Wojna nie jest kobietą

Stereotypowo, wojna, to męska sprawa. Mężczyźni wojny wywołują, mężczyźni na wojnach walczą i mężczyźni na wojnach giną. I to oni zapisują historię wojen, choć to kobiety (i dzieci) ponoszą ich największe koszty.

O czym się myśli, gdy pada słowo "wojna"? Pewnie o wojsku, żołnierzach, czołgach, krwi, zabijaniu. O tych wszystkich, którzy idą na front, by walczyć i być może zginąć. O zwycięzcach, o przegranych, o bohaterach. Pewnie dopiero w drugiej, trzeciej kolejności myśli się o tych, którzy zostali "w domu". Choć wojny toczą głównie mężczyźni, to kobiety najbardziej cierpią z ich powodu. To one ponoszą koszty społeczne wojen - mieszkają na terytoriach działań, są przesiedlane do obozów dla uchodźców, grzebią mężów, synów, dzieciom muszą zapewnić wyżywienie i choćby namiastkę bezpieczeństwa. A jak tu zapewnić bezpieczeństwo, gdy samej jest się ofiarą? Gdy sąsiad może stać się oprawcą? Gdy w ciągu kilku minut można stracić wszystko albo trzeba będzie uciekać?

Syryjskie kobiety uciekają przed wojną (Fot. unhcr.org)Syryjskie kobiety uciekają przed wojną (Fot. unhcr.org) Syryjskie kobiety uciekają przed wojną (Fot. unhcr.org) Syryjskie kobiety uciekają przed wojną (Fot. unhcr.org)

Gdy my, tutaj, w naszym sytym i w miarę bezpiecznym (choć kto wie jak długo?) świecie, możemy dyskutować o parytetach, nierównych zarobkach i wolności wyboru w kwestiach własnego ciała, czy decyzji o posiadaniu, lub nie, dzieci, dla milionów kobiet na świecie normą jest życie w strachu, opresji, koszmarze wielokrotnych gwałtów i przemocy. Ponure statystyki pokazują, że we wszystkich strefach objętych konfliktami zbrojnymi kobiety i dziewczynki wciąż masowo padają ofiarą seksualnej przemocy. Od zawsze. Bo wiadomo - Bośnia i Hercegowina, Rwanda, Haiti, Somalia, Uganda, Irak, Afganistan, Syria. No i ostatnio - ISIS. O okropnościach jakie spotykają kobiety w tamtych krajach słyszymy w telewizji niemal co dzień. A Armia Czerwona? Czerwona także od krwi zgwałconych kobiet. Zresztą, już w Starym Testamencie czy mitach greckich i rzymskich czytamy o kobietach, które były łupem wojennym. Rzeczą.

Gwałt jest niejako wpisany w zachowanie zwycięzców, jest uznawany za rodzaj broni wojennej. Gwałt jest też tańszy niż kule i bomby. Kobiety masowo gwałcone w końcu uciekną, nie będą chciały mieszkać w niebezpiecznym, spornym miejscu - prawda? Gdy te matki, żony, córki, te, których zadaniem jest chronić tradycję i kulturę, zostaną splugawione, agresor sięgnie celu - zbezcześci nie tylko kobietę ale pewien symbol.

Od 19 czerwca 2008 roku, decyzją Rady Bezpieczeństwa ONZ, masowe gwałty w czasie konfliktów zbrojnych to część taktyki wojennej, i jako takie mogą być uznane za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Ofiary wojennych gwałtów na świecie liczone są w milionach. W samej Rwandzie, według statystyk UNICEF, podczas ludobójstwa 1994 roku ofiarą gwałtów padło nawet pół miliona kobiet. Wiele z nich okaleczono i zakażono HIV.

Wojciech Tochman zbierał latami takie świadectwa, spisał je między innymi w zbiorze reportaży "Dzisiaj narysujemy śmierć" :

Miałam dwadzieścia lat. Przyszli. Było ich dużo, nie umiałam policzyć. Wojskowi. Najpierw wzięli siostrę. Zrobili, co mieli zrobić. Bili ją. Kopali. Ciężkimi butami. Przyszli inni. Wzięli mnie i w zamian dali chorobę. Szkoda, że nie zabili. (...) Zobacz - ręce jak patyki. Rozkładam się, cuchnę. Prawie już nie mam ud, pośladków. Gniję. I dobrze, nienawidzę ich.

