Czego bezdzietni nie wiedzą o życiu?

Ludzie bezdzietni nie zdają sobie sprawy z tego, że w towarzystwie dzieci najzwyklejsze rzeczy, których się nie zauważa, nagle stają się RZECZAMI pochłaniającymi energię, uwagę, czas i nerwy. O co mi chodzi? Już tłumaczę.

Wyjście z domu

Normalne, takie do przedszkola albo na spacer. Niech będzie, że zimą, latem jest łatwiej. Dorosły ubiera się i wychodzi. Zamyka drzwi i... już. Kiedy masz dziecko, sprawy wyglądają odrobinę inaczej.

Niby super, ale nago byłoby fajniej (fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

- Kochanie, chodź, musimy już iść. - Tak, tak, jeszcze tylko chwilkę się pobawię. Ja tu właśnie pendolino jadę i wiesz, ono zaraz wjedzie do lasu, i tam będzie wypadek, lalka wpadnie pod pociąg, nie wiem, czy da się ją uratować, potem musi przyjechać karetka, wiesz łyju łyju, zawiezie ją na ostry dyżur i tam, rozumiesz, ona musi mieć zaraz operację, no i jeszcze wiesz, z tym pociągiem coś trzeba zrobić, bo teraz znowu wpadł pod niego samochód i chyba się wykoleił. - Kochanie, rozumiem, ale wiesz, musimy iść do przedszkola, a ty jeszcze w piżamie. - Ale ja jestem głodna, już nie wytrzymam, nie dojdę do tego przedszkola, umrę z głodu! - Kanapka z miodem czy z pomidorem? - Nie wiem, a co to za bułka, co ona tu ma (żurawinę? słonecznik?), ja nie chce tej bułki, ja nie lubię, zwykłą chcę! - Ale nie ma innej bułki, albo zjesz tą, albo albo nie ma nic innego. - To ja chcę ryż. - Ale nie ma ryżu, nie zdąży się ugotować. - To zjem miód, sam miód, żeby kompletnie nie umrzeć. A w ogóle to czy my nie możemy zostać cały dzień w domu?

(za chwilę, przy pierwszych próbach ubierania się) - Ale ja nie założę tych spodni, te spodnie są niewygodne, one mi spadają, gryzą mnie, nie lubię ich, źle się układają. Rajstopy? Chyba żartujesz, rajstopy są najgorsze. - Legginsy? - Spadają. A te majtki są za małe, za ciasne, gryzą mnie i obściskują, nie chcę ich! Nie lubię długich skarpetek, one są niewygodne, te krótkie tylko - Ale te krótkie nie są dobre na mróz, będzie ci zimno. - Ale ja nie chcę żadnych skarpetek, czy ja nie mogę iść po prostu w sandałkach? - Niestety, to niemożliwe, bo jest mróz. - Ale ja nie lubię tylu ubrań i jeszcze te rękawiczki, one są takie niewygodne, o nie, nie ma mowy, nie założę szalikaaaaa. Nie chcę kremu, nie po oczach!

Mija pół godziny - czterdzieści minut. Dziecko jest względnie ubrane (ma krótkie skarpetki tzw. "stópki" do zimowych butów, co później stanie się przyczyną udręki matki i dziecka, kiedy te skarpetki zaczną się zsuwać z nóg i trzeba będzie na 500 metrach trzy razy ściągać buty i poprawiać te cholerne za krótkie skarpetki, ale obydwie jeszcze o tym nie wiedzą), nie ma rękawiczek i szalika, ale powiedzmy, że przez 10 minut nie zamarznie na kość, ale wszyscy już mają dość tej walki. I właśnie wtedy, oczywiście, dziecko stwierdza, że chce mu się siku. Nie ma szans, żebyśmy zdążyły do przedszkola na śniadanie, nie ma szans, żebym zdążyła do pracy. A to tylko jedno dziecko! Co robią rodzice bliźniaków? Jak sobie radzą rodzice np. czterolatki i dwulatki, które świetnie się razem nakręcają? W którym momencie strzelają sobie w łeb? Jakie uspokajacze łykają zaraz po wstaniu?

Jazda samochodem.

Najpierw oczywiście trzeba się ubrać, ale o tym już pisałam, więc nie będę się powtarzać. Samochód wystarczy.

"Ale ja nie lubię samochodeeeem. Nie możemy pojechać metrem? - Nie, kochanie, nie możemy, bo do babci i dziadka metro nie dojeżdża. - A nie możemy pojechać pociągieeeem? - Nie, kochanie, bo do babci i dziadka pociąg nie dojeżdża. - Ale ja nie lubię samochoduuu, ja się w samochodzie źle czuję. - Może dzisiaj będzie lepiej? - Ale włączysz mi radio Bajka (brrrrr)? Albo "Lata ptaszek"? Albo "Misia i Margolcię"? - Tak, włączę. - Ale weź mi piciu. I chrupki. I ciasteczka. I otwórz mi okno, chcę, żeby na mnie wiało. - Ale jest mróz, niestety, nie mogę ci otworzyć okna. - Ale mi jest niedobrze! - Ale jeszcze nie jedziemy. - Ale mi już jest niedobrze!

Jedziemy. Śpiewamy "My jesteśmy rada puchaczy, rada puchaczy, rada puchaczy". - Niedobrze się czuję. - Zamknij oczka, spróbuj się przespać. - Ale ja nie mogę się przespać, przecież jest dzień! - Ale jak zamkniesz oczy i spróbujesz i się uda, to nawet nie poczujesz, że jedziesz samochodem. - Ale ja nie mogę, ja słucham! - Przyciszyć? - Nie, przecież ja słucham! Piciu! Zalałam się, łaaaaa! Niedobrze mi! Siku! Zatrzymaj.

Trzy przystanki i jeden bełt później jesteśmy na miejscu. 40 minut później niż zakładaliśmy. A mieliśmy do pokonania zaledwie 30 km szybką trasą (dwupasmową bez korków).

Idziemy spać

Niby prosta czynność. Człowiek się myje, myje zęby, kładzie się do łóżka, coś tam może przeczyta, jakieś pół strony, a potem nagle zapada w ciemność i następnego dnia już nie pamięta, co czytał, ani kto mu sprzątnął książkę z łóżka. Kiedy masz dziecko, zasypianie wygląda zupełnie inaczej. Jeśli chcesz, żeby następnego dnia dało się ściągnąć z łóżka przed ósmą (śniadanie w przedszkolu o 9.00), wiesz, że o 21.00 musi spać. W ogóle to chciałbyś, żeby spało o 20.00, w końcu trzeba jeszcze fuchę napisać i serial obejrzeć, ale niestety już wiesz, że to niemożliwe, bo rytuał zaganiania trzeba by zacząć o 18.00, a o 17.00 najwcześniej odbierasz dziecko z przybytku. W każdym razie zaczynasz o 19.00.

"Kochanie, idziemy się kąpać. - Ale ja nie chcę się kąpać, kąpałam się wczoraj. - Ale dzisiaj też trzeba się umyć, bo się pobrudziłaś. - Ale ja jeszcze nie zdążyłam się pobawić, rano też mi nie dałaś się pobawić, kiedy ja mam się bawić? Moja siostra (lalka, przyp. red.) potrzebuje opieki, zobacz, płacze, ja ją muszę uspokoić, utulić, pocieszyć. Cały dzień siedziała sama w domu, jak myślisz, jak ona się czuje? Ja jej nie mogę tak zostawić. Poza tym muszę sprawdzić co z tym pociągiem, czy tam już wszystko naprawione, czy można jechać dalej, to jest pendolino, on się nie może tak spóźniać. Jak ty byś się czuła, gdyby ci pendolino nie przyjechało na czas? No i jeszcze chciałam zrobić wyścigi samochodowe, i... - Kochanie, weź sobie może te foremki, i te laleczki, one jakoś tam przeżyją kąpiel i chodź do wanny. Idę nalać wodę (jak dobrze pójdzie to pół godziny później dziecię jest zawleczone do wanny. Jak dobrze pójdzie to nie chce jej się bawić w wannie, więc po 5 minutach jest po myciu i po sprawie. Ale jak zabawa w wannie jest super, to mamy z głowy kolejne pół godziny). - Wychodzimy. - Ale ja się tu fajnie bawię. - Ale woda już wystygła. - To mi dolej ciepłej (no tak, logiczne). - Jeśli chcesz, żebym ci poczytała, musisz wyjść natychmiast. - Wychodzę. (potem jeszcze trzeba umyć te zęby, wiadomo, znów ta historia o bakteriach, które robią dziury, pamiętasz ten odcinek "Było sobie życie?" . Dobra, udało się, leżymy). - Co poczytamy? - Nie wiem - To może ja wybiorę? - Taaak. - Może to? - Nie, tego nie lubię. - Może to? - Nie, na to nie mam ochoty. - Może to? - Nie, tego nie znam. - Może to? - Nie, może tamto? - Ok, ale nie zdążymy całego, bo za długo szłaś do wanny i za długo siedziałaś w wannie. - Całeeeee. A może mi coś opowiesz? Zamiast czytania? Jak byłaś mała? Wiesz, jak chodziłaś po drzewie i spadłaś. Albo jak cię ugryzł pies. Albo jak chomik wygryzł dziurę w dywanie (ok, czytamy, opowiadamy, o matko, już 20.45, a jeszcze musi zasnąć! Gasimy światło, zaczynają się opowieści o przedszkolu, no przecież muszę wysłuchać, potem rozmowa z wszystkimi pluszakami...) - A gdzie jest kicia kocia? Jestem głodna. Chcę mi się pić. I siku. Mamusiu, to straszne, nie mogę zasnąć!

Pewien brytyjski komik powiedział kiedyś, że bezdzietni mówią sobie wieczorem good night , a ci z dziećmi good luck . I coś w tym jest...

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA