Bogactwo piwnego świata, czyli co ty wiesz o piwie?

Zdrowsze od wody i godne bogów - piwo, jeden z najpopularniejszych i najstarszych trunków świata. Podobno są tacy, którzy nie lubią piwa. Nie wierzę im, najpewniej nie znaleźli właściwego rodzaju, bo przecież za jedną wspólną nazwą kryją się skarby nieprzebrane.

Właściwie to wielu ludziom wystarczyłoby dzielenie piw na dwa rodzaje: tanie i te, których nigdy nie spróbują. Albo inny podział: jasne i ciemne. W tym drugim nie ma kłamstwa. Piwa można też podzielić według linii demarkacyjnej zwanej poziomem fermentacji. Mamy więc piwa dolnej fermentacji, czyli takie, gdzie temperatura fermentacji jest niska (zwyczajowo 5 stopni), a drożdże sobie leżą na dole, te piwa nazywane są lagerami. Są też piwa górnej fermentacji, gdzie temperatura musi być wyższa (25 stopni), drożdże zbierają się na górze, a powstałe w wyniku tej akcji piwa to ale.

Gdybyście byli upierdliwymi kucami, natychmiast pobieglibyście skomentować, że skandal, chamstwo oraz "jak można było pominąć piwa fermentacji spontanicznej". To może ja was wyręczę. Tak, są jeszcze takie piwa, specami od nich są Belgowie, ale obsesjonaci typologii przyporządkowują te piwa do rodziny ale'ów.

fot. Tadeusz Rolke/ AG

Przez szereg lat królowały u nas piwa lagerowe - same lagery, pilznery i porter bałtycki ; goryczkowe, czasem nawet aż nazbyt. Może od tego nadmiaru przelanej goryczy jedną z moich pierwszych piwnych miłości lagerowych stały się koźlaki, czyli bockbier. Słodsze, posiadające głębszy smak i niesamowity kolor, dodatkowo piwa sezonowe - na Wielkanoc osterbocki, w maju były maibocki, zimą pyszne wiezenbocki.

Wiem, że nie sztuką jest uwarzyć dobrego ale'a , lecz sztuką jest zrobić wyśmienitego lagera, ale jako człowiek prosty i niewymagający zbyt wiele od życia najchętniej sięgam właśnie po piwa dolnej fermentacji. Może dlatego, że są słodsze, a może to sentyment do pierwszego piwa pszenicznego, jakie w życiu wypiłam. Piwa, w którego słodko-orzeźwiającym smaku z miejsca się zakochałam. Co poradzisz? Nic nie poradzisz.

Fascynacja niemieckimi pszeniczniakami , białymi i ciemnymi szybko zmieniła się w obsesję degustowania coraz to nowszych odmian z małych i jeszcze mniejszych browarów. Pamiętam swoją pierwszą szklankę mlecznego stouta wypitą w jakiejś brytyjskiej tawernie. Piwo? Gęste jak śmietana? Słodko-gorzkie, zabójczo aromatyczne. Tak, taki właśnie był ten stout. Jak każde piwo tego konkretnego typu był też niskogazowany, co sprawiało, że skojarzył mi się z miejsca z mleczną zupą.

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Niegdyś mówiło się, że do stoutów trzeba dorosnąć. Mawiali to panowie z wąsem siedzący nad szklanicą ciemnego irlandzkiego piwa. Skoro tak, to co by powiedzieli o ale'ach typu IPA (Indian Pale Ale). To taki rodzaj piw, które potrafią wykręcić niewprawnemu degustatorowi kubki smakowe. Bywają niemiłosiernie cierpkie i gorzkie, a jednak... Mają w sobie to bogactwo smaku, które domaga się uwagi, a właściwie nieustannego testowania.

Co innego z piwem typu APA (American Pale Ale), słodkawe, lekkie, cytrusowe. Doskonałe na letnie upały. Wśród piw typu ale mamy jeszcze altbier , najstarsze niemieckie piwo. Mówi się, że pijąc altbier wypijamy łyk historii piwowarstwa europejskiego, jeśli tak, to w takim razie najpierw jest miło i przyjemnie, ale wszystko kończy się dość gorzko. Alt jest takim trochę ni to psem, ni wydrą wśród piw, bo ma trochę z lagerów, ale serce pozostaje ale`owe. Jeszcze zabawniej dzieje się z piwami belgijskimi.

Lambic , czyli wspomniane "piwo górnej fermentacji, ale spontanicznej", przez dość długi czas było poza zasięgiem mojej kieszeni, ale wyobraźcie sobie, jak uwiódł mnie jego aksamitny smak, kiedy wreszcie dane mi było spróbować tego niesamowitego belgijskiego piwa. Skurczybyki potrafią uwarzyć je tak, że oprócz goryczki, ma sporo słodyczy o owocowo-kwiatowego aromatu, który kojarzy się raczej z piwami typu ale. Lambic to piwo typowe dla regionu Belgii znanego jako Payottenland, natomiast mieszkańcy Flandrii warzą sobie piwo "Oud Bruins" , co podobno (jeśli wierzyć tłumaczeniom browarników) znaczy "stare brązowe". Jest dla odmiany kwaśne. Cóż, każda potwora znajdzie swego amatora.

Właściwie tych odmian i gatunków jest ponad sto, o każdym mogłabym powiedzieć coś dobrego, jedno jest pewne - nie zamierzam wam tu spisywać teraz encyklopedii, a raczej zachęcić do poszukiwań. Nie samym lagerem człowiek żyje, a nawet jeśli, to warto do niego zamówić kilka przystawek i na deser choćby i piwo bananowe z Afryki albo egipskie daktylowe, mango z jamajki albo w stylu niemieckim - kirschbbier.

Po co marnować życie, nie wychodząc poza obręb jednego piwnego smaku?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.