Podręczny słownik najpiękniejszych turystycznych kłamstw

Nie ma lepszej poezji niż ta, pisana przez autorów ofert na wyjazdy wypoczynkowe. Trudno też o doskonalsze metafory opisujące rzeczywistość niż te, używane w przewodnikach. Zapraszamy do świata magicznego brutalizmu. Przeczytaj, zanim zaplanujesz kolejne wakacje!

Jeśli jeszcze nie wiecie, to spieszę uprzejmie donieść, że trwa wielka wojna o waszą przyszłość, marzenia i portfele. To wojna wakacyjna, a zwycięzcą jest ten, komu uda się was złowić, czy to na apetyczną ofertę w biurze podróży, czy na kuszący opis w przewodniku turystycznym. Aby uniknąć niedomówień i pomówień publikujemy krótki i treściwy słowniczek objaśniający to, jak można odczytywać wybrane metafory, przenośnie i hiperbole stosowane przez największych wieszczy i romantyków.

W pobliżu - do 300 kilometrów, przy czym kilometr jest pojęciem względnym, odległość ta ulega relatywizacji zwłaszcza wystawiona na działanie morza. I tak: dla hotelarza 5 km od morza = 7 km wg Google Maps = 9 km w rzeczywistości = 11 km według roszczeniowego klienta składającego reklamację.

W samym sercu - gdziekolwiek, byle w granicach administracyjnych.

Blisko natury - dużo komarów, problemy z intensywnym aromatem pomieszczeń, w których obecne są/były zwierzęta hodowlane.

Tętniący życiem - żaden tam przyjemny gwar, zwyczajne napieprzanie - popołudniu dyskoteka, w nocy służby porządkowe, nad ranem dostawcy żywności, a w dzień korki.

Cichy i spokojny - totalne zadupie.

Przytulny - ciasny.

Klimatyczny - mroczny, niedoświetlony.

Oryginalny wystrój - po co zatrudniać dekoratora wnętrz, wystarczy, że zbierzemy wszystkie fotele od rodziny, dodamy mauretański stoliczek i tę chromowaną szafkę ze szklanymi drzwiami, a do tego bohomazy od Wujka Zenka.

Można skorzystać (występuje często w zdaniach ze sformułowaniem "dodatkowo można skorzystać z sauny ") - można, owszem, tylko jeszcze nigdy nie było otwarte, ot Pani Stenia zabrała klucze, bo tak to trzeba by było otworzyć i włączyć, a potem może jeszcze nawet posprzątać.

Malownicze - po prostu ktoś wreszcie zlikwidował te blaszane budy i wszystko zaczyna powoli wyglądać normalnie.

Szczególnie warte zwiedzenia - choć w okolicy są dziesiątki podobnych tu akurat dotarł autor przewodnika i tak ma być.

Bogata baza noclegowa - na miejscu odkryjesz, że otacza cię blokowisko, tylko, że w środku zamiast blokersów grasują all-inclusive'owcy, którzy święcie wierzą, że tak właśnie smakuje luksus.

Z dala od głównych szlaków - wszędzie roi się od brodaczy z plecakami, którzy podkreślają, jak wiele przeszli, by przetrwać krwiożerczą podróż autokarem do tego odległego od cywilizacji, za to pełnego brodaczy z plecakami, miejsca.

Mnóstwo atrakcji dla dzieci - zjeżdżalnia i piaskownica.

Urzekające pozostałości przedromańskiego grobowca - porośnięty chaszczami pagórek.

Właśnie zrewitalizowana - nie wiemy czego szukasz, ale tego już nie ma, bo pojawił się tynk i kostka bauma.

Multimedialne centrum informacyjne - zawiera niedziałające komputery, zmęczone setkami godzin wyświetlania tego samego telewizory oraz niekompetentnych pracowników, którzy ci nie pomogą, bo akurat tej informacji nie da się zgooglować.

Dobrze skomunikowany - w odległości do 6 km jest jakiś przystanek, być może nawet coś się tam zatrzymuje.

Gwarna rybacka wioska - śmierdzący spalinami i zepsutą rybą komercyjny port.

Cicha osada w otulinie gór - kilka niespecjalnie zadbanych chałup w podmokłej dolinie, dojazd wyłącznie drogami gruntowymi.

Oaza - jakikolwiek budynek oferujący akomodację.

Raj na ziemi - miejsce, w którym są palmy.

Typowy raj. fot. Szymon HolcmanTypowy raj. fot. Szymon Holcman Typowy raj. fot. Szymon Holcman Typowy raj. fot. Szymon Holcman

Nieodkryta przez turystów - te cztery autokary na godzinę są tu zupełnie przypadkowo.

Baśniowy pejzaż - kicz i womitalna feeria barw sprawią, że oszalejesz.

Kuchnia lokalna i domowe wina - cokolwiek, człowieku, cokolwiek, bylebyś nie miał żalu i nie narzekał, że to nie jest prawdziwy DEWOLAJ z prawdziwym SZARDONAJEM, tylko jakiś żylasty kotlet ze zlewkami z wczoraj.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.