Wiele z nich, często kilku-, kilkunastoletnich dziewczynek, po gwałcie spotkała kolejna trauma odrzucenia, rodzina bowiem nie chciała pod swoim dachem zhańbionych. Ta niezmywalna plama na honorze pozostaje do końca życia, a "popsute" przez oprawców kobiety żyją na marginesie społeczności. I to nie jest coś co dzieje się tylko gdzieś daleko w tych dzikich krajach, którymi nie należy zaprzątać sobie głowy, ewentualnie pokiwać głową z politowaniem, bo to jacyś dalecy ONI traktują tak SWOJE kobiety od wieków. Nie, to dotyczy nas tak samo. W byłej Jugosławii brutalne gwałty, torturowanie, okaleczanie kobiet i zmuszanie ich do prostytucji były elementem strategii czystek etnicznych. To nie wydarzyło się gdzieś, hen, daleko.

"Męska rzecz to być daleko a kobiety wiernie czekać". Tylko, ileż można? I na co?

Kadr z filmu 'Dokąd teraz?' materiały prasowe producentaKadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta Kadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta Kadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta

Zastanawiam się czasem nad tym, jak to możliwe, że w Polsce powszechne jest tak dziwne podejście do feminizmu i roli kobiet w społeczeństwie. W kraju, w którym kobiety od setek lat, zmuszane okolicznościami, prowadziły dom i przejmowały męskie obowiązki, bo mężczyźni byli na wojnie, "w lesie", czy "w powstaniu" - gdy tylko nastał pokój i spokój zepchnięte zostały do roli gorszej i słabszej płci. Jakiej słabszej? Nasze prababcie, gdy pradziadkowie walczyli, miały na głowach całe gospodarstwa i często musiały uciekać z dziećmi i tym, co zdołały zebrać w kilkanaście minut - przed nadejściem agresorów. Nasze babcie walczyły, lub pomagały walczącym. Gdzie tu słabość? I co poszło nie tak, że gdy tylko nastał pokój, to kobiety, ci "Murzyni świata" zostały odesłane do roboty, dzieci i garów, i odmówiono im równości, choć wykazały przecież, ze dają sobie radę równie dobrze jak mężczyźni?

Piszę o tym wszystkim, sprowokowana dyskusją, do jakiej zaprosił mnie Błażej Hrapkowicz, prowadzący program "Kino Mówi" . Jak wiecie, w marcu w Ale kino+, w cyklu "Supermenki", wyświetlane są filmy o kobietach, a my uczestniczymy w dyskusjach przed nimi . "Mój" film (który możecie zobaczyć w Ale kino+ dziś o 20.10) to "Dokąd teraz" , opowiadający o losach małej libańskiej wioski, położonej z dala od centrum wydarzeń w kraju, ale poranionej latami wojen. W wiosce tej wszystkie kobiety noszą czerń, bo każda pochowała jakiegoś bliskiego mężczyznę, który zginął w bratobójczej wojnie. Chrześcijanie i muzułmanie, rozgrywani przez wielką politykę - dla nich to wszystko nieważne. One chcą spokoju, chcą normalnego życia, chcą stabilności, nie chcą czerni, nie chcą łez. "Jak długo każecie nam nosić żałobę?" - wrzeszczy matka do syna, który wyrywa się, by iść walczyć z sąsiadem. "Całkowicie obrzydzicie nam Boga" - mówi inna. Robią wszystko, by do ich ukochanych nie dotarły informacje o wybuchających w różnych miejscach kraju zamieszkach. Nie chcą znów przechodzić przez piekło. Bo dokąd ta droga prowadzi? Jedynie na cmentarz.

Kadr z filmu 'Dokąd teraz?' materiały prasowe producentaKadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta Kadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta Kadr z filmu "Dokąd teraz?" materiały prasowe producenta

Ale Kino+ SupermenkiAle Kino+ Supermenki Ale Kino+ Supermenki Ale kino+ Supermenki

Seans filmu "Dokąd teraz?" i dyskusja o wojennych losach kobiet, już dziś o godzinie 20:10 na antenie Ale kino+.

A tu, jeśli ktoś przegapił, ubiegłotygodniowa dyskusja z udziałem Kasi.

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA