Mój miesiąc z Chodakowską: czy ćwiczenia bez diety pozwalają schudnąć?

Miesiąc temu pisałam Wam o tym, że nie potrafię schudnąć. Mój metabolizm zwolnił z wiekiem, lekami i ciążami, tyłam i tyłam, aż naprawdę przestało mi się to podobać. Postanowiłam podjąć poważną walkę z wagą, a pierwszym punktem tej walki miały być codzienne ćwiczenia. Wybrałam Chodakowską, bo najwięcej o niej słyszałam, obejrzałam na jej profilu kilkadziesiąt zachęcających zdjęć z metamorfoz i chciałam sprawdzić, czy to naprawdę działa.

Czyli sytuacja wyjściowa była taka: biała kobieta, na progu czterdziestki, po dwóch ciążach i trzech nieudanych podejściach do diet, chce schudnąć 10 kg. Do pełnego obrazu trzeba dodać, że NIGDY WCZEŚNIEJ NIE ĆWICZYŁAM bo NIENAWIDZĘ tego typu aktywności fizycznej.

Dla tych, którzy nie mają czasu na dłuższe czytanie, od razu podaję efekty.

Miesiąc ćwiczeń - sześć dni w tygodniu - z Ewą Chodakowską, program Skalpel i Killer, bez najmniejszych zmian w sposobie odżywiania odchudził mnie o 2,5 kg z wagi i 4 cm w talii.

W innych obwodach też trochę spadło, w niektórych nie zmieniło się nic, ale ogólnie trzeba przyznać, że jestem nieznacznie mniejsza, pupa wygląda malinowo, bo podniosła się do góry, na łydkach pojawił się zarys mięśni, a fałdki na plecach mikroskopijnie się wyrównały.

Ewa Chodakowska, trenerka, która marzy o tym, żeby wszystkie Polki ruszyły się z kanap

WNIOSKI I ZAŻALENIA

Och, no oczywiście wiem, że tak jest zdrowo i może nie będę miała efektu jojo, ale dlaczego, DLACZEGO TAK MAŁO? Poważnie, tego nawet nie widać "po ubraniach" - no dobrze mogę wziąć nieco większy oddech. Naczytałam się i nasłuchałam o tych SPEKTAKULARNYCH efektach i po cichu liczyłam na więcej. Choćby jako nagroda za systematyczność. Trudno, widocznie muszę przy okazji przejść trening cierpliwości.

Ale za to jako osoba ćwicząca po raz pierwszy w życiu mam kilka spostrzeżeń.

Po pierwsze dyskusyjna EWA CHODAKOWSKA. Ćwiczyłam przeważnie Skalpel, rzadziej Killer. Wybrałam te dwa programy, ponieważ to były jedyne nadające się do ćwiczenia na bosaka, a musiałam ćwiczyć cicho - o tym później. Przy Killerze robiłam przerwę w połowie, żeby nie dostać wylewu (po tym programie miałam też zakwasy, więc na razie jest dla mnie za intensywny). Sprawdziłam kilka razy pulsometrem, według którego ze Skalpelem traciłam ok. 400 kalorii, z Kilerem ponad 600.

Ćwiczenia mnie nie nudziły z prostej przyczyny - najpierw musiałam je opanować. Trenowałam w dużym pokoju, gdzie mam lustro na pół ściany i dzięki temu mogłam porównywać jak porusza się instruktorka, a jak ja. Zanim udało mi się wbić w rytm, utrzymywać równowagę i jeszcze oddychać, minął tydzień. Po kolejnym opanowałam napinanie wskazanych mięśni, w sensie: odnalazłam je w swoim ciele. Oprócz brzucha. Przykro mi, ale ja tam chyba zwyczajnie nie mam mięśni, bo nie wiem jak robić "wszystkie ćwiczenia napinając brzuch". Wreszcie wszystko robiłam tak jak trzeba, więc nie zdecydowałam się na nowy trening i zaczynanie od początku.

Nie wymiotowałam, nie mdlałam, nie płakałam leżąc na podłodze, jak to często opisują podopieczne Ewy. To mnie niepokoiło, bo bałam się, że może nie robię ćwiczeń odpowiednio. Za to pociłam się podle, ale głównie z upałów. Idiotycznie wybrałam miesiąc na rozpoczęcie treningów. Ćwiczenie przy 35 stopniach na dworze jest słabym pomysłem. Za to jeśli chcecie się przyłączyć, to teraz pogoda jest rewelacyjna.

PLUSY: Dla mnie największy: NIE MUSIAŁAM NIGDZIE JECHAĆ - mieszkam na prowincji, nie ma tu dużego wyboru zajęć. Czyli odpadło poświęcanie czasu na dojazd, organizacja opieki dla dzieci, szykowanie, pilnowanie sztywnych godzin. Poza tym MOGŁAM ĆWICZYĆ SAMA, a ja nie lubię ćwiczyć z grupą innych ludzi, ani używać publicznych przebieralni i pryszniców. Co innego z aktywnością na świeżym powietrzu, wielbię sama, w parze i w grupach. ZEROWY KOSZT. Nie trzeba płacić za karnet, ani za pomoce do ćwiczeń. Trenowałam na bosaka i w ciuchach, w których latem biegam. TRENING MOŻNA ZABRAĆ ZE SOBĄ WSZĘDZIE - w wakacje bezcenne.

MINUSY: Trenerka za mało mówi o ćwiczeniu. Wolałabym więcej informacji, żeby lepiej je wykonać i dowiedzieć co i na który z moich otłuszczonych mięśni działa najlepiej. Druga wada, to taka raczej moja osobista trudność. Konieczność wygospodarowania codziennie dodatkowej godziny. Dla mnie to był naprawdę wyczyn. Jedyne możliwe rozwiązanie, to pobudka o 5.00 i ćwiczenie w dużym pokoju, zanim wszyscy wstali. Właśnie dlatego też wybrałam treningi, które można zrobić na bosaka i się nie zabić.

SUMUJĄC: Jestem sobą rozczarowana. Wiele kobiet ćwiczących regularnie nie wyobraża sobie dnia bez treningu. Nie podzielam tego entuzjazmu. Codziennie rano czołgając się po omacku na ćwiczenia wyobrażałam sobie, jak byłoby wspaniale nie ćwiczyć już nigdy.

Dobrym pomysłem był plan odchudzania się etapami, czyli najpierw wprowadzam do życia ćwiczenia, potem dietę. We wcześniejszych podejściach wdrażałam wszystko na raz, okazywało się to za trudne i po pierwszym "huzia na tłuszcze" odpuszczałam po trzech dniach.

Sukienki wyszczuplające - zobacz, jakie fasony wybrać!

Teraz, kiedy udało mi się wprowadzić ćwiczenia, dodam do tego dietę. Pod moim poprzednim tekstem udzieliłyście mi wielu porad, za co bardzo dziękuję. Wczytałam się w nie i ułożyłam plan prostej i taniej diety, dopasowanej do mojego rodzinnego gotowania. Wdrażam ją oczywiście w chwili oddania tego tekstu.

Co da mi 30 dni treningów i diety, czyli jakie będą efekty mojego drugiego miesiąca odchudzania? Mam nadzieję, że SPEKTAKULARNE. Może ktoś chce się przyłączyć?

KONTYNUACJA: Mój miesiąc z Chodakowską reaktywacja, czyli ile schudnę, jeśli oprócz ćwiczeń wprowadzę dietę

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA