Jerz Igor - projekt muzyczny bardzo utalentowanego duetu - może nie uleczy sceny, ale wraz ze swoją wesołą menażerią i sześciogłową orkiestrą dostarczy nieco dźwiękowej odtrutki na powszechną tandetę i bylejakość. Jak zaczęła się ta bajka?
Na początku poznali królewicza, a właściwie Tadzika, tylko wtedy jeszcze ani Jerz - czyli Jerzy Rogiewicz , utalentowany perkusista, którego usłyszeć możecie zarówno na szalonej płycie Marcina Maseckiego "Polonezy", jak też w składach takich jak Levity i Profesjonalizm , ani Igor (Nikiforow , tak się składa, że też muzyk - tylko, że on grał na przykład z Kubą Ziołkiem w Hokei ) nie wiedzieli, że to będzie Tadzik.
W świecie rodziców
Jerz wiedział, że zostanie ojcem, prawdziwym, że za chwilę jego świat się zmieni. Zamiast bawić się w sadzenie drzew i budowanie domów za namową narzeczonej spróbował zrobić to, co umie najlepiej - stworzyć muzykę. Igor bardzo się ucieszył - królewicza, a w zasadzie dziecko, znalazł w sobie i dołączył do "dziecięcego" projektu muzycznego. Iskra zwana pomysłem pojawiła się w maju, w sierpniu mieli już całe ognisko pomysłów, w październiku zaczęli ujarzmiać ten ogień w studio nagraniowym, w grudniu przyszedł na świat Tadzik, a w lutym płyta była gotowa. Co im pomogło? Podobno odkrycie wszechświata. Wszechświata rodziców rzecz jasna.
- Pomysł padł akurat w momencie w którym chcieliśmy w duecie nagrać płytę z "męskimi delikatnymi piosenkami". Był to więc idealny moment - zdradza w rozmowie z nami Jerz Igor. Podobno do działania ośmielił Jerza Igora Jim O'Rourke , taki instrumentalista, który w swoim życiu improwizował już jazzowo, zapełniał przestrzeń noisem, grał postrock i elektronikę, a przede wszystkim lubił eksperymentować, szaleć i uciekać od sztampy i dobrze mu to wychodziło. Jerz Igor za to usłyszał jak Jim O'Rourke śpiewa proste piosenki, a przecież Jim nie jest wokalistą. Jerz Igor też wcześniej nie był, przynajmniej oficjalnie.
Jerz Igor, a właściwie Igor Nikiforow i Jerzy Rogiewicz
W kosmosie obrazów
Na początku poznaliśmy Królewicza - taki tytuł nosił pierwszy utwór, jaki Igor Nikiforow i Jerzy Rogiewicz ofiarowali w prezencie młodym słuchaczom na ubiegłoroczny Dzień Dziecka, a potem zapadła cisza.
- W momencie wypuszczenia do sieci piosenki "Królewicz" cały album był już gotowy. Naszym pierwszym założeniem było wydanie albumu w ubiegłym roku - przyznaje jednym głosem Jerz Igor, ale jak szybko wyjaśnia, ten plan był skrajną utopią. Duet nie dysponował środkami finansowymi pozwalającymi na wydanie krążka wraz ze spektakularną oprawą graficzną - bez niej zaś "Mała płyta" jest niekompletna. Dlaczego? Cóż, warstwa wizualna produktów oferowanych dzieciom też jest ważna . Zaproszone do współpracy dziewczyny z Acapulco Studio czyli Agata Dudek i Małgorzata Nowak , doświadczone i doceniane projektantki książek dla dzieci, wiedzą o tym dobrze. Dlatego postanowiły zaszaleć i z okładki zrobiły mały, rozkładany album, w którym oprócz kilku informacji o samej płycie i spisu utworów znajdziecie opowieść obrazkową swym bogactwem detali przypominającą choćby książki z serii "Mamoko" Mizielińskich . Agata Dudek w rozmowie z nami powiedziała, że Jerz Igor niczego nie narzucał, za to zachęcał do szaleństw, ilustratorka postanowiła więc wypuścić ze swej wyobraźni całą zgraję przedziwnych stworów, następnie zaprosiła je do wielkiej rakiety i wyprawiła w kosmos, pozwalając po drodze śpiewać teksty piosenek Jerza Igora.
