W poszukiwaniu miłości. Zaufasz algorytmowi?

Czy uważasz, że matematyczny algorytm powinien decydować za ciebie jaki samochód kupić, albo jak urządzać twoje mieszkanie? Nie? To dlaczego chcesz, żeby szukał ci miłości?

Serwisy randkowe stały się na przestrzeni ostatnich lat wielomiliardowym biznesem i uległy daleko idącej specjalizacji. Są takie, których celem jest jedynie wyszukiwanie partnerów w wiadomym celu, i te dla szukających prawdziwej miłości. Niszowe - dla przedstawicieli różnych zawodów, wyznawców religii, wielbicieli mundurowych czy amatorów sado-maso. Dla nastolatków i seniorów. To już nie ogłoszenie na przedostatniej stronie gazety: "samotny brunet lat 40 pozna miłą samotną panią, by wspólnie spędzać czas. Najchętniej blondynkę z małego miasta. Ja koziorożec" , ale profile powstające po odpowiedzi na dziesiątki pytań od tych podstawowych, o wiek, wzrost, miejsce zamieszkania i preferencje, po poglądy polityczne, stosunek do zwierząt, dzieci, palenia papierosów i używania alkoholu i narkotyków (hej, ABW! Nie musicie nas szpiegować sami wam wszystko powiemy!). Na podstawie długaśnego kwestionariusza program tworzy też profil idealnej dla nas osoby. Finalnie powstaje "samotny brunet lat 40 pozna miłą panią" ale przynajmniej mamy poczucie tego genialnego dopasowania.

Według najnowszych badań na Wyspach Brytyjskich (w Polsce, niestety takich nie znalazłam) 28% Brytyjczyków szukało w 2014 roku miłości w sieci. Po raz pierwszy to więcej niż tych proszących o pomoc w poszukiwaniach i umawianie znajomych.

Znam, może nie wiele, ale kilka udanych par, które poznały się przez internet. Ogólnie, odnoszę wrażenie, że wszyscy znajomi korzystający z serwisów randkowych opowiadają głównie mrożące krew w żyłach historie o dziwakach i zboczeńcach z internetu albo smutniejsze, bo pełne rozczarowania "on na żywo okazał się zupełnie inny" , "ona chyba kompletnie nie jest podobna do siebie ze zdjęć" , "raczej nie zrobiłem na niej wrażenia a tak fajnie się rozmawiało w necie" . No właśnie - "na żywo" stanowi zawsze zasadniczą różnicę w relacjach międzyludzkich. Nikt za nas nie spojrzy głęboko w oczy, nie posłucha tembru głosu, nie opisze tego sposobu w jaki ktoś pije herbatę.

 

Nie chodzi jedynie o serwisy randkowe, ale o każdą narzuconą formę dopasowania. Byliście kiedyś swatani przez znajomych? Zazwyczaj, to kompletna katastrofa. "Wiesz, jest taki kolega z pracy Wojtka, lubi motory i samotne wycieczki, NA PEWNO będzie idealny dla ciebie". W rzeczywistości okazuje się, że kolega owszem lubi te wycieczki, ale całkiem samotne, potrafi na przykład zniknąć sam w Bieszczadach, bez wieści, na kilka tygodni i między innymi dlatego rozpadł się jego poprzedni związek. A w ogóle to chyba ma problem z alkoholem i nienawidzi zwierzaków i dzieci, a ty masz trzy koty i myślisz, że już pora się ustatkować i zastanowić nad założeniem rodziny. Na właśnie - nikt za nas nie powinien wybierać.

Poza tym, jak fantastyczny i piękny jest aspekt poznawania drugiego człowieka! Te nocne rozmowy przy winie, spacery do białego rana, wyznania i opowieści z gatunku "nikomu chyba tego nie mówiłem". Tymczasem, idąc na pierwszą randkę z człowiekiem podsuniętym przez serwis, o profilu zgodnym, według algorytmu, o 80%, mamy wrażenie, że wiemy już o nim wszystko. Na przykład, że jest rozwiedziony - i z suchej informacji na ten temat tworzymy sobie jakiś obraz, bez dodatkowej informacji, jaką mielibyśmy, gdyby to padło w trakcie rozmowy. Wtedy do "jestem rozwiedziony" doszłaby pozawerbalna informacja o tym, w jaki sposób zostało to powiedziane, jakim tonem, czy sprawa jest już dawno przerobiona przez delikwenta, czy może wciąż ewidentnie gryzie, a my jesteśmy kandydatem lub kandydatką na zrobienie eks na złość.

Komputer tego nie powie, nie wyliczy, szczególnie, że wszyscy tworząc swój internetowy obraz łżemy jak z nut. Nie? Ręka do góry, kto nie wrzuca korzystniejszych zdjęć na profil na Facebooku, albo nigdy nie odznaczał się z wrzuconych przez kogoś fotek z imprezy (tak, tych na których wyglądasz jak obłąkana kuzynka Quasimodo, a w ogóle od kiedy ty palisz?!).

Dlatego na wiosnę postuluję: kochajcie się, łączcie się w pary, dziewczyny bądźcie dla nich dobre na wiosnę i wszystkie te inne hasła. Nie oddawajcie swego losu w ręce maszyny. Ja wiem, że to nie jest tak, że tego jedynego poznaje się w ogonku do warzywniaka, ale na pewno mniej jest rozczarowań, gdy poszukiwania przerzuci się do prawdziwego świata. Wszak, w warzywniaku nikt nie zakłada, że znajdzie tego jedynego.

Jeżeli jednak jesteście przekonani, że w sieci gdzieś jest wasz idealny partner, polecam artykuł z ostatnich "Wysokich Obcasów Extra" o tym, jak stworzyć profil idealny i jak z sukcesem szukać w sieci miłości.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.