Polaku, nie narzekaj! Łona i Webber wysyłają dźwiękową pocztówkę - wy też możecie!

Tadkowi przeszkadza właściwie wszystko - zimny kotlet, karłowata roślinność i nieinspirujący krajobraz. Maria też nie lubi polskiej rzeczywistości. Szczecińscy artyści Łona i Webber nagrali zabójczo zabawną piosenkę o wiecznym polskim narzekaniu i zrobili z niej pocztówkę dźwiękową. A ja postanowiłam poważnie sobie z nimi o tym porozmawiać.
 

Bohaterowie tej pocztówkowej opowieści są mocno niezadowoleni z życia, zastaną sytuację komentują niepochlebnie, wy tymczasem wyglądacie na takich, którzy rzadko narzekają, chociaż jeden niższy niż Clint Eastwood, a drugi nie umie tak strzelać. To tak od dziecka z tym nienarzekaniem?

Łona: Jesteśmy szczecinianami; narzekanie to nasza druga natura, pierwsza nawet. W ogóle Polaków dosyć trudno odwieść od narzekania, ja postanowiłem przypomnieć nam o wrodzonej Schadenfreude: nie martwmy się, inni mają znacznie gorzej . Cały czas czuję się szalenie niepatriotycznie z tym optymizmem, mam wrażenie, że w Polsce nie wypada się cieszyć z czegokolwiek. I zamiast się wreszcie dostosować - a to już powoli najwyższy czas - wciąż wyjeżdżam z tym optymizmem. Źle skończę.

Mnie to wszystko zaskakuje, bo znajomi muzycy zawodowi narzekają, że kultura to i tamto, odbiorca taki i owaki, a ci, którzy mają pracę inną, a grają po godzinach zrzędzą, że ciężko, że zmęczenie, że oni tu już piętnasty rok po klubach i wciąż nikt nie podziwia jak bardzo się poświęcają. A wy jesteście strasznie bezczelni z tym nienarzekaniem, słyszałam nawet, że Adam to się w czasie tras koncertowych do pracy przygotowywał, nad papierami siedział. I nie narzekał, jak to tak wypada?

Łona: Poczekaj, to jest trochę tak jakbyś zarzucała mieszkańcom Cardiff, że gadają o pogodzie. To jest fundament każdej rozmowy w Polsce, nasz polski small talk: narzekanie. Kiedy spytasz "co słychać " rzadko usłyszysz "doskonale ", to się nie mieści w naszym kręgu kulturowym. Usłyszysz natomiast: stara bida, jako tako , czy, jeśli trafisz na kogoś bardziej wyrafinowanego: stare k... nie chcą zdychać . Ja widzę znajomych muzyków, którzy borykają się wprawdzie z codziennością, czasami mocniej niż inni, ale grają z pasją, sprawia im to wielką frajdę i są w gruncie rzeczy ludźmi pogodnymi. A narzekają z przyzwyczajenia.

Na co najtrudniej jest wam nie narzekać?

Łona: Na pogodę. Klimat był raczej zawsze przeciwko nam.

Jak zauważać w życiu te pozytywne rzeczy?

Łona: Nie ma prostej recepty, a i ja nie jestem jakimś nadzwyczajnym specjalistą od tych spraw. Warto chyba mieć oczy otwarte i wyćwiczyć w sobie zmysł dostrzegania tych rzeczy. Ba, myśmy temu ważkiemu zagadnieniu poświęcili cały numer: " Patrz szerzej " i do niego uprzejmie odsyłamy.

Kiedy pojawiła się myśl, że czas zrobić coś dobrego i wysłać sobie pocztówkę?

Webber: To był impuls sprzed pięciu, może nawet siedmiu lat, kiedy podczas kolejnego przegrzebywania płyt w jednym z komisów muzycznych natrafiłem na sporą ilość pocztówek winylowych. Mieliśmy już za sobą debiut wydawniczy, przy którym zarówno singiel, jak i nasz album ukazały się na wosku, a to było naszym największym marzeniem. I właśnie w tym sklepie zrodziła się myśl, że warto byłoby kiedyś znaleźć się na takiej pocztówce. Problem w tym, że bardzo długo nie mogłem zlokalizować firmy, która była w stanie nam zaoferować wyprodukowanie takiego nośnika, aż do zeszłego roku, kiedy znalazłem kilka tłoczni na świecie, które podejmują się jeszcze takich działań.

Luzie mówią, że ta wasza pocztówka dźwiękowa to wielki powrót po trzech latach, ale ja mam wrażenie, że nigdzie nie odchodziliście, żeby teraz wracać, wszędzie jest was pełno, gracie regularnie koncerty...

Webber: Kilometraż na liczniku mamy spory, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch i pół roku, po wydaniu albumu "Cztery i pół" . W tym czasie rósł powoli kawałek krajowej drogi S3, która ostatecznie w tym roku połączyła nas przyzwoicie z centralną i południową częścią kraju. Na przestrzeni tych kilku lat można śmiało zauważyć jak ewoluuje Polska. Natomiast w tym roku jest nas trochę mniej; aktywność koncertową ograniczyliśmy na rzecz prac nad nowym materiałem.

Właśnie, Webber, mówisz o tym, że rosną nam piękne, długie proste drogi. Pewnie też napatrzyliście się na Polskę, bardzo się zmieniła od czasu, gdy po raz pierwszy w życiu ruszyliście w trasę koncertową?

Łona: Ja z nostalgią wspominam przydrożne bary; dziś tego już prawie nie ma. Jeździmy najczęściej po większych miastach, znakomita większość z nich mocno się rozwinęła, na co spoglądamy zazdrosnym okiem mieszkańców miasta nieco bardziej zaniedbanego. Nie da się też ukryć, że dróg przybywa, choć wciąż pod tym względem jest fatalnie, ponarzekam teraz: FATALNIE. U nasz właściwie jeszcze spoko, ale w Polsce wschodniej to już prawdziwy dramat.

Skoro o dramatach mowa, jak zmienia się wasz odbiorca? Pierwsi, którzy kupili "Owoce Miasta" to już stare, trzydziestoparoletnie dziady z dziećmi, wciąż czujecie, że są z wami?

Webber: Zaobserwować możemy to najbardziej na koncertach, na które uczęszczają zarówno najmłodsi miłośnicy naszych dźwięków, nasi rówieśnicy, z którymi dorastamy, wreszcie ludzie bardziej dojrzali od nas. Bardzo pozytywnie zaskakuje nas fakt, że mimo upływu lat umiemy znaleźć język porozumienia z najmłodszymi, a to już jest naprawdę następne pokolenie.

A mówią, że nowi są najgorsi; niewychowani, chamscy, niedouczeni, a najważniejsze, nie było ich z wami, kiedy ci starsi ekscytowali się mp3 "Gówniarze ze stażem" na stronach Enigmy. To jak to z nimi jest?

Webber: Są najgorsi! Robią hałas pod sceną, krzyczą w trakcie koncertów, piją piwo, czyli to co za młodu robił każdy z nas! A tak już bardziej poważnie mówiąc, to nie jest z nimi tak źle, choć czasem martwi fakt, że zamiast zacząć rozmowę z drugą osobą, z którą się właśnie spotkały, wolą ją najpierw oznaczyć na FB, albo strzelić fotkę na Instagramie. Jako fan muzyki mam swoich idoli, których muzykę zawsze kupuję, ewentualnie wybiorę się na koncert. Odnoszę wrażenie, że w tym aspekcie zmieniło się całkiem sporo. Dzięki nowym technologiom, młodym ludziom to nie wystarcza. Chcą być bliżej. Wiedzieć, co zjedliśmy na śniadanie, o której parzymy pierwszą kawę itd. Nie wiem, czy to jest istotna wiedza, ale to chyba już znak naszych czasów.

Słuchajcie, niejeden facet w waszym wieku był już co najmniej Wilkiem z Wall Street, w kosmos latał, albo nawet doprowadzał imperium do upadku a wy nagrywacie kolejny album hip-hopowy, nie macie nic innego w życiu do roboty?

Łona: Tego się nie da tak łatwo rzucić, to jest jednak mocno narkotyczna historia. Poza tym spójrz na to tak: na Wall Street kryzys za kryzysem, nawet bez naszej pomocy; na Marsa załoga już skompletowana, nie ma co robić po prostu. Zostaje imperium; rzeczywiście zdaje się, że rośnie nowe i samo się pewnie nie zawali, więc to jest jeszcze do wzięcia. Pożywiom, posmotrim.

Adamie, jestem ciekawa jak to jest z twoją pracą, wiem, że niebawem zostaniesz radcą prawnym, jak to wygląda, masz jakąś specjalizację - czy ja wiem - bardziej będziesz doradzał ludziom, czy, jak to się tam mówi "podmiotom gospodarczym"?

Łona: Zajmuje się prawie wyłącznie podmiotami gospodarczymi, głównie dużymi spółkami. To przeważnie sprawy z dziedziny prawa spółek handlowych i szeroko rozumianego prawa cywilnego. Poz tym "robię " w prawie własności intelektualnej, z naciskiem na prawo autorskie.

To się uzupełnia z tym, co robisz na scenie?

Łona: No właśnie to ostatnie się świetnie uzupełnia. Generalnie staram się jednak chronić prawo przed muzyką i odwrotnie; pilnie strzegę, by się zbyt często nie widywały. Gotowe jeszcze skoczyć sobie do gardła. A tak się składa, że to będzie moje gardło.

Brzmi to dramatycznie, to może ja zapytam na koniec co robicie na trzeciej zmianie, czyli totalnie po godzinach, czy to jest czas na ocalanie w sobie gówniarzy? Marnujecie czas na literaturę, filmy, albo zakładanie rodziny?

Webber: Na trzeciej zmianie, o ile starczy sił, nadrabiam zaległości w kinematografii i literaturze. Obecnie czytam Eshkola Nevo "Do następnych mistrzostw" , w kolejce jest też nowy zbiór opowiadań Etgara Kereta .

Łona: U mnie wszystkiego po trochu: zakładanie rodziny, marnacja czasu też, nie będę tu usiłował dowodzić, że np. nie oglądam seriali. Staram się też dużo czytać, to później może będę ostry jak brzytwa.

A za młodu wysyłaliście pocztówki z kolonii, coś w stylu kochane pieniążki przyślijcie rodzice, jest pięknie, strasznie tęsknię?

Łona: Niezupełnie. U mnie właściwie wszystko było odwrotnie; nie pocztówki, a listy; nie z kolonii, a raczej długo po nich; nie do rodziców, a do dziewczyn, z którymi na takiej kolonii miałem przyjemność. Tylko ten ostatni szczegół się zgadza; pisałem, że tęsknię. Pocztówka mnie w gruncie rzeczy nigdy nie pociągała jako forma literacka, aż do momentu, w którym odkryłem, że można tam napisać coś zgoła innego niż pozdrowienia.

Czy w takim razie najdziwniejsza kartka pocztowa jaką kiedykolwiek wysłaliście - to ta, którą przygotowaliście teraz?

Łona: Dostałem w życiu parę naprawdę przedziwnych przejawów sztuki epistolograficznej, ale były to raczej listy. Natomiast w trakcie kręcenia video do "Wyślij sobie pocztówkę" musieliśmy wrzucić parę nietypowych pocztówek do skrzynki. Ich treść widać zresztą w klipie. Wiemy, że co najmniej jedna z nich dotarła do adresata, chociaż znaczka tam na pewno nie było. Musiał osłupieć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.