Aktorzy, co mi serce złamali, bo z pięknych książąt zmienili się w żaby

Miłość ogłupia młodych i starych. Zdanie to zawsze jest prawdziwe. Każda z nas pewnie choć raz w życiu pałała platoniczną miłością do aktora, muzyka czy innego artysty. Mógł to być też Pan Ziutek z warzywniaka, wiadomo serce nie sługa. Kochałyśmy nasze obiekty westchnień nie za to kim są, ale jak wyglądają. Oczywiście mężczyźni ci nie mieli prawa nigdy się zestarzeć i winni byli zawsze wyglądać bosko. Nie po to przecież wieszałyśmy ich plakaty nad łóżkiem, żeby w przyszłości przeżywać rozczarowanie. Ale jednak jak się okazało, nie dla wszystkich czas był łaskawy. Niektórzy z moich idoli pozmieniali się w rozlazłe żaby.

Jak tylko trafiam w sieci na ich najnowsze zdjęcie to umiera we mnie nastolatka. A ja tak bardzo chcę, żeby ta nastolatka była ze mną do końca dni. Tak więc moi bohaterowie nie róbcie mi tego! Bądźcie nadal seksowni i zadbani. Proooszę.

Eddie Furlong i Arnold SchwarzeneggerEddie Furlong i Arnold Schwarzenegger Fot. mat. prasowe

Pierwsze rozczarowanie przeżyłam widząc kilka lat temu zdjęcie Edwarda Furlonga . Tak, tego samego słodkiego chłopca z "Teminatora 2" czy później niegrzecznego młodzieńca w "Więźniu nienawiści" czy "Gnieździe Os". Boski Edzio do którego wzdychałam latami i o którym fantazjowałam erotycznie, pewnego dnia przeistoczył się w żabę. Dziwne to i niespotykane. Zazwyczaj to żaba zmieniała się w księcia, a tu takie faux pas. Gdzie się podziała ta smukła sylwetka, ten czarujący uśmiech i w ogóle to COŚ.

Eddie Furlong i Arnold Schwarzenegger

Najprostszym wyjaśnieniem, prosto z portalu plotkarskiego, jest to, że Edward sięgnął po alkohol i dragi, zapomniał o ćwiczeniach fizycznych i zmienił się w Delmę. Serio w chwili obecnej wygląda jak kropla tłuszczu. No po prostu ręce opadają. Edwardzie Furlongu złamałeś mi serce, już Cię nie kocham. Wymieniam Twój plakat nad łóżkiem na nowy z Edwardem Nortonem , który NA SZCZĘŚCIE nadal wygląda bosko. Edziu F. jeżeli czytasz ten tekst, to wiedz, że tak nie można, nie można deptać dziewczęcych fantazji i powodować nieodwracalnych traumn w kobiecej psychice.

 

Drugim aktorem, który zmarnował mi życie jest Steven Seagal. I tutaj o dziwno nawet nie chodzi o urodę, chociaż też nie jest jakoś super dobrze ale o filmy w których gra. Fajne było oglądanie Segala między 1988-1998, kiedy bił się z ze złymi typami i wybijał im zęby kulą bilardową. Ale teraz nie jest to już fajne. Teraz to wygląda sztucznie i dziadowsko. Dziadyga, który udaje młodziaka. Ja nawet nie jestem pewna czy w scenach walki występuje sam Steven. Nie podoba mi się to po prostu.

Steven SeagalSteven Seagal Kapif

Jakby tego było mało to kilka dni temu natknęłam się w internetku na to zdjęcie Keanu Reevesa . Matko Bosko od Aktorskiej Urody, czemu nie byłaś łaskawa?! Normalnie poczułam się jakby mi ktoś z plaskacza w pysk przywalił. Takie to złe doświadczenie było. Dobrze, że miałam w domu sole trzeźwiące bo mogłabym inaczej do siebie nie dojść. Mój kolega Greebo powiedział, żebym się opanowała, przecież Keanu ma już 50 lat. NO I CO Z TEGO. On nie miał prawa się zapuścić, całe życie miał być wspaniały, a z wiekiem miał nabierać smaku jak wino. Nie wiem, nie piję wina, ale podobno im starsze, tym smaczniejsze. Jeżeli trzymać się tego porównania, to Keanu jest jak wino Okęcie - sikacz, który nie smakuje ale wali po głowie. Po tym zdjęciu zaczęłam się bać, że niedługo będę musiała zerwać ze wszystkimi moimi ukochanymi filmowymi przystojniakami.

Morgan FreemanMorgan Freeman AP/Matt Sayles

Na szczęście są jeszcze Brad Pitt czy Morgan Freeman - im starsi, tym lepiej wyglądają. Szybko też przypomniałam sobie o Seanie Connery'm , który jest coraz przystojniejszy. Pokochałam go dopiero od filmu "O jeden most za daleko", jako James Bond nie robił na mnie takiego wrażenia. Co prawda później był jeszcze 007 w "Nigdy nie mów nigdy" i chyba dlatego jest to mój ulubiony Bond. Możecie się zastanawiać czy nie mam gerontofilii, skoro kręci mnie starszy pan. Spokojnie nie mam. Sean jest tutaj pewnym wyjątkiem.

Ciekawa jestem co się stanie z Ryanem Goslingiem , do którego ślinią się moje koleżanki i niektórzy koledzy. Ja się nim nie podniecam, dla mnie Ryan jest nijaki, ale rozumiem wzdychanie do niego. Ja to nawet szanuję.

Czas pokaże czy w przyszłości Ryan stanie się Delmą czy może jednak uroczym panem w średnim wieku, a później całkiem fajnym staruszkiem. Nic tylko oglądać filmy z nim i wierzyć, że Matka Boska od Aktorskiej Urody tym razem będzie łaskawa.

[dopisek red.nacz.: w przyszłym tygodniu idę na pokaz "Tylko Bóg wybacza" i na pewno napiszę jakiś ESEJ o Goslingu. Możliwe, że będzie to foto-esej.]

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.