Kosmiczna okładka
Bez ograniczeń pracowała też Monika Kuczyniecka , uzdolniona animatorka, która dla Jerza Igora przygotowała teledysk . Posługując się plasteliną postanowiła zabrać "Królewicza" do krainy marzeń sennych.
W przestrzeni dźwięków
Najpierw powstały piosenki - mówi nam Jerz Igor i dodaje jeszcze dwugłosem:
To się opłaciło. Włączając sobie "Małą płytę " usłyszycie na przykład historię małego kosmity, który, gdy nie może spać, liczy księżyce nad swoją głową. Jest ich ze dwanaście, "pierwszy jest złoty, na drugim koty, trzeci w kraterach, a czwarty z sera, nad piątym ptaki, szósty nijaki, siódmy ciemnoczerwony, ósmy zadowolony, na dziewiątym ocean"...
A co z dziesiątym, jedenastym i dwunastym? Hm... Sprawdźcie sami! Jeśli zaś chodzi o to jak brzmi Jerz Igor - cóż, najłatwiej powiedzieć: elegancko. Dwanaście piosenek zostało ubranych przede wszystkim w dźwięki "żywych" instrumentów. Tak mawiamy, kiedy muzycy nie sięgają w czasie grania po komputery, tylko po trąbki, fortepiany, wiolonczele, klarnety, wibrafony
Jerzy od początku testował wszystkie kołysanki na Tadziku. "Królewicz" a także utwory, które duet ujawniał po nim - wzbudzały zachwyt i entuzjazm innych dzieci - tych małych i tych dużych. Wszyscy chcieli mieć "Małą płytę " natychmiast. Pozostał tylko jeden kłopot. Skąd wziąć pieniądze na jej wydanie. Rachunek nie wyglądał zbyt wesoło. Szalony projekt okładki wymagał specjalnego papieru i druku. Lepienie świata fantazji i ożywianie go na potrzeby teledysku to bardzo czasochłonna praca, ją też warto by było wynagrodzić. Sześciogłowa orkiestra wymagała dobrego człowieka od masteringu, który zatroszczyłby się o to, aby w słuchawkach i w głośnikach słychać było wszystkich muzyków, a nie tylko tych najgłośniejszych. Jerz Igor postawił więc na crowdfunding tak wystartowała zbiórka pieniędzy na płytę w serwisie polakpotrafi .pl . Rachunek opiewał na 25 tysięcy zł. To całkiem sporo, a z drugiej strony, gdy się zsumuje wydatki - nie tak dużo.
Cześć!
Każdy wspierający mógł zdecydować, czy chce po prostu dokonać przedpłaty za płytę, czy album z prezentami. Hojniejsi darczyńcy mogli zostać uhonorowani podziękowaniami, mogli też zafundować sobie lekcję gry na perkusji, albo przejażdżkę samochodem. Zapytałam Jerza Igora, czy się nie stresował w czasie trwania zbiórki - to jest gra na bardzo ostrych zasadach spod znaku wszystko albo nic . Jeśli nie udałoby się uskładać 25 000 zł, to artyści nie dostaliby ani grosza. Wszystkie dokonane wpłaty wracały do niedoszłych fundatorów.
Wiecie ile osób zdecydowało się wesprzeć Jerza Igora w wydaniu ich "Małej płyty" ? Dokładnie 334 . Wiecie, że dwie osoby kupiły sobie za 300 zł nuty do wszystkich utworów, jedna osoba zainwestowała 800 zł w lekcję gry na perkusji, a jeden z mecenasów zafundował sobie przy okazji wsparcia projektu domowy koncert duetu za 3000 zł? Najważniejsze zaś, że duetowi udało się uzbierać znacznie więcej niż było to zaplanowane. "Mała płyta" ukazuje się na rynku dzisiaj w nakładzie oszałamiającym jak na możliwości polskiej muzyki alternatywnej, czyli w ilości 2 tysięcy egzemplarzy. Jak przyznaje Jerz Igor ten album nie był nawet planowany na bardziej masową skalę.
To może się udać. Poza tym Jerz Igor bardzo chce się spotkać ze wszystkimi darczyńcami i z tymi, którzy są ciekawi co też ci chłopcy wymyślili. Dziś nadarza się pierwsza okazja. W Warszawie na Barce . BarKa zacumowana jest nieopodal Mostu Świętokrzyskiego , konkretnie to po prawej stronie, kiedy stoi się plecami do centrum miasta, a twarzą ku rzece i praskiemu brzegowi