Szaleństwo hasztagowania. Opowieść o wielkiej karierze małej kratki

Jak często się zdarza, by jeden mały znak stał się symbolem #wszystkiego? Raz na jakiś czas można zaobserwować różne graficzne fenomeny, ale jeszcze nigdy w historii oznaczania nie zdarzyło się, by taki drobiazg, ot, cztery małe kreski znaczyły tak wiele dla tak dużej ilości osób.

Wiecie jakie było słowo czerwca według Oxford English Dictionary ? To hashtag , a konkretnie "# " - znak, który dzięki mediom społecznościowym wyrwał się z nudnej przegródki pedantów, programistów i propagatorów cyfrowego porządku i na dobre zmienił nasz sposób komunikacji.

Nie wierzycie, że hasztag wpłynął na komunikację? Podam przykład z ostatnich dni. Oglądam telewizję, #mundial, #przerwa, #reklama. I co słyszę? Lektor wyrzuca z siebie garść niezwiązanych ze sobą słów, wszystkie jednak kojarzą się z remontem, zmianą, odnową, budowaniem. W swojej wyobraźni widzę, jak przed każdym z tych słów dopisany jest kolejny hasztag. Każde ze słów zmienia się w odnośnik do większego zbioru. Charakterystyczne kratki pojawiły się już w tym roku na billboardach polskich kandydatów do Europarlamentu. W mediach nie brak zresztą kampanii hasztagowych, producenci zachęcają użytkowników suszarek i klientów banków, by w swej internetowej komunikacji używali wykreowanych przez nich (i obsługujące ich agencje reklamowe) znaczników.

Przyszedł oczywiście z USA, tam zaś wykiełkował na żyznej glebie komunikacji tweetowo- instagramowo - tumblr'owej , ale obecnie wykroczył daleko poza te ramy. Hasztag doczekał się nawet swojej odmiany muzycznej - hasztagowego rapu. O co w nim chodzi? Przede wszystkim o wypieranie rozbudowanych metafor, środka typowego dla całego gatunku, wyrzucanym do mikrofonu po pauzie krótkim skojarzeniem. Nieobeznanym z tematem łatwiej pewnie będzie to wyjaśnić na krajowym przykładzie. Weźmy Bisza , jednego z najciekawszych rodzimych raperów, który wydaną w 2012 solową płytą "Wilk Chodnikowy " zrobił furorę, ale też, co skrzętnie odnotowują amatorzy stylu - po raz pierwszy wykorzystał hasztagowy rap na legalnie wydanej płycie. W jego wydaniu (na przykład w utworze "Pollock" ) brzmi to następująco:

Na celowniku punkt G życia #SEX PISTOLS Ręka, noga, mózg na ścianie #POLLOCK Oni chcą być w mediach, nie ma sprawy #NEKROLOG Utylizuję słabe gówno #EKOLOG

Hasztagi stały się nie tylko środkiem stylistycznym, ale i ozdobą garderoby. Pojawiają się na charakterystycznych czapkach typu full cap, na przydużych tiszertach, są też gotowym wzorem na jakąś posrebrzaną zawieszkę na szyi . Codziennie też w mediach społecznościowych pojawiają się nowe, lepsze, bardziej modne i gorętsze hasztagi.

hasztag ironiczny

W większości przypadków jest po prostu zabawnie, choć z czasem człowiek zaczyna odczuwać nadmiar. Nie wiem, czy wiecie, ale najbardziej lubiane i udostępniane "selfie" świata, czyli zdjęcie, które Ellen DeGeneres zrobiła sobie z koleżankami i kolegami aktorami podczas rozdania Oscarów to właściwie już nie #selfie , tylko #usie , bo nie robi się go sobie samemu, tylko razem, grupowo, stadnie. Głupie? #Otóż .

Co w takim razie powiecie na trend, o którym napisała ostatnio jedna z autorek pisujących dla amerykańskiego blogowego serwisu kobiecego Jezebel? Tracy Moore dywagowała, jak bardzo można nienawidzić #relfie . Czego? Relationship selfie , czyli "samojebki " z przyjacielem, partnerem, mężem. Coś jak #usie, ale z wyraźnym podkreśleniem charakteru łączącej osoby fotografujące się więzi emocjonalnej i uczuciowej. #Relfie jest teraz gorące, nowe i fajne. Jest bardziej luzackie niż ten stary, nudny "status związku" na takim zdziadziałym Facebooku. Zalew #relfie może być irytujący, albo zabawny, ale póki całość trzyma się w ramach ogólnie przyjętej przyzwoitości, niech sobie będzie.

