Nie kupuję - wymieniam! Kilka słów o zdobyczach z wymianek

Wymianki. Nie stosuję ich często, za to bardzo różnorodnie. Nic nie zapłacić, wrócić do domu z nowymi ciuchami i jeszcze zmieścić je w szafie - Lubię to! Najczęściej wymieniam rzeczy dziecięce, głównie ubrania, rzadziej buty. Ale zdarza mi się też oddać książki za kosmetyki, ubrania za pedicure leczniczy dla Mamy, sadzonki sosny za flance pomidorów, zabawki za płyty. Gdybym miała więcej siły wymieniłabym kilka mebli. Nie robię wymianek często. Wystarczają mi dwa razy w roku, po wiosennych i jesiennych porządkach.

Pierwszą babską wymianę ubrań na której byłam, można opisać krótko: wino, kobiety i śpiew. Zaczęło się od wina - bardzo pomocne, kiedy sześć na osiem uczestniczek nie kocha swojego rozmiaru i uważa go za "przejściowy". Po eleganckim wstępie mierzenie ciuchów przebiegało w atmosferze imprezowej, więc szybko pojawiła się muzyka przy której wystrojone w przedziwne kombinacje wyśpiewywałyśmy kolejne kobiece hity. Może dziwna metoda, ale po wymianie każda z nas wróciła do domu z rzeczami, które faktycznie jej pasowały.  

ZAMIENIĘ NASTOLATKA TYPU "ZNIKAJĄCY PUNKT" NA ZĄBKUJĄCE NIEMOWLĘ! A nie, tak się nie da. To przynajmniej oddam ten cholerny, wielki, nie dający się nigdzie upchnąć tor samochodowy za przebranie księżniczki Cekinki. I nie ma znaczenia, że wartość cenowa się nie zgadza. W wymiankach ważniejsza jest użytkowość. Pudło z torem wycieram z kurzu i przerzucam z kąta w kąt od 6 lat, sukienkę córka będzie nosić od razu.

Można bez wyrzutów sumienia pozbyć się zajmujących miejsce, użytych dwa razy zabawek typu "Tak mamo, to moja WYMARZONA rzecz, naprawdę nie mogę bez niej żyć".

Wymiany dziecięce zobaczyłam w Berlinie. Na jednym placu zabaw, w niedzielę rano odbywała się giełda rzeczy dla najmłodszych - można było na niej sprzedać, kupić i wymienić ubranka, zabawki, książki. Nie miałam przy sobie niczego oprócz osobistych dzieci, więc nic wymienić mi się nie udało, ale idea padła na żyzny grunt. Spodobały mi się te wszystkie rzeczy, które można było pozyskać bezgotówkowo. Niby z drugiej ręki, a jednak czyste, pachnące, zadbane, bo przyniesione prosto z domu - rzeczy z lumpeksów często mają chociażby gorszy zapach. I przy okazji można bez wyrzutów sumienia pozbyć się zajmujących miejsce, użytych dwa razy zabawek typu "Tak mamo, to moja WYMARZONA rzecz, naprawdę nie mogę bez niej żyć".

Fot.Ania OkaFot.Ania Oka Wymianki - idealne dla szafiarek i szafiareczek Wymianki - idealne dla szafiarek i szafiareczek

W Berlinie najbardziej urzekło mnie to, że dzieci same sprzedawały, kupowały lub wymieniały rzeczy między sobą. Dzięki temu bezboleśnie poznawały prawa rynku, widziały, że lepiej dbać o zabawki, bo może kiedyś będzie się chciało je sprzedać i co dla mnie najważniejsze, samodzielnie decydowały o własnych rzeczach.

Wymianki stosowały już nasze matki. Tylko bez ideologicznej otoczki. Rynek i puste sklepy wymuszały od kobiet bycie eko. Pamiętam rozmowy między Mamą, a jej koleżankami i ciotkami. Opracowywały strategie, które dzieci i w jakiej kolejności będą przejmowały moje niebieskie paltko przysłane przez Tatę z Ameryki oraz inne dobra, które udało się zdobyć w sklepach. Ja jako druga w kolejce dostałam niemieckie chodaki z jeansu z drewnianymi guzikami. Wprawdzie wystawała mi z nich lekko pięta, bo poprzedniczce za wolno rosły stopy, ale i tak innych letnich butów nie było.

Nie targuję się, bo ważniejsze jest dla mnie oddanie moich niepotrzebnych rzeczy. Niech wrócą do obiegu i tym samym pozwolą na oddech domowym szafom, schowkom i pawlaczom.

Dziś odwrotnie - sklepy są pełne wszystkiego, a nasze wielkie szafy to prawdziwe niszczarki pieniędzy. W mojej często zalegały rzeczy już nie potrzebne (dzieci), kupione w szale wyprzedaży (ja), albo co grosza za małe (znowu ja!). Wymianki są dla mnie świetnym rozwiązaniem. Umawiam się na nie przeważnie z osobami, które znam, w prywatnym domu, mieszkaniu, czy ogródku. Przestrzegam przy tym kilku niepisanych zasad. Nie upieram się przy wymianie "jeden do jednego". Nie kieruję się wartością rzeczy, a wyłącznie jej przydatnością. Przynoszę czyste, niezniszczone, świeże rzeczy. W ciepłe dni staram się je wywietrzyć, bo często długo leżały upchnięte na dno szafy, nieużywane. Nie targuję się, bo od znalezienia czegoś dla siebie, ważniejsze jest dla mnie oddanie moich niepotrzebnych rzeczy. Niech wrócą do obiegu i tym samym pozwolą na oddech domowym szafom, schowkom i pawlaczom. A mi na fajne spotkanie towarzyskie.

OD REDAKCJI: Jeżeli chcecie zobaczyć, jak fajne są wymianki, to zapraszamy na SWAP SHOW 15 czerwca. Można wymieniać, co dusza zapragnie - także dzieciowe ubranka! Idziemy, zapraszamy, będziemy wymieniać!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.