Ewelina Kopic: "Życie nie wygląda jak zdjęcia z bankietów"

Natalia Sosin
O telewizji "od środka", tym, jaki model kobiety lansują media, i o swoim portalu "Dobrze Być Sobą", który ma pomagać kobietom po wypadkach i chorobach odzyskiwać wiarę w siebie i swoją kobiecość - opowiada Ewelina Kopic.

Skąd pomysł na portal Dobrze Być Sobą ?

Z doświadczenia. I życiowego, i zawodowego. Życiowe jest takie, że choruję na bielactwo od kilkunastu lat. To był przez te wszystkie lata mój ogromny kompleks. Wyglądanie jak łaciata krowa nie jest przyjemne, ludzie się po prostu non stop na ciebie patrzą. Kamuflowałam się jak mogłam. Przy trzydziestu stopniach na plusie chodziłam zapięta pod szyję z długimi rękawami i nogawkami. Mimo to zdarzało mi się usłyszeć w pracy, że mam "nieestetyczne plamy, które odwracają uwagę od tego, co mówię". Więc dodatkowo nosiłam tony makijażu na rękach. Dwa lata temu bielactwo położyło mnie w szpitalu. Dostałam udaru - mieliśmy cały dzień zdjęcia w plenerze, w ostrym letnim słońcu. Ja mam też plamy na głowie, przez co niektóre włosy mam zupełnie białe. Dostałam udaru, przecież nie mogłam być w czapce, a to są miejsca bardzo wrażliwe na światło, bo nie mają pigmentu, przez co nie mają żadnej ochrony przed promieniami słonecznymi. Wtedy bardzo mocno zastanowiłam się nad tym, co ja robię i czy to ma sens, tak się narażać.

Doświadczenie zawodowe to też, poza wspomnianymi uwagami, lata obserwacji tego, jaki model kobiety promowany jest w mediach i generalnie, jak media wyglądają. Dzisiejsza telewizja chyba nie jest miejscem, w którym ja mogłabym pracować. Nie jestem celebrytką, nigdy nie byłam i nigdy nie będę. Nie potrafię się sprzedawać i "bywać", a dziś tak trzeba. W pewnym momencie stwierdziłam, że jeśli nie ma znaczenia to, co robisz, bo ważniejsze są towarzysko-biznesowe układy i wszechobecny lans, to pora znaleźć sobie inną niszę - i tak zrodził się pomysł na portal. Ponieważ wiem doskonale z doświadczenia, jak trudny i długotrwały może być proces przekonywania siebie samej do siebie samej, to chyba jestem w tej kwestii kompetentna (śmiech). Wiem też, jak miło jest dojść do tego momentu, w którym orientujesz się, że to, jakie masz defekty, już nie stanowi takiego problemu.

Jak doszłaś do tego momentu?

Przeszłam długą "autoterapię". Wyglądało to tak, że stopniowo odsłaniałam coraz więcej ciała i dziś - co uwierz, jest wielkim sukcesem - chodzę po świecie w krótkim rękawie i nie używam samoopalacza. Dopiero niedawno, po trzydziestce, jakoś "dorosłam" do tego, że warto patrzeć na siebie życzliwie, i ten portal właśnie o tym ma być - jak przejść drogę do samoakceptacji. Rzucamy wyzwanie temu, co jest lansowane w mediach, czyli sztuczności, hialuronowości, botoksowi. Patrzę na te panie, które wyglądają wszystkie jak wycięte z jednej matrycy, i się na to nie godzę. Jeżeli widzę panią, która jest od A do Z "zrobiona" i ona jest określana jako "zjawiskowa", "cudowna", "piękna", to się we mnie gotuje. To jest miałkie i byle jakie - bo co? Każdy ma sobie powiększyć usta, poszerzyć oczy i zmniejszyć nos? Pora chyba na promowanie normalności.

Jak to w ogóle brzmi - "promować normalność".

No tak, gdzieś kompletnie straciliśmy kontakt z rzeczywistością. Życie nie wygląda jak zdjęcia z szołbiznesowych bankietów. Kobieta może mieć kawał tyłka i może mieć biust, może też nie mieć idealnych rysów laleczki, a być piękna. Ktoś, kto nosi rozmiar 40-42, nie jest przecież gruby! Popadliśmy w szaleństwo ścigania się z nierealnym "ideałem".

Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne)Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne)

Jak byś określiła działanie waszego portalu?

Przede wszystkim to portal, który będzie źródłem wiedzy z zakresu medycy, psychologii, zdrowia, urody, mody, ale będziemy mieć duży dział składający się z elementów tworzonych przez czytelniczki i też czytelników. Oni będą mówić o kobiecych kompleksach męskim okiem, o tym, jak żyje się z kobietą z kompleksami, że kompleksy potrafią zabić najszczęśliwszy związek, bo mężczyzna na dłuższą metę nie jest w stanie być wiecznym terapeutą kobiety, która sama siebie nie akceptuje. Mamy plany współpracy z lekarzami, którzy będą za darmo robić operacje plastyczne kobietom najbardziej tego potrzebującym - na przykład wspomniane przywracanie symetrii po udarze.

Będziemy mówić o kanonach piękna w różnych krajach, żeby pokazać, jak różne może być to, co uznawane jest za piękne, i o tym, do czego w innych krajach kobiety są w stanie się posunąć, by pozbyć się kompleksów. Mamy dział wywiadów z kobietami, które coś robią dla innych kobiet - na przykład z makijażystką, która uczy makijażu i kamuflażu kobiety po strasznych przejściach, które mają blizny na twarzy, ale pracuje też z dziewczynami niewidomymi i uczy je makijażu. Komuś to może się wydawać zbędne, ale dla nich to często bardzo ważne - wiedzieć, że wyglądają ładnie. Mamy w zespole fotografkę, która robi piękne sesje zdjęciowe kobietom po operacjach, na przykład po mastektomii. Obnaża je w takim pozytywnym znaczeniu, do takiego stopnia, że one nie boją się już rozebrać i oglądając później swoje zdjęcia, widzą, że są piękne.

Będziemy też testować specjalistyczne kosmetyki. Nie będziemy dawać pozytywnych recenzji, bo jakaś firma zapłaciła za "pięć gwiazdek", nie będziemy też reklamować zabiegów, na które nie stać przeciętnej kobiety. Zamierzamy polecać tylko rzeczy, które naszym zdaniem naprawdę zasługują na uwagę. Będzie dział "pozytywka", gdzie kobiety będą mogły publikować swoje historie, zdjęcia, filmiki, afirmacje etc. Będą też blogi, prowadzę rozmowy z chłopakiem, który pisząc, robi taką terapię swojej dziewczynie. Ona została inwalidką po wypadku i w związku z tym ma potężne kompleksy. A on ją strasznie kocha i pisze dla niej blog o tym, jaka jest piękna, cudowna i wspaniała. Mam nadzieję, że to, co robimy, ośmieli wiele kobiet, że powiedzą w końcu "dość" - nie akceptuję wmawiania kobietom, że zwężanie nosa i powiększanie biustu jest czymś, czego wszystkie mamy chcieć.

A co tam znajdzie przeciętny czytelnik - niekoniecznie mający problem czy kompleksy?

Inspirację. Będziemy pisać o paraolimpijkach, które na przykład nie mają ręki albo nogi, ale są wspaniałymi kobietami, które pokazują, jak walczyć - i opowiadają swoje historie, inspirując innych. Może też jakąś chwilę refleksji nad swoim życiem, nad własnymi problemami. To takie trywialne mówić: "Och, ja siebie nie akceptuję" . To pomyśl teraz, co by było, gdyby życie posadziło cię na wózku inwalidzkim? To jest dopiero wyzwanie - zaakceptować całkiem nowego siebie. I to daje do myślenia, jak często po prostu bluźnimy, narzekając na cokolwiek... Ale też będziemy mieć szereg artykułów poradnikowych dla pań, które są zdrowe, a nie wiedzą na przykład, jak się malować, by optycznie powiększyć oczy, jak dobrać właściwą fryzurę do - na przykład - odstających uszu, co nosić, żeby ich figura wyglądała na smuklejszą, itd. Ta wersja portalu, która jest teraz, to wersja testowa, bo chcemy sprawdzić funkcjonalność naszych działów oraz to, czy w ogóle portal jest odbierany jako przyjazny. Czekamy więc na opinie, które znacząco wpłyną na to, co w portalu się znajdzie.

Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne)Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic - z plamami pod "toną" makijażu (fot. archiwum prywatne)

Skąd lekarze, z którymi udało ci się nawiązać współpracę, i jakim cudem namówiłaś ich do robienia tego wszystkiego za darmo?

Robią to wszystko za darmo. Obdzwoniłam lekarzy, których pamiętałam z czasów programu medycznego "Encyklopedia Zdrowia", jaki prowadziłam w Polsacie, takich, do których miałam zaufanie, że są dobrymi ludźmi, i powiedziałam - robię taki portal, potrzebuję lekarzy, którzy nie tylko kochają swoją pracę, ale kochają też ludzi i chcą im pomagać. Na razie współpracujemy z dr. Maruszą, który jest naszym dobrym duchem. O innych na razie nie mówię, bo jesteśmy na etapie układania się. Do mojej akcji dołączyła też Marka Lilou, która jest bardzo zaangażowana społecznie. Właścicielka Magdalena Mousson Lestang wsparła moje działania i postanowiła przeznaczyć jeden z modeli Lilou jako symbol akcji, taki talizman który ma dodać siły i energii wszystkim osobom, które chcą uwierzyć w siebie i pokazać innym, że warto do tego dążyć. Lilou to był łut szczęścia. Po prostu się do nich odezwałam i okazało się, że to kolejni fantastyczni ludzie, których los postawił na mojej drodze. Jak będzie dalej - zobaczymy.

Szukamy sponsorów, ale ostrożnie, bo nie wyobrażam sobie, żeby to miało zamienić się kiedykolwiek w sprzedajny portal. Dlatego jeżeli rozmawiamy z właścicielami sieci SPA, to mówimy: - OK, możemy was reklamować, ale pod warunkiem że ufundujecie dla naszych czytelniczek pakiety SPA, bo wiemy, że wiele z nich nigdy nie mogłoby sobie na taki wyjazd pozwolić. W ogóle muszę ci powiedzieć, że udało mi się zebrać wokół portalu niesamowitych, dobrych ludzi, którzy chcą robić fajne i, mam nadzieję, pożyteczne rzeczy. To są ot, choćby moje koleżanki, znakomite dziennikarki, które poświęcają swój czas wolny, by szukać ekspertów, bohaterek i tematów. To jest niezwykłe i świadczy też o tym, że nie wszyscy jeszcze w tym "szołbizie" zwariowali.

Na ile ten portal jest po to, by pomóc tobie?

Na pewno w jakiejś mierze jest też po to. Pracowałam w telewizji blisko siedemnaście lat. Kiedyś byliśmy rozliczani z pracy, z efektów, nie z zaliczonych ścianek, bankietów i pozowania z butem w ręku - co jest jakimś absurdem. Myślałam, że jak będę dobrze i rzetelnie wykonywała swoją pracę, to tym się obronię. Guzik! To tak nie działa. Nagle byłam w rzeczywistości, w której producent robi "ustawkę" i nasyła fotoreportera na dziennikarkę. Co to jest za "promocja" programu? Niestety, tak to teraz wygląda - pół dnia spędzone na fiokowaniu się, żeby zaliczyć kilka imprez, gdzie będą fotografowie. A potem sprzedaje się to ludziom. Kiedyś kompletnie nie miałam też do siebie dystansu i chłonęłam jak gąbka wszystkie uwagi i komentarze. Robiąc taki portal, dotykasz ludzkich historii, które przewartościowują ci myślenie zupełnie. Na przykład - pani prezes dużej firmy informatycznej, która miała wszystko, a potem przyszedł rak i to "wszystko" przestało mieć znaczenie. Ona zaczyna pisać blog, bo chce dawać ludziom nadzieję. Opowiada, jak wyglądał jej powrót do poczucia atrakcyjności, jakie stosowała "triki", żeby znów poczuć się piękną, bo choroba zniszczyła także jej wygląd.

Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne)Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne) Ewelina Kopic (fot. archiwum prywatne)

Poznałaś z bliska, od wewnątrz, świat celebrycki. Czy te wszystkie kobiety chcą tak wyglądać, czy ktoś im mówi, że muszą?

Wybrały sobie zapewne taką drogę. Chyba nie należy ich za to winić. Po pierwszej zmianie być może poczuły się lepiej, więc decydowały się na kolejne zmiany. A może zauważyły, kto się sprzedaje, kto jest promowany, i uznały, że warto to powielać. Nie wiem. Dla mnie o niebo piękniejsza jest Martyna Wojciechowska, która w swoim programie biega utytłana błotem, często spocona i bez żadnego makijażu, z włosami spiętymi w kucyk, niż jakaś zagłodzona pani - tu już może lepiej bez nazwisk - która jest cała "zrobiona". Jakim absurdem jest rozpisywanie się o tym, jak jakaś pani powiększyła sobie biust, żeby zrobić prezent swojemu mężowi?! Do czego to doszło? To nie jest tak, że ja neguję operacje plastyczne! Absolutnie nie. Wszystko jest dla ludzi i jeśli ktoś ma fantazję przyszyć sobie nos do czoła lub ucho do brody, niech to robi i innym nic do tego! Tylko niech ta pani nie chodzi i nie opowiada, że zrobiła jej to dieta, bo jeśli coś takiego mówi dziennikarka, to ja sobie myślę, że w każdej innej sprawie, tak jak swoją twarz, naciąga też komentowaną rzeczywistość Zgadzam się, że jeżeli ktoś ma poważne defekty, to warto je korygować, i o tym też jest ten portal.

W momencie kiedy będziemy mieć bohaterki, które mają blizny na twarzy albo są po udarze, mają porażony nerw twarzowy, będziemy im przywracać symetrię i pomagać jak się da. W przyszłym roku powstanie fundacja także w tym celu. I to jest coś innego niż fanaberyjne poprawianie sobie urody w nieskończoność. Uważam, że to jest ogromna pułapka i że prędzej czy później budzi frustrację, bo często problemem nie jest nos, który jest "najgorszą tragedią życia", ale głowa. Zanim zaczniemy poprawiać sobie wszystko, spójrzmy na siebie z życzliwością i zastanówmy się, czy aby na pewno jest konieczne posuwanie się do radykalnych cięć.

A jak wyglądał proces twojej autoterapii, o której wspomniałaś?

Po pierwsze - decyzja o odejściu z telewizji. Życie przez kilkanaście lat w sytuacji, kiedy jesteś bezustannie oceniana i porównywana, powoduje, że masz często na swój temat jak najgorsze zdanie. Ja miałam niebezpiecznie zaburzoną samoocenę. Dwukrotnie poszłam do psychologa, ale nie miałam pieniędzy na serię wizyt, poza tym uważam, że mówienie "chodźcie na terapię, chodźcie do psychologów" jest robieniem ludziom krzywdy, bo ludzie, którzy płacą rachunki i mają wyliczone pieniądze "od do", nie mają pieniędzy na psychoterapeutów czy psychologów, choć oczywiście można próbować korzystać z państwowych specjalistów. Ja zupełnie nie wiem, jak to działa, więc w tej kwestii się nie wypowiadam. W portalu zamierzamy mieć filmy, które pokazują, jak wygląda taka terapia, i mam nadzieję, że każdy będzie mógł coś dla siebie z tego wyciągnąć.

Odcięcie się od mediów, a co za tym idzie, często złośliwych komentarzy - bardzo mi pomogło. Wiesz, co często gubi ludzi pracujących w telewizji? Chęć podobania się wszystkim! Ja w sobie miałam kiedyś taką potrzebę, żeby wszyscy mnie akceptowali. Tak się zwyczajnie nie da. Proces dochodzenia do momentu, w którym pozwoliłam sobie na bycie taką, jaką jestem, i zaakceptowanie siebie, trwał długo. To banalne, ale dzień w dzień wstawałam rano i mówiłam sobie, że jestem super (śmiech). Serio!

Po jakimś czasie tej " terapii" po raz pierwszy od dziesięciu lat wyszłam na ulicę w krótkim rękawie. Tak jak stałam w domu - po prostu wyszłam do sklepu. Kiedyś używałam hektolitrów samoopalacza, szedł mi jak woda. W tym roku miałam jeden i wiesz co? Nadal stoi niezużyty na półce. Ja mam sporo plam, nie tylko na rękach - na twarzy też. Mechanizm włączający bielactwo jest jak nagłe siwienie czy łuszczyca. Przeżyłam straszną rodzinną traumę, bardzo silny wstrząs emocjonalny. Kilka dni później na nadgarstku pojawiły się pierwsze plamy. Ale zbagatelizowałam to, myślałam, że może to reakcja uczuleniowa albo perfumy tak zareagowały na słońce. Ale potem pojawiały się kolejne - na łokciach, i kolejne, i kolejne, a ja byłam coraz bardziej pozamykana i wystraszona, że ktoś zobaczy, jak wyglądam. Bo oczywiście byłam pewna, że wszyscy to widzą. Do telewizji przyjeżdżałam zawsze już pomalowana. Trudno to wytłumaczyć, bo ktoś może powiedzieć: "A co ona wygaduje, to jest kilka białych plamek" . To nieprawda. Ale ja je naprawdę w końcu polubiłam, bo dorosłam do tego, że naprawdę dobrze być sobą.

Ewelina Kopic . Dziennikarka i prezenterka, w telewizji pracowała przez 16 lat. Była w tym czasie, między innymi, współgospodynią programu "Pytanie na śniadanie" (TVP) i porannego pasma Nowy Dzień w Polsat News. Przez wiele lat związana z showbiznesem, który przybliżała widzom w programach "W blasku fleszy" i "Kręcimy z Gwiazdami". Założycielka portalu "Dobrze Być Sobą".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.