Dlaczego nie możemy normalnie porozmawiać o kasie?

Pierwszy powód jest banalnie prosty - bo nam na to korporacyjna umowa nie pozwala. Ale nie wszyscy pracują w korporacji i nie wszyscy są zobowiązani do takiej tajemnicy. Poza tym żeby nie było - moim zdaniem ta tajemnica działa na naszą niekorzyść. Bo nie wiemy, jak się zarabia w firmie i nie wiemy, czy ewentualnie mamy szansę wynegocjować jakąś podwyżkę.

Mnie zawsze bardzo interesowało, ile kto zarabia. Nie tylko z próżnej ciekawości. Chcę wiedzieć, czy jestem dobrze opłacanym pracownikiem, czy ktoś może jednak korzysta z mojej naiwności i niewiedzy. Chcę wiedzieć, czy dobrze wybrałam miejsce pracy, czy dobrze wybrałam zawód. A może powinnam się przekwalifikować, bo wtedy będę mogła zarobić więcej? Tak, wiem, również Gazeta Wyborcza robi czasem rankingi zarobków i stara się pokazać, ile zarabia się na jakim stanowisku (i w jakim mieście). Ja jednak zawsze wolałam takie informacje sprawdzić osobiście. Bo "widełki" mogą być bardzo duże. Bo liczy się staż, doświadczenie, umiejętności, dziesiątki rzeczy.

W moim zawodzie (jestem dziennikarką, bardzo mi miło), w ciągu kilku ostatnich lat stawki bardzo spadły. Kiedy "wchodziłam do zawodu" w gazetach kolorowych, gdzie pracuję, były do zgarnięcia prawdziwe kokosy. Potem, z roku na rok, stawki malały, malały, malały. Wielu moich znajomych dziennikarzy postanowiło więc zmienić zawód. Piszą blogi, szyją ubrania, pracują w PR, w reklamie, w telewizji (na przeróżnych stanowiskach). Kiedy ich spotykam, chcę wiedzieć, czy ta decyzja się opłaciła. Czyli? Chcę wiedzieć, ile zarabiają. Chcę wiedzieć, czy da się wyżyć z pracy freelancerskiej (czyli ile się dostaje za teksty, kiedy się nie jest na etacie). Nie chcę budować swojej opinii o jakieś bajki i legendy. Potrzebuję konkretnej informacji. Bo może i ja powinnam pomyśleć o jakiejś alternatywie? Chcę wiedzieć, czy ta alternatywa ma sens?

Nie interesuje mnie to, żeby komuś zazdrościć. Nigdy nie miałam problemu z tym, że ktoś ma więcej ode mnie. Nie chcę również mówić: "o, patrz, głupsza ode mnie, a łoi taką kasę.". Daleko mi do takiego myślenia. Zdaję sobie sprawę, że interesem pracodawcy jest zapłacić mi jak najmniej. Moim - zarobić jak najwięcej. Dlatego chcę wiedzieć, jakie są opcje. Albo ile mogę chcieć za rozmaite "fuchy". Jeśli mnie zapraszają do TV - to czy powinnam chcieć za to kasę. Jeśli piszę odcinek serialu - ile to kosztuje. Jeśli mam być ghostwriterem - to za ile. Milion pytań, o milion różnych rzeczy.

Ja wiem, niektórzy uważają, że nie wypada. Że to objaw złego wychowania, bo "damy i dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają". Ok, trudno. Nigdy nie byłam damą. Nawet nie próbowałam być. Jakoś dam sobie z tym radę. Żeby nie było - nie pytam ledwo poznanej osoby o zarobki. Chyba, że to temat wywiadu ;-)

Są tacy, którzy udzielają odpowiedzi wymijających. "Wystarczająco". "Za mało". "Starcza na waciki i na ZUS". To ja już wolę, żeby powiedzieli, że nie chcą o tym rozmawiać. Tylko że ja na pewno zadam im pytanie: "Dlaczego?" Bo nie wiem, dlaczego nie powinniśmy o tym rozmawiać. Nie widzę tutaj tabu. Chyba że komuś taka wiedza może zaszkodzić. Tylko jak?

Więcej o:
Copyright © Agora SA