdzoną migrenę.

Patogeneza tego zjawiska odwołuje się do genetyki, a dokładnie do genetycznych predyspozycji do nadwrażliwych reakcji neuronaczyniowych. "Podłożem może być nieprawidłowe funkcjonowanie receptorów kanałów jonowych kory mózgowej, neuronów regulujących przepływ mózgowy oraz płytek krwi lub makrofagów, które chemicznie stymulują okołonaczyniowe wewnątrzczaszkowe włókna nerwowe" (Marta Glaubic-Łątka, Dariusz Łatka, Wiesław Bury, Krystyna Pierzchała Współczesne poglądy na patofizjologię migreny , Neurologia i Neurochirurgia Polska 2004; 38, 4: 307-315 ).

Dla zwykłego zjadacza chleba oznacza to tyle, że ku..wsko napi...la go głowa. Ból głowy jest do tego stopnia nie do wytrzymania, że dochodzą wymioty, nudności, niedowidzenie, aura, a czasami nawet problemy z mówieniem. U mnie taki stan potrafi utrzymywać się ponad dobę, ale wiem, że są osoby, które mają jeszcze dłuższe napady migrenowe. Ja im szczerze współczuję, bo nie wiem jak oni to przeżywają. U mnie nawet najmniejszy ruch gałką oczną powoduje to, że mi ktoś/coś rozłupuje oko i głowę młotem pneumatycznym. Serio mam momentami przeczucie, że mój mózg nie zniesie już dłużej tego bólu i eksploduje- wręcz marzę o tym.

Oprócz samego bólu okropne jest to, że ja po prostu nie nadaję się do niczego, nie jestem w stanie pracować, nie jestem w stanie jeść, mówić. NIE JESTEM W STANIE NIC ROBIĆ. Mogę jedynie leżeć w łóżku, przy zasłoniętych żaluzjach, w ciemnych nakładkach na oczach, ze stoperami w uszach, nafaszerowana po uszy lekami przeciwbólowymi.

Od razu mówię, że leki dostępne bez recepty mi nie pomagają. Nie chciałabym bagatelizować ich właściwości uśmierzających ból czy stany zapalne, one po prostu są za słabe na moją migrenę. Tutaj zmuszona jestem posiłkować się lekami przepisanymi przez lekarza, które są tak mocne, że po prostu zwalają mnie z nóg. Chociaż to może nie jest właściwe określenie, bo z nóg zwaliła mnie już migrena. Leki, które przepisuje mi lekarz po prostu odcinają mnie od wszystkiego i zapadam w sen. W większości przypadków po przebudzeniu się z kilkugodzinnego snu jestem już w lepszym stanie. Lepszym, ale nie dobrym. Nadal mam ciężką głowę, światłowstręt i jestem wyczulona na dźwięki i zapachy, ale mogę przynajmniej coś zjeść, nie mam nudności i wymiotów. Wymienione wyżej dolegliwości ustępują zazwyczaj w ciągu kolejnej doby.

Tak wyglądałam w czwartek, gdy migrena poszła w siną dalTak wyglądałam w czwartek, gdy migrena poszła w siną dal Tak wyglądałam w czwartek, gdy migrena poszła w siną dal Tak wyglądałam w czwartek, gdy migrena poszła w siną dal

Wspomniałam o tym, że migrena komplikuje mi funkcjonowanie. W moim przypadku dolegliwości fizyczne powodują to, że jestem kompletnie niezdolna do pracy. Na szczęście do tej pory miałam bardzo wyrozumiałych przełożonych, którzy nigdy nie bagatelizowali mojej przypadłości i nigdy nie robili mi problemów z tym, żebym została w domu. Nie musiałam od razu biec do lekarza po L4, nigdy nie usłyszałam od nich - nie przesadzaj, każdego czasem boli głowa.

Jedyne co od nich słyszałam to "kuruj się, wyłącz telefon, daj znać czy możemy Ci jakoś pomóc". To są te momenty, kiedy jestem wdzięczna losowi, że trafiałam na normalnych ludzi. Wiem niestety o przypadkach, gdzie osoby borykające się z migreną nie mają za grosz wsparcia czy zrozumienia u swojego pracodawcy. Wkurza mnie to okropnie. Przecież nikt nie wybiera sobie ataków migreny, przecież nikt nie chce żeby mu oko na wierzch wychodziło i nikt nie marzy o tym, żeby spędzać dzień nad miską klozetową wymiotując z bólu. Kolejny aspekt jest taki, jeżeli pracownika tak boli głowa, że prawie mdleje z bólu, to chyba nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że jego praca i tak będzie tego dnia źle zrobiona...

Może po prostu warto czasami być człowiekiem dla drugiego człowieka, a nie tylko batem w pracomachinie.

p.s. W tym tygodniu urwało mi głowę we wtorek i środę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.