Gdybym wam powiedziała, że to jest dobra książka dla każdego, z wyjątkiem przyszłych rodziców, zapewne nie uwierzylibyście. Któż inny jest żywo zainteresowany rozmowami spod znaku "jak żyć (mając dzieci)" jeśli nie ci, którzy właśnie zobaczyli dwie kreski na teście albo przejęci wpatrują się w obraz z ultrasonografu, próbując odróżnić sześciotygodniowy zalążek człowieka od wszystkiego innego. No nie, to chyba nie jest dobra publikacja dla nich. Jedni ojcowie wydają się tutaj zbyt idealni, inni zbytnio skłaniają do pesymizmu.
Już przy pierwszej zamieszczonej w publikacji rozmowie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Oho! Ten facet chyba wybiela swój wizerunek! Kiedy opowiada o relacjach z dziećmi jest taki książkowy, poukładany, taki harmonijny, nawet jakieś drobne rysy go uszlachetniają. Na szczęście rozmówca, psychoterapeuta Jacek Masłowski , mówi o tym nie jakim ojcem jest on sam, ale czym właściwie jest ojcostwo i dlaczego nie warto go nazywać tacierzyństwem .
Jeszcze ciekawiej było przy wywiadzie z Maciejem Dowborem . Właściwie to nie, nie było ciekawie, przy pierwszej lekturze zwyczajnie mnie zirytowały niektóre rzeczy, które rozmówca wygaduje.
Rozumiem, że jest zdystansowany, ze rzuca te teksty na takim lekkim luzie, ale jakoś nie mogę tego słuchać, może zostałam zdemoralizowana w domu rodzinnym dostając Lego Technics od rodziców, a może wtedy, kiedy tata ustawiał mnie na bramce, gdy graliśmy w nogę? Oburzam się teatralnie, a przy akapicie o tym, że Maciej Dowbor wraz z narodzinami córki utracił bezpowrotnie szansę na zostanie backpackerem oburzam się teatralnie po dwakroć, oburzam się tak, jak tylko aktorzy teatru kabuki potrafią... ale i ten wywiad jest cenny. Choćby dlatego, że pokazuje, iż znany pan z telewizji (a zakładam, że tak może być właśnie kojarzony bohater tej rozmowy) nie dał się zwariować, nie posłał córki do prywatnego przedszkola z wykładowym niemieckim, nie zapisał na dziesiątki zajęć pozalekcyjnych, że stara się wygospodarować czas dla swojej pięcioletniej córki, mimo dość szalonego życia zawodowego.
Są jednak w tej książce rozmowy świetne i wartościowe pod każdym względem, albo - takie, w których rozmówcy mi zaimponowali, chociaż przysięgam, przy większości miałam ochotę iść i zapytać partnerek i dzieci, jak to właściwie jest z tymi ojcami (nie martwcie się, jeszcze częściej takie pytania pojawiają się, kiedy czytam wywiady z jakimiś matkami). Weźmy takiego Grzegorza Kasdepke . Część rodziców zapewne zna go jako autora całkiem udanych książeczek dla dzieci: o życiu, emocjach i niebezpieczeństwach w świecie młodych odkrywców. Z rozmowy z nim dowiedzieć się możemy o kulisach zawodu "autora książek dla dzieci" (co to za praca dla mężczyzny?) ale też o tym, kiedy właściwie poczuł po raz pierwszy, że prawdziwie kocha swoje dziecko, jak układał relacje z synem i byłą żona po rozwodzie.
Cennym doświadczeniem było książkowe spotkanie z Szymonem Majewskim . Jak on się uchował w twardym medialnym biznesie ze swoim domatorstwem, ciepłem, ze swoim dwudziestodwuletnim, prezentującym się całkiem harmonijnie, małżeństwem i z dwójką dzieci, które sprawiają wrażenie zwyczajnych, dobrze ukształtowanych obywateli? Nie wiem. Jedna, krótka rozmowa to wciąż za mało, by odkryć jego receptę na taki stan rzeczy. Majewski tak ciepło mówi o swoich dzieciach, ich dorastaniu. Nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy czytam o jego reakcji na czułości, jakie jego, było nie było, dorosła już córka okazuje sobie z jej chłopakiem.
Budująca okazała się rozmowa z Tadeuszem Sobolewskim , krytykiem filmowym, ojcem dwóch córek, w tym dwudziestopięcioletniej Celi, która urodziła się z zespołem Downa. To rozmowa o tym, jak od depresji przejść do działania, o odnajdywaniu w sobie przestrzeni dla dziecka, które w oczach społeczeństwa nie jest ani piękne, ani mądre, jest "tym downem ". Ta rozmowa jest po prostu świetna. To także opowieść o przemianach - tych wewnętrznych, ale i zewnętrznych, które zaszły przez ostatnich 25 lat. O szkołach - ich gotowości lub jej braku na dzieci z trisomią, o tym, jak ludzie z zespołem Downa potrafią odnajdywać się w codzienności.
Są wreszcie w książce "Jestem Tatą!" wywiady, które dotyczą wszystkich nas, dalekie od osobistych opowieści, jednocześnie uniwersalne - na przykład ciekawa dyskusja z Ryszardem Petru - przewodniczącym Stowarzyszenia Ekonomistów Polskich, prywatnie ojcem dwóch nastoletnich córek. To rozmowa o przeszłości, wiedzy bezużytecznej i przydatnych na rynku pracy umiejętnościach. O urlopach tacierzyńskich też.
Zamykająca antologię rozmowa z Janem Hartmanem może mieć największy ciężar. Ojciec nastolatki, filozof, opowiada o zmianach społecznych, o tym, kim właściwie jesteśmy jako gatunek ludzki, o degradacji instytucji małżeństwa i nowej roli ojców we współczesnym świecie. Mówi ciekawie, momentami może nawet kontrowersyjnie, zasiewa jakieś ziarno wątpliwości, które kiełkuje na długo po skończeniu lektury. Z całej antologii zaś wyłania się ciekawy obraz ojcostwa - niekoniecznie nowoczesnego, ale odmiennego od obowiązujących jeszcze trzy dekady temu norm. Mam też poczucie, że jest to model ojcostwa dość elitarny, model, który chętniej przyjmą wielkomiejscy rodzice - tym bardziej poleciłabym tę książkę facetom, którzy nie są z tego elitarnego świata.
Jestem Tatą Jestem Tatą! Jestem Tatą!