Dwa lata z Fochem - z pamiętniczka sentymentalnej gęsi

Człowiek z wiekiem robi się sentymentalny. Dwa lata Focha - niby niewiele a jak dużo - wspominam sobie z łezką w oku.

Tak niewiele, zaledwie 24 miesiące. Z upływem kolejnych lat niby nadal tyle samo ale coraz mniej, bo przecież te same dwa lata między dwulatkiem i czterolatkiem, to przepaść, a między trzydziestodwu- i trzydziestoczterolatkiem - już niespecjalnie. Ja, widać, nadal jestem młoda, bo te dwa lata w Fochu to w pewnym sensie też przepaść. Pod wieloma względami. A może po prostu to był jakiś przełomowy okres w moim życiu, a Foch tylko się w niego wpisał? Choć, przecież był jednym z wielu elementów jakie złożyły się na zmianę, więc bez niego wszystko dziś byłoby inaczej.

Nasze pierwsze zdjęcie redakcyjne - takie byłyśmy słodkie i puchate

Kim byłam dwa lata temu? Nie byłam jeszcze trzydziestolatką. Pracowałam w telewizji, niby wszystko było ok, ale nie byłam do końca zadowolona z tego co robię. Może to kwestia braku możliwości realizacji pomysłów, zbyt dużych ambicji, nieprzystawania tego medium do moich wyobrażeń o tym, jak powinna praca w zawodzie dziennikarza wyglądać? Niepotrzebne skreślić. Miałam w zamian pozorny luz, bo przecież nienormowany czas pracy. Przez ten nienormowany czas pracy nie bywałam raczej w domu rodzinnym, pracowałam świątek piątek i w niedzielę. Będąc na bieżąco z wydarzeniami światowymi przegapiłam wiele ważnych wydarzeń we własnym otoczeniu, czego już nigdy nie odrobię. Ale co zrobić, tak wybrałam i wtedy to było dla mnie dobre. Zresztą, jak wszystko w życiu było po coś. Wierzycie w to, że każde wydarzenie w waszym życiu jest po coś? Bo ja tak. Wszystko, co w przeszłości, złe i dobre, tragiczne i wspaniałe, wydarzyło się po to, żeby doprowadzić mnie do tego punktu w życiu, w którym jestem teraz. A, nie powiem, odpukać, jest fantastycznie. Decyzja o odejściu z pracy po jednej z najbardziej niemiłych rozmów w moim życiu, była ze wszech miar słuszna. Potem było już tylko lepiej - nie mam już szefa chama, mam wolne weekendy, mam czas na życie, mam wielką wielką miłość, jestem nadal w telewizji, choć nie pracuję w telewizji i robię do tej telewizji bardzo ładny program o prawdziwym życiu . A przede wszystkim, mam pracę, którą uwielbiam.

I jeszcze to, że codziennie rano idę do redakcji z pozytywnym nastawieniem, bo wiem, że tam będzie ciekawie i fajnie. A to jest nie do przecenienia.

Poza tym, a może przede wszystkim, Foch jest wyjątkowy - tu mogę pisać o wszystkim, wszak internet jest wielki (ach wielki!) i wszystko pomieści. Nie ogranicza go czas antenowy ani szpalta, jedynie odporność czytelników na słowo pisane. Dostałyśmy od szefów bardzo dużo swobody i zaufania, dzięki temu Foch ma w sobie to, co Wy cenicie chyba najbardziej - dystans i szczerość. Że czasami kosztem wyważenia, że bywa ostro i osobiście? Cóż, opinie mają to do siebie, że są osobiste, to nie jest sucha relacja prasowa na temat sytuacji włókniarek w Żyrardowie. Nic nie ujmując włókniarkom i temu zacnemu miastu.

Chyba dopiero laurka od Mężczyzny Inaczej uświadomiła mi, jak długą drogę przeszłyśmy, jak wiele się zmieniło, jak bardzo Foch okrzepł i wydoroślał, jak z czegoś przypominającego platformę blogową stał się pełnoprawnym serwisem. Czy lajfstajlowym? A nie wiem. Bardziej pasuje tu chyba polskie określenie - takim o życiu. Bo tu naprawdę jest miejsce na wszystko. Bywa poważnie, bywa bardzo profesjonalnie, bywa zaskakująco, bywa pięknie, bywa nie na temat, bywa hermetycznie, bywa śmiesznie, bywa, że ktoś wyleje swój żal, wkurzenie albo wzruszenie - tak jak ja, teraz. Jak jakaś sentymentalna stara baba, co nie?

Bo wiecie, siedzę sobie w niezwykłych okolicznościach przyrody. Jest tak:

W ciszy słychać więcej, w samotności więcej widać (Fot. Natalia Sosin)W ciszy słychać więcej, w samotności więcej widać (Fot. Natalia Sosin) W ciszy słychać więcej, w samotności więcej widać (Fot. Natalia Sosin) W ciszy słychać więcej, w samotności więcej widać (Fot. Natalia Sosin)

Cisza, spokój, droga na Ostrołękę Czeską Republikę, cicho. Tak niezwykle, przejmująco cicho, jak tylko na wsi może być. Taka cisza, że w uszach aż grzmi. A ja sobie myślę o tym, że, cholera, strasznie żałuję, że nie było mnie z dziewczynami w te nasze urodziny, że to takie wspaniałe, że poznałam wszystkie piszące tu, fantastyczne, mądre, niezwykłe dziewczyny i że poznałam wirtualnie Was - piszących, komentujących i współtworzących Focha. I jeszcze, że bardzo jestem wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze Red.Nacz., która pewnego wiosennego dnia w kawiarni przy Metrze Politechnika zagaiła: "Słuchaj, bo tworzę taki serwis, niby dla kobiet ale zupełnie inny niż wszystko, co jest na rynku. Może chciałabyś pisać"? Dziś nie wyobrażam sobie, że mogłabym tu nie pisać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA