Kolejny foch odzieżowy: z kozakami są same problemy

Na co jeszcze nie strzeliliśmy focha? Hmm pomyślimy... Na pewno nie było o kozakach! I nie mam tu na myśli ludności zamieszkującej wschodnią Europę i Azję, czy polskiego pociągu pancernego z okresu walk polsko-ukraińskich 1918-1919. Tu chodzi po prostu o butki.

Zacznę od tego, że uwielbiam kozaki, a dokładniej uwielbiam je oglądać, bo z kupnem to już mam nie lada zgrzyt.

Tak się składa, że mam stosunkowo grube łydki. A przynajmniej są one za grube do standardowych kozaków. Te wszystkie piękne buty dla kobiet z nogami Heidi Klum nie są dla mnie. Prawda jest taka, że jak już znajdę jakieś kozaczyska na grubaśną łydkę, to są one po prostu brzydkie. Mają ohydne czubki, obcasy i są z ohydnej skóry. Myślałam do tej pory, że to spisek ludzi z ładnymi nogami. Okazuje się, że nie! Kobitki ze szczupłymi łydkami też nie mogą dobrać kozaków, ale o tym później.

Kolaż groszki.pl

Kilka lat temu odkryłam takie wciągane jak skarpeta? No niby fajnie, ale jednak nie. Pochodziłam w nich jeden sezon, ale to był jakiś koszmar - nie były ocieplane, miałam stopy w kolorze smerfa i wrażenie, że zaraz mi odpadną.

Następne kilka lat chodziłam w butach sznurowanych co powiedzmy sobie szczerze - nie zawsze pasowało do spódnicy/sukienki. Kiedy masz grubaśną łydkę buty sznurowane wspaniale podkreślają kształt nóżki-grzmotki. Udawało mi się osiągnąć w tej konkurencji prawdziwe mistrzostwo.

Dopiero trzy lata temu zdobyłam idealne kozaczki. I najlepsze jest to, że nie kupiłam ich, a dostałam od cioci. Tak, jestem szczęściarą!

Ciocia kupiła je sobie, ale coś tam ją uwierały, więc spytała się, czy bym nie chciała. Przymierzyłam bez zachwytu, aż tu... ZWYCIĘSTWO! Idealnie dopasowane, krążenie w nodze przywrócone, rozmiar idealny. Komuś może to się wydawać totalnie głupie, ale serio - cieszyłam się jak małe dziecko. Zdobyłam swojego Graala.

W tym roku będę musiała oddać je do szewca, żeby zrobił nowe zelówki i mam nadzieję śmigać w nich kilka kolejnych lat. Nie są już nówki sztuki (dlatego nie pokażę zdjęcia, bo będzie wyglądać jak zła aukcja z Allegro - wiecie taka ze znoszonymi butami), ale jeszcze mi posłużą. Prawdą jest też, że jak są super mrozy, czyli dla mnie od -10 stopni Celsjusza, to noszę tylko i wyłącznie śniegowce. Fakt, nie wygląda się w nich zbyt ładnie, ale to już jest ten moment, kiedy liczy się dla mnie tylko to, żeby było mi ciepło. Dodatkowo jestem ze szkoły zmiany obuwia. Jeżeli idę do kogoś, to biorę ze sobą w takim wypadku jakieś bardziej eleganckie, jak chodziłam do biura, to też zawsze miałam buty na zmianę. Nie wyobrażam sobie siedzenia po kilka godzin dziennie w kozakach lub śniegowcach.

Jak wiadomo problemy z kozakami są problemami pierwszego świata i dlatego postanowiłam dowiedzieć się od moich koleżanek czy one również mają koszmary nocne z tym związane. Okazało się, że tak.

Pierwszym problemem okazała się po prostu cena...

Wspólnie zgodziłyśmy się, że kozaki są po prostu jakoś cholernie drogie. To zakrawa o paranoję. Oczywiście można kupić jakieś z eko-skóry (no to eko czy skóra? - strasznie mnie wkurza ta nazwa) za 200 zł, ale umówmy się - te ze SKÓRY to koszt w okolicach 500 zł. I nie, nie zmyślam. W zeszłym tygodniu byłam w sklepie z butami polskiej firmy i nic nie schodziło poniżej 490 zł.

Drugi problem to albo za ciasne w łydce albo za luźne.

"Strasznie mi na nodze latają bo większość za luźna w łydce. Wiec bardziej tzw. bajkery albo oficerki niż kozaki. Poza tym kozaki jakoś mi się źle kojarzą. "- red. Sosin

"Ja podobnie jak Natalia oficerki - mam jedne zajebiste kozaki z czarnego zamszu na taaaakim obcasie, ale mi na nodze latają i denerwuje mnie to... Tym z łydeczkami polecam sznurowane... są fajne." - Olga S.

"Na ogół nie mieści mi się łydka." - red. Rączka

"Kocham kozaki, sznurowane nie - wydaje mi się, że wyglądałabym w nich jak podstarzała burdelmama. Ale może się mylę - jestem dość zachowawcza. Kupuję takie z rozciągającą się cholewką." - red. Cieślik

"Jak kozaki odstają od łydki, to ich nie można pod spodnie założyć, bowiem wygląda się wówczas jakby się miało nogi na beczce prostowane. Z kolei jak kupisz przylegające do łydy, to nie wsadzisz weń jeansów. A czasami chciałoby się. Więc trzeba mieć dwie pary minimum. No, ale co sezon inne modne, więc co sezon dwie? Za drogie i się przewracają w szafie, bo prosto stać nie chcą. Same kłopoty z tymi kozakami. To moje bolączki." - Dorota S.

"Mojej siostrze zakup kozaków zajmuje średnio 3-4 lata, więc jak już trafi, to kupuje dwie pary. Problem: jest szczupła, ma bardzo szczupłe nogi, wszystkie kozaki za szerokie." - red. Oka

Kilka razy pojawił się problem tego, że są po prostu za DŁUGIE . Coś w tym jest. Ja mam 168cm i większość kozaków mam pod kolano, moje niższe koleżanki w tym samym kozaku wyglądają jak kot w butach.

"Są za długie, są za śliskie, są za drogie. A w ogóle to wydaje mi się, że produkuje się ich tylko dwa typy - do sypialni i do trumny." - Aga G.

Jeszcze inne panie narzekały na:

"Nieocieplane nadają się na teraz - gotuję się, gdy tylko gdzieś wejdę, ocieplane na zimę - nie działają i zamarzam." - Kasia B.

"Ja lubię bardzo, ale mam kłopot zakupem z kilku powodów. Rozmiaru przede wszystkim - jest mały wybór na moje kopyto, a nie poważam tych z cekinami, brylantami, kutasikami, wiec wybór się zawęża i albo są ocieplane, co dla jeżdżących samochodem jest zabójstwem, albo na obcasie, co z kolei może grozić wybiciem sobie zębów plus wzrostem oscylującym koło 190 cm." - Małgosia W.

No i weźcie mi teraz powiedzcie jak można się nie fochować na kozaki?

Toż to normalnie temat rzeka i jak widać naprawdę ciężko jest dobrać właściwe buty. Kilka lat temu weszły na rynek buty typu Emu, Uggi. Specjalnie piszę TYPU , bo oprócz tych oryginalnych pojawiła się masa innych firm, które po prostu wyglądają jak wyżej wymienione. Mi osobiście ten typ obuwia nie przypadł do gustu, ale wiem, że jest rzesza fanek, a jednocześnie wśród panów rzesza hejterów. Ot, niby pierdoła jaką jest but, a potrafi wywołać wybuch zimnej wojny w związku.

P.S. Mam nadzieję, że Pani Karolina nie obrazi się :)

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.