10 dowodów na to, że szwedzkie książki dla dzieci są najlepsze

Zakochałam się w książkach ze Szwecji. Tych dla dzieci. Nie, nie chodzi mi o "Dzieci z Bullerbyn" czy Pippi Langstrumpf (choć te też kocham) tylko o coś nowszego. Dlaczego właśnie stamtąd? Zaraz wam wytłumaczę.

Szwecja stoi bardzo wysoko w moim prywatnym rankingu państw, gdzie się dobrze żyje. Być może dlatego, że nie znam jej wcale tak dobrze, a to, co na jej temat wiem, bardzo mi się podoba. Najdłuższy na świecie urlop macierzyński (półtoraroczny bodajże), urlop tacierzyński , który niewykorzystany przepada, te żłobki, przedszkola, wysoka świadomość społeczna, szacunek dla dzieci, pomoc państwa w rozmaitych sprawach, np. w opiekowaniu się starymi, schorowanymi rodzicami, ładne domki, brak płotów, ładny design. Ale najbardziej chyba urzekła mnie historia koleżanki, która pojechała tam pracować na uczelni. Bardzo długo szykowano jej pokój do pracy, biurko i krzesło. Okazało się, że ma pracę siedzącą i wszystko tam trzeba idealnie zaplanować. Światło, wysokość biurka i krzesła, podnóżek, te sprawy. Chodzi przecież o to, żeby jak najmniej ucierpiały jej plecy, bo siedzenie, wiadomo, jest bardzo niezdrowe. Na samym początku dostała również darmowy karnet na basen z zaleceniem, ile razy w tygodniu powinna pływać, żeby zadbać o swój kręgosłup. Najpierw nie mogłam uwierzyć, potem się rozmarzyłam. Ale szybko mi przeszło, jak tylko doszłam do swojego stanowiska pracy. Ale nie o tym miałam pisać, tylko o książkach dla dzieci . Dlaczego tak bardzo mi się podobają?

1. Bo występują w nich panowie przedszkolankowie , a opiekunki do dzieci mają ostry makijaż, dziary i nazywają się, np. Puma.

panprzedszkolanekpanprzedszkolanek fot. Ręka Pan przedszkolanek - w Polsce prawie niespotykany. fot. Ręka

2. Bo samotne matki w nich wyglądają np. tak, jak ta poniżej i wszyscy już wiedzą, że ta pani zalicza taki wpieprz w życiu, że nie trzeba nic więcej tłumaczyć (później, z tego wszystkiego zamienia się w smoka, ale okazuje się, że to jej bardzo dobrze robi na głowę).

samotnamatkasamotnamatka fot. Ręka Matkom zawsze brakuje rąk i nigdy nie wiadomo, gdzie położyły telefon i klucze Fot. Ręka

3. Bo występują w tych książkach samotni rodzice, rodzice rozwiedzeni, rozwodzący się, konkubenci i konkubiny. Tak, wiem, niektórzy powiedzą, że takie książki promują zły obraz rodziny, mi się jednak wydaje, że one nic nie promują, tylko pokazują jak naprawdę wygląda rzeczywistość, a przez to oswajają ją dla dzieci.

4. Bo występują w tych książkach dzieci o rozmaitych odcieniach skóry. Jak również dzieci grubsze, dzieci "dziwne", odstające od innych. I te dzieci dają radę wśród innych.

5. Bo dziewczynki lubią tam czasem grać w piłkę, grzebać się w błocie, rzucać kamieniami, a chłopcy bawić się lalkami i przebierać za księżniczki i nikt im nie mówi, że to zabawa tylko dla dziewczynek i żeby się zajęli czymś bardziej męskim.

zdziewczynkamizdziewczynkami Fot. Ręka Pobawią się ze mną, czy nie? Fot. Ręka

6. Bo raczej nie przychodzi tam w najlepszym momencie zabawy pani / pan / mama / tata i nie mówi, że już koniec / że za głośno / że się pobrudziło / spociło / nie tak wycina / nie tak i nie to i nie tamto też.

7. Bo ciekawe, co oni tam robią na górze tego rysunku (są w pralni)? Przecież nie wieszają prania z przymkniętymi oczami, jedno za drugim? (zauważyłam to dopiero przy trzecim czytaniu, bardzo mnie rozbawiło).

pralniapralnia Fot. Ręka Tam na górze to mi wygląda na orgazm. Fot. Ręka

8. Bo panowie mogą tam prać, wieszać pranie , zmywać, zostawać z dziećmi, a mamy pracują intensywnie i czasem nie mają czasu i to jest naprawdę wspaniałe. Taki banał, który cieszy.

praniepranie Fot. Ręka Bo pranie to nie wstyd i nie hańba Fot. Ręka

9. Bo są mistrzami surrealistycznych przygód dzieci , mieszania świata realnego z tym wyśnionym czy wyimaginowanym, a przedstawiają to tak, że człowiek sam nie wie, co jest czym i to jest świetne.

10. Bo tylko Szwedzi mogli napisać "Wielką księgę siusiaków", "Wielką księgę cipek" , "Małą książkę o miesiączce" w taki sposób. Czyli zabawnie, żartobliwie, a również tak, żeby przekazać wiele ważnych informacji, o które dzieci mogą wstydzić się pytać dorosłych i obedrzeć pewne sprawy z tabu.

siusiakisiusiaki Fot. Ręka Szalejące siusiaki Fot. Ręka

Są jeszcze filmy (chociaż miałam pisać o książkach, ale co tam) . Dla najmłodszych. Z aktorami, o twarzach jakże innych od tych dobrze znanych, hollywoodzkich. Ostatnio zachwycił mnie "Kacper i Emma" (dobra, on jest norweski, a nie szwedzki, ale bardzo mi tu pasuje. Poza tym to Skandynawowie, tak samo oświeceni, jeszcze bogatsi). Prosta opowieść o przyjaciołach z przedszkola. Emma to córka samodzielnej mamy (jej tata umarł, cóż, tak też się czasem zdarza), jej przyjacielem Kacprem i jego siostrą opiekuje się na co dzień tata, bo mama bardzo dużo pracuje w korporacji. A w dodatku tata i mama właśnie mają kryzys. Kłócą się nieustannie, Kacper kompletnie nie umie sobie z tym poradzić i boi się, że jego rodzice też się rozstaną (usłyszał o tym od innych dzieci z przedszkola). Poza tym Kacper jest zazdrosny, bo tak się jakoś stało, że Emma ma nowego najlepszego kolegę (w każdym razie tak uważa Kacper). Mamy tu cały przegląd dziecięcych lęków i traum, ale też obraz pięknej, dziecięcej przyjaźni, pięknej relacji z dziadkami. Dorośli nie są nadopiekuńczy, powiedziałabym nawet, że nie wtrącają się za bardzo w sprawy dzieci, chyba że te wymykają się spod kontroli (czyli komuś grozi realne niebezpieczeństwo). Wszystko podane w sposób prosty, nienachalny, bez zbędnego moralizowania, wolno, tak, że nawet moja trzyletnia córka była w stanie zrozumieć. Kopalnia tematów do dyskusji z dzieckiem. Moje pytanie brzmi - czy najpierw było oświecone społeczeństwo, a potem ono wydało owoc, czyli dobre książki dla dzieci, czy wprost przeciwnie? To najwspanialsze książki dla dzieci tak wpłynęły na rzeczywistość?

P.S. Korzystałam z książek Piji Lindenbaum (wyd. Zakamarki): "Pobawimy się", "Filip i mama która zapomniała", "Igor i lalki", "Nusia i wilki", "Nusia i baranie łby", "Nusia się chowa". "Jak tata się z nami bawił" Ulf Starka i Mati Lepp (Zakamarki), "Wielkiej księgi siusiaków" i "Małej książce o miesiączce" (wyd. Czarna Owca). Wspomniałam o filmie "Kacper i Emma" w reżyserii Arne Lindtnera Naessa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.