Czeskie pocztówki: czarno-białe pozdrowienia z Pragi

Możliwe jest obejrzenie wszystkich atrakcji czeskiej Pragi w dwa dni, pod warunkiem, że poświęcimy na nie co najmniej dwa tygodnie, wykonalne jest też odkrywanie tego miasta z dziećmi, o ile przed wyjściem na miasto zostawimy je z kompetentnymi opiekunami. My jak zwykle zrobiliśmy wszystko źle, a to część pierwsza naszej opowieści.

Wiem, wiem - na Pragę każdy ma swój sposób. Dla jednych to miasto zaczyna się tam, gdzie Václavské Námesti, poczym rozlewa się na Dzielnicę Żydowską by za chwilę znów zewrzeć w jeden, spójny trakt zwany Mostem Karola, a kończy hradczańskiej Złotej Uliczce. Czasem nieśmiało sięga też Wyszehradu. I dobrze. To wszystko są piękne miejsca. Nie ma się co zżymać, że fe, że turystyczne. Praga jest turystyczna . Jednocześnie jest szalenie normalnym miastem.

Dla innych Praga jest stolicą art nouveau . Z drżącym sercem podziwiają detale wnętrz Pasażu Lucerna zaprojektowanego przez Vaclava Havla, dziadka Vaclava Havla, nieustannie taksują wzrokiem wszystkie napotkane kamienice noszące dumnie secesyjne zdobienia, przeżywają prawdziwy orgazm odwiedzając Obecni dum, płaczą nad smutnym losem Pałacu Przemysłowego, wreszcie wyciszają się w muzeum Alfonsa Muchy.

Są tacy, których nie kręcą te wszystkie kwiatuszki, łabądki i femme fatale dzierżące lilie, miłośnicy funkcjonalizmu pielgrzymują tutaj, by cieszyć oko brutalną prostotą geometrycznych kształtów domów projektowanych przez czeską czołówkę architektów modernizmu .

Pragę można też zwiedzać tropem Hrabala, Kafki, Capka, Cernego , albo dzierżąc w dłoni felietony Mariusza Szczygła - nieoficjalnego króla polskich czechofili. Inni wolą tutaj przyjechać dla muzyki, od koncertów mozartowskich w starym budynku Muzeum Narodowego po wielki show Lady Gagi na O2 Arena.

Są i tacy, dla których stolica Czech to przede wszystkim brama do piwnego i absyntowego raju ... Czego bym nie wymieniła, zawsze znajdą się mądrale, które powiedzą "nie zna Pragi, kto nie był..." (wstaw cokolwiek niewymienionego w tekście/nieznanego/ dziwnego). W takim razie powiem może jaką Pragę odwiedziliśmy w tym roku. Trafiliśmy do Pragi, która najlepiej wygląda na czarno-białych zdjęciach (i kilku barwnych, dla fasonu).

SmichovSmichov Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Czeskie country, czas babiloński i ściana pełna demonów

Jest Pepa i Jirik, spanielsky ptacek i utopenec. Nie ma Dasy ani Dedka, jest za to smażony knedlik z jajkami, a w powietrzu unosi się papierosowo-grzybowy aromat piwnicznej karczmy. Na ścianach zdjęcia kowbojów i mapy indiańskich terytoriów w Ameryce Północnej, gitary i bilety, czaszka wołu, wreszcie jakieś skromne trofea ze wspólnych wypraw. W radiu Jerry Lee Lewis, Johnny Cash, a potem czeskie country. Siedzimy w małej knajpce przy stromej uliczce Ciecierliczki. Początkowo właścicielka grająca w karty z trójką innych osób zajmujących podpisane krzesełka patrzy na nas dziwnie. Troje turystów wtargnęło do ich małego świata, w dodatku ta młoda nie wie co to jest okurka. "Okurki, okurki, no jak to, co to są okurki?! Okurki to okurki" . W miarę jak zamawiamy kolejne dania i kolejne piwa atmosfera się rozluźnia. Na Smichowie czas płynie inaczej. My za to powoli padamy z nóg po trzech dniach intensywnego wydeptywania własnych ścieżek w stolicy Czech.

Ogrody na VinohradachOgrody na Vinohradach Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Pierwszy praski poranek przywitaliśmy przemierzając Nusle , dzielnicę, która rozkwitła w dolinie między Vinohradami a Wyszehradem. Jest tu wszystko czego potrzebowaliśmy, by przez kilka dni pobytu w Pradze odpocząć, czyli względnie czysty hostel i długo czynne sklepy spożywcze. Są też sklepy z artykułami gospodarstwa domowego, warsztaty samochodowe, liczne pizzerie, dobre połączenia tramwajowe, teatr, secesyjne kamienice, wreszcie nad wszystkim rozciąga się imponujący most, w którego wnętrzu mkną w kilkuminutowych odstępach pociągi metra, a grzbietem odbywa się ruch samochodowy. Właściwie po zrzuceniu plecaków ruszyliśmy od razu przed siebie, na czuja i trafiliśmy do pogrążonych w ciszy Hawliczkowych Sadów , których głównymi owocowymi drzewami są winorośle porastające strome zbocze. Tu złapaliśmy oddech i ułożyliśmy sobie plan dnia. Czasu jest mało, za to zadań sporo - w niecałe trzy dni trzeba pokazać miasto teściowej, która nigdy tu nie była, trzeba zobaczyć coś nowego i odwiedzić jak najwięcej miejsc, które trudno będzie spokojnie obejrzeć z dwójką dzieci u boku.

Vaclavskie NamestiVaclavskie Namesti Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Skoro porywamy się z motyką na słońce, powinniśmy wziąć solidny rozbieg. Ten najlepiej wykonać na Placu Wacława , mimo, że powoli zaczyna być pożerany przez budki z wursztlikami wciąż jest tu sporo zielonej przestrzeni, można cieszyć oko widokiem hoteli, hotelików i domów handlowych pamiętających wiele ważnych dla czeskiego narodu wydarzeń - formowanie Republiki Czechosłowackiej, Praską Wiosnę, Aksamitną Rewolucję, plac przeżył skaczących na jednej nodze Niemców (tak ich "wykopywano" w maju 1945 roku) przeżył Rosjan, przeżyje też stada pijanych Brytyjczyków i inwazję tajskich masażystek.

Pasaż LucernaPasaż Lucerna Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Spokojni o to zaglądamy więc do miejsc magicznych i obrzydliwie turystycznych - Pasażu Lucerny , gdzie od sklepów i kawiarni ważniejsze są zdobienia i sam projekt architektoniczy, wreszcie przewrotna rzeźba czeskiego skandalisty Davida Cernego , który właśnie tutaj powiesił do góry kopytami zdechłego konia, a na jego brzuchu posadził Wacława parafrazując tym samym rzeźbę stojącą na szczycie Placu Wacława.

David Cerny u Vaclava HavlaDavid Cerny u Vaclava Havla Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Stąd wychodzimy prosto na Hotel Meran , wąziutką, przepiękną kamienicę, w której przenocować można już za 1900 koron, błąkamy się wypełnionymi szczelnie turystami i kuglarzami uliczkami starówki, by trafić pod zegar Orloj . Pozornie jest to atrakcja przereklamowana - ot, kilka figurek miga w okienkach, kościotrup dzwoni, kur pieje i tak co godzinę ku uciesze licznie gromadzącej się tu gawiedzi z całego świata. W praktyce trzeba na chwilę zapomnieć o całej turystycznej otoczce i zdać sobie sprawę, że patrzymy na misterny mechanizm sprzed ponad 600 lat, jedno z osiągnięć myśli technicznej gotyku. W czasie, kiedy "nasi" bili się pod Grunwaldem (tamdaradej ) w Pradze Mistrz Hanuš składał trybiki w jedną całość, dzięki której mieszkańcy grodu wiedzieć mogli nie tylko która jest godzina niezależnie od położenia słońca. Mało tego, na jednej z tarczy Orloj pokazuje czas babiloński - od wschodu do zachodu słońca uzależnając wskazania od pory roku. Właściwie to w odpowiednich źródłach znajdziecie informacje dotyczące tego, że zegar pokazuje kilka różnych "czasów" - obok staroniemieckiego (cyfry rzymskie), babilońskiego (symbole), staroczeski (cyfry gotyckie, początek dnia o zachodzie słońca) oraz kosmiczny, odczytacie też z niego informację o tym w jakim znaku zodiaku znajduje się obecnie słońce. Oczywiście prawda jest taka, że w zgiełku panującym pod zegarem trudno się na tym wszystkim skoncentrować, tym bardziej, że bez właściwych wytycznych łatwo przegapić to, co istotne. Dlatego Orloj warto odwiedzać regularnie, bez spięcia i nie tylko o pełnych godzinach.

Praski południkPraski południk Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Most Karola, kolejne miejsce, w którym możecie poczuć się oszukani. Jak to? Nie jest taki pusty jak na klipie Kanye Westa? Jak w takim razie można Doceniać, jeśli przy mglistej pogodzie połowa szczegółów znika, przy deszczowej pogodzie jest owszem, pustawo, ale też chłodno i buro (zgrabny synonim dla autorów przewodników: "romantycznie" ), a każdy przebłysk słońca sprawia, że człowieka niesie tłum mówiący wieloma językami, przy odrobinie szczęścia może wczepić się szczęką w sztalugi dziesiątek rezydujących tu rysowników, albo zahaczyć nogą o czyjś instrument.

A jednak. Most Karola. Dla mnie jest najsilniejszym praskim wspomnieniem z dzieciństwa. Co prawda znacznie częściej towarzyszyłam ojcu w wizytach w Pilznie i we wszystkich tych "badach", czyli uzdrowiskach, ale do Pragi też czasem wpadaliśmy. Pamiętam więc Most wielki, bardziej pusty i pełen świętych o złotych aureolach. Może to dziecięca wyobraźnia, może magia chwili, ale w późniejszych latach już nigdy rzeźby z tego mostu nie wyglądały tak niesamowicie, czarno - złoto. Most jest kolejnym ważnym gotyckim zabytkiem, a ze wszystkich ciekawostek z nim związanych najbardziej podoba mi się informacja o początku jego budowy. Wyobraźcie sobie, że mimo, iż budowę rozpoczęto w 1357 roku, do dziś zachowały się informacje o tym kiedy dokładnie rozpoczęto budowę (9 lipca o godzinie 5:31 rano). Symetria liczb nieparzystych 1357 9 7531 nie tylko pięknie się prezentuje w annałach, ale miała też zapewnić ochronę przed złymi mocami i trwałość mostu po wsze czasy. Most stoi do dziś mimo licznych wojen, powodzi i innych katastrof (przypadek? nie sądzę!). Z mostu uciekliśmy do Ogrodów Senatu , o dziwo dość spokojnych i cichych. Poza mniej licznymi grupami egzotycznych turystów obserwować tu można pawie albinosy, sowy, puchacze i najdziwniejszą ścianę w całej Pradze, która sytuuje się pomiędzy "coś dziwnego" a "coś obrzydliwego" .

Ogrody SenatuOgrody Senatu Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Wielka, szara, zawiera liczne purchle i gołębie gniazda, kojarzy się z zastygłą lawą, albo z przestrzenią po wielokroć oblewaną woskiem, następnie pozostawioną do ukurzenia się. Zawiera także demony. Polecam samą ścianę, jak też ogrody w całości. Można stąd spojrzeć na Hradczany, albo nabrać sił przed wspinaczką po schodach prowadzących na królewską dzielnicę. My dla odmiany schodzimy do metra i jedziemy na Dejvice . Po cholerę aż tam? Głównie po nową architekturę. W okolicach ronda Vitezne Namesti, przy ulicy Europejskiej, De Gaulle'a, wreszcie przy Technickiej pojawiło się sporo ciekawych nowych budynków. Przede wszystkim to biurowce, do których bezpardonowo zaglądaliśmy w celu przemaszerowania przez atrium z minami znawców, ale przyznam szczerze, że największe wrażenie zrobiła na mnie Biblioteka Techniczna.

NTK, PragaNTK, Praga Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Z zewnątrz wygląda mało imponująco. Trochę jak szczelny parawan ustawiony z wąskich szklanych paneli. Parter też nie zapowiada niczego specjalnego. Mroczny, klaustrofobiczny - o co ten szum. Cóż, nie trzeba być szczęśliwym posiadaczem karty bibliotecznej, by odkryć w czym rzecz, wystarczy pobrać darmową wejściówkę, przejść przez brami i wspiąć się do wiszącego nad głowami wchodzących do budynku sześcianu. Ten zaś stanowi wielką grę kontrastów.

NTK PragaNTK Praga Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Tęczowa podłoga, mleczno-szklany sufit, ruchome meble i wreszcie one - przyozdobione grafikami przywodzącymi na myśl prace Dana Perjovschiego betonowe ściany odsłaniające przed obserwatorami schody i galerie prowadzące na kolejne kondygnacje. Na filarach, murach i stopniach przemycane w formie krótkich, łatwo zapamiętywalnych ciekawostek, informacje. Na kolejnych piętrach znajdziecie oczywiście książki, książki, jeszcze więcej książek, a nawet e- książki. Do tego czasopisma, pracownie, przestrzenie wystawowe i miejsca warsztatów. Och, mieszkałabym tam.

Gotyckie witraże i najstarszy mieszkaniec Baby

To, co wydarzyło się przez kolejne 72 godziny zlewa mi się w pamięci w jeden teledysk. Znacznie lepszy niż ten poranek na pustych schodach na Hradczany, dwa triumfalne okrążenia po wnętrzu górującej nad tą częścią Pragi katedrze św. Wita.

KościółKościół Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Studiowanie scenek utrwalonych na zdobiących wysokie gotyckie okna witrażach, wizyta w zamku, który sam w sobie nigdy mnie nie zachwycał i nadal skrzętnie skrył przede mną swój urok osobisty, za to bazylika Św. Jerzego - zazwyczaj pomijana przeze mnie (czas! czas! nie ma czasu!) tym razem stała się miłym schronieniem przed zbliżającym się do zenitu słońcem. Może wystarczyła sympatia do samego patrona, może zadziałała siła masywnego, a jednocześnie prostego romańskiego stylu, który ocalał mimo barokowej inwazji?

Złota Uliczka - temat rzeka. kochana i nienawidzona. Na starych zdjęciach wygląda trochę jak zaułek nędzarzy, na folderowych "beautyshotach" przypomina wielobarwną mozaikę, najurokliwszy fragment całego miasta, w rzeczywistości najczęściej trudno się skupić na czymkolwiek (tłumy turystów) a uwagę przyciągają głównie działające tu sklepy oferujące miecze i kiczowate ozdoby. Gdyby jednak jakimś cudem udało się wam trafić w ten rejon Hradczan kiedy jest tu ledwie kilkadziesiąt osób, gdybyście dodatkowo mieli więcej niż 15 minut na obejrzenie wszystkiego, dostrzeżecie jak fajnie zostały przygotowane wnętrza domków, często niewiele większe niż duży pokój w bloku z wielkiej płyty.

Złota UliczkaZłota Uliczka Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Owszem, aranżacje wnętrz wydają się często naciągane, ale sami zdziwiliśmy się, jak rzadko zaszczycane są uwagą odwiedzających. Wiecie, że działa tu nawet skromne kino wyświetlające archiwalne czarno-białe filmy?

Domowe Kino na HradczanachDomowe Kino na Hradczanach Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Pewnie wiecie wszystko o Hradczanach, więc teraz coś z zupełnie innej beczki, czyli Baba . Baba to nazwa funkcjonalistycznej dzielnicy, która powstała na jednym z praskich wzgórz. Docieramy tu wspinając się kolejnymi wąskimi uliczkami od znanej nam już stacji metra Dejvicka. Osią dla osiedla jest ulica Matejska , warto jednak błądzić wszystkimi bocznymi uliczkami. Domy początkowo miały być jednakowe i stanowić azyl godny corbusierowskiej idei mieszkań na każdą kieszeń. Stało się nieco inaczej.

Kanciasta BabaKanciasta Baba Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Za projekt osiedla odpowiadała grupa wybitnych czechosłowackich architektów: Pavel Janak, Josef Gocár, Jan Linhart, Oldrich Starý , oraz młodzi wizjonerzy tacy jak Ladislav Žák . Każda z tych postaci z powodzeniem mogłaby projektować całe miasta, z resztą jeśli zaczniecie szperać, traficie na informacje o tym, że niektórzy faktycznie dostali takie zadanie do wykonania. Na praskiej Babie zaś zamiast jednolitego układu funkcjonalistycznych klocków stworzyli prawdziwe geometryczne szaleństwo. Każdy z domów jest inny, różnią się pięknie tak samą bryłą, jak i detalami, jedne mają ażurowe zadaszenia nad tarasami, inne przypominają o czechosłowackim kubizmie. W jednym ogródku traficie na palmy, w innym na sputnikopodobną rzeźbę, a przy odrobinie szczęścia może uda się wam porozmawiać z mieszkańcami tej dzielnicy.

Sputnik na BabieSputnik na Babie Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Nas zaszczycił swą uwagą najstarszy z nich. Po prostu przechodził obok z pieskiem. O co można zapytać najstarszego mieszkańca takiej niesamowitej dzielnicy? Człowieka, który mieszka tu przez całe życie, kogoś, kto w pamięci ma wojenne zawieruchy i pełne pompy wizyty notabli? O co pytać właściciela willi wybranej do albumu z 500 najpiękniejszymi budynkami świata? Może po prostu o to, jak się tu żyje. "Jak w niebie" odpowiada z uśmiechem.

Idzie nowe!

Ciekawe czy podobnie o swoim miejscu już nie życia, a jego skromnej, zawodowej części mogliby powiedzieć ci, którym przyszło pracować w nowych przestrzeniach biurowych na Karlinie. Maszerujemy przez kolejne wnętrza stawianych tu w ostatniej dekadzie budynków, ze wszystkich stawianych nieopodal wybrzeża Wełtawy biurowców najsilniej zapisały się dwa - Amazon Court , z zewnątrz znów niepozorny, zdominowany przez geometryczne cętki szarości i szkła, w środku skrywający wiszące kolorowe korytarze i (znów geometryczne) fontanny.

Amazing AmazonAmazing Amazon Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Drugi budynek, Main Point Karlin - przykuwa uwagę już z oddali. Przypomina falujący kawałek pasiastej tektury, jest przystrojony w kamienne żyletki, chłodzi go woda z Wełtawy, a we wnętrzu łatwiej znaleźć sztukę współczesną niż recepcję.

Main Point KarlinMain Point Karlin Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Skoro już o sztuce mowa. Jednym z naszych bezdzietnych praskich przystanków stało się DOX , centrum sztuki współczesnej. Nie będę kłamać, przyjechaliśmy tu zobaczyć czerwoną, kręcącą się na dachu czachę wykonaną przez naszego ulubieńca Cernego, ale traf chciał, że we wnętrzu trwała ekspozycja prezentująca dokonania Martina Rajniša - architekta, który zaprojektował pawilon czeskiej poczty na szczycie Śnieżki.

Czacha CzernegoCzacha Czernego Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Żeby was nie zanudzać o tej architekturze, dodam, że specjalnie dla "wspaniałego, przypominającego figurę anioła z rozpostartymi skrzydłami budynku" udaliśmy się na stację Andel po to, by odkryć tam budowlę niespecjalnie piękną, nie mającą nic (poza nazwą?) wspólnego z aniołami, za to upstrzoną reklamami i wciśniętą w resztę przestrzeni tak, że kojarzy się raczej z posprayowanym głazem. Dziękuję. Oddaliliśmy się więc ku miejscu uroczo zwanemu Meet Factory . Tak, znowu przez Cernego i jego dwa różowe, zwisające na hakach samochody - na żywo robią całkiem niezłe wrażenie, ale i samo miejsce jest świetne.

Różowo namRóżowo nam Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Meet Factory to świetne centrum kultury niezależnej, w którym za wystawy płacisz ile chcesz, programu koncertowego na kolejne weekendy nie powstydziłby się każdy europejski klub - grają tu ci, którzy wydali szeroko dyskutowane płyty ( choćby SOHN, TuNe yArDs i Shabazz Palaces), można przyjść na imprezę techno z kaset i koncerty szwedzkich grup powermetalowych. My za to obejrzeliśmy godzinny film o tym jak pewien facet (konkretnie Guido van der Werve ) wykonał coś na kształt trójboju, płynąc, jadąc na rowerze i biegnąc z Warszawy do Paryża. Wszystko to przez Fryderyka Szopena. Nasze tournee z Davidem Cernym po Pradze przerwaliśmy na etapie galerii Futura . Zrobiliśmy do niej dwa podejścia.

Ku FuturzeKu Futurze Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Pierwsze zakończone fiaskiem, gdy zamiast z głową w tyłku (państwo wybaczą, ale taka prawda) skończyliśmy całując klamkę, a konkretnie szarpiąc się z wrotami. Galeria była po prostu zamknięta, tak zwyczajnie, na klucz. Drzwi obok mieści się pijalnia piwa jakich wiele na Smichowie. W środku sami faceci, dym papierosowy, te sprawy. Pytam o galerię, patrzą się na mnie jak na kosmitę, wspominam coś o Dawidzie Cernym - w życiu o takim typie nie słyszeli. Do Nogotyłków musielismy więc wybrać się z odrębną pielgrzymką po raz drugi. Tym razem akcja zakończyła się pełnym sukcesem.

NogotyłkiNogotyłki Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Sama galeria Futura zaś ulokowana na Holeckovej 49 oferuje też inne ciekawe prace. Warto zaglądać niezależnie od programu i znajomości artystów .

Mała praska apokalipsa

Wieczór przed wyjazdem w dalszą podróż kończymy krążąc wokół Pałacu Przemysłowego . Budynek jest przepiękny, wraz z wieżą na Petrinie tworzy w mej wyobraźni spójną całość opatrzoną szyldem Praga Steampunkowa . Oczyma wyobraźni widzę go w pełnej krasie, gdy lśni w słońcu i zachwyca wszystkich odwiedzających. W moich wizjach we wnętrzach zamiast kurzu i pajęczyn skrywa ustawiane na cokołach wielkie odkrycia Rewolucji Przemysłowej. W rzeczywistości jest niczym zrujnowany nagrobek dziwiętnastowiecznej industrializacji. Pusty, porastający trawą, z powybijanymi szybami po jednej stronie i paskudnym białym namiotem zastępującym wyburzone drugie skrzydło - po drugiej.

Smutny pałacSmutny pałac Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Wygląda jakby stał tylko po to, by zasłonić tandetny i równie zapomniany przez turystów "park rozrywki " - pokraczną niebieską piramidę ze szkła, fontannę o której w informacji turystycznej nie potrafią powiedzieć nic poza "to chyba to ", jakieś smętne baraki, w których "tocena Kofola" oznacza tyle co przelewaną z plastikowej butelki, odgazowaną lepka ciecz podawaną śmiałkom w kubeczkach z uginającego się PCV. Stoję na dnie zarastającej chaszczami fontanny, za plecami mam dziwnie powyginany pomnik hokeisty, po prawej niknący w mroku pałac, przez moment mam wrażenie, że jest już kilka lat po apokalipsie. Wrażenie mija już w odległości jednego przystanku tramwajowego. Niepokój pozostaje na dłuższą chwilę. Do Pragi, już z dziećmi wrócimy dopiero za dwa tygodnie.

Praski hokeistaPraski hokeista Dominika Węcławek Dominika Węcławek

Więcej o:
Copyright © Agora SA