Co innego takie #relfie w #Auschwitz . Ostatnio prasa amerykańska, a co za tym idzie polska również zainteresowała się zbiorem kuriozalnych zdjęć zaprezentowanych na profilu facebookowym With My Besties in Auschwitz . Co było w nich takiego dziwnego i niestosownego? Cóż, poza tym, że bohaterowie fotografii pozowali w sposób niczym nie odbiegający od klasyków "selfie/relfie" - dziubki, wygibasy, prężenie klaty, tulenie się, chowanie za okuralami - w tle mieli nazistowskie obozy koncentracyjne. Za plecami charakterystyczny napis Arbeit Macht Frei , a pod zdjęciem radosne hasztagi #jewish #mountofash #friends #auschwitz. I komentarze utrzymane w tonie: "Hej, pięknie wyglądacie", "wow, supersłodko" . Założycielka profilu With My Besties in Auschwitz wyjaśniła, że chodziło jej o zwrócenie uwagi na ten idiotyczny trend, ale też na fakt, że spłycenie tematu Holocaustu jest efektem cynicznych działań przedstawicieli izraelskich władz. Owszem, udało się jej, ale strony już nie ma - została usunięta.

Gdyby ktoś mi powiedział kilka lat temu, że świat będzie się kręcił wokół hasztagów, że będą modne albo kontrowersyjne - najpewniej nie uwierzyłabym. Od lat siedemdziesiątych hasztag był przede wszystkim użytecznym elementem kodu programowania. Znacznikiem, który pozwalał na porządkowanie i odnajdywanie określonych elementów. Moi znajomi lubią żartować, że pierwszymi hipsterami używającymi hasztagów byli niemieccy kompozytorzy, bowiem to oni jako pierwsi wykorzystali "#" w notacji muzycznej.

Prawda jest taka, że prawdziwymi hipsterami okazali się Chińczycy, u których "#" a właściwie " jing " znaczy tylko, co "dobro ", lub... "porządek ". Oksfordzki słownik, ten sam, w którym "hasztag " stał się słowem czerwca 2014, ma go w swoim spisie już od 1923 roku. Wtedy nie było w definicji nic o mikroblogach i postach (zdziwieni?), za to padło kilka słów o tym, że hasztag pozwalał oznaczyć ilość, uporządkować liczbę i oznaczyć wagę.

W 1964 roku hasztag przeniknął do świata cyfrowych nerdów. Podobno stało się to dzięki żartowi nowojorskich inżynierów z firmy telekomunikacyjnej AT&T, którzy używali hasztagów niczym slangu. W 1968 roku w laboratorium Bella powstała pierwsza klawiatura telefoniczna, na której pojawiła się znajoma kratka. W latach 70. hasztagi pojawiły się w kodach programów pisanych pod UNIX, potem płynnie przeniknęły do języka html, w którym pozwalały na tworzenie odnośników do różnych treści na tej samej stronie. Hasztagi zdominowały też komunikację na #IRCu, bez nich nikt nie trafiłby na właściwy kanał.

Nowe, modne życie w mediach społecznościowych hasztag rozpoczął dokładnie 23 sierpnia 2007 roku, kiedy to Chris Messina , dziś znany jak "wynalazca hasztaga " (ma się ten #swag , co?) rzucił na Twitterze pomysł, by używać # jako opcji do grupowania i porządkowania (#uszanowanko , odkrycie takie nowe). Hasztagi chwyciły, wkrótce zainfekowały nie tylko świat mikro, ale i makroblogów, zdjęć (Instagram), a od 2013 roku także wpisów na Facebooku. Od tego momentu wszystko musi mieć swój hasztag. Spytacie o co ten szum? Napiszecie #problemypierwszegoswiata . A ja wam powiem #niekoniecznie .

Być może słyszeliście o akcji #bringbackourgirls ? W kwietniu tego roku trzysta nigeryjskich dziewcząt została uprowadzonych przez miejscową radykalną sektę islamską Boko Haram . Jej bojownicy przyszli po dziewczęta nocą i powiedzieli, że zabiorą je w bezpieczne miejsce. Większość dziewczynek do dziś nie wróciła do swoich domów. Od kwietnia też tysiące ludzi z całego świata - od szarych obywateli, przez celebrytów, po przywódców duchowych, autorytety, wreszcie polityków, czy ich małżonki wrzuca do internetu selfie i posty z hasztagiem #bringbackourgirls. Akcja zainicjowana przez nigeryjskiego prawnika Ibrahima M. Abdullahiego przerodziła się w ruch społeczny walczący z nierównością społeczną i religijnymi radykałami, ale właściwie to, jak #bringcackourgirls chwyciło i poruszyło świat jest tematem na odrębną historię.

A my wracamy do tego, od czego się zaczęło, czyli do naszej kratki. Dziś hasztag to kropka nad i w słowie ironia . Dodaje słowom mocy, zdaniom siły rażenia, a wpisom zasięgu. #Nielekceważ . #Uszanuj i baw się dobrze, bo pierwsze prawo internetu AD 2014 brzmi: są hasztagi, jest #imprezka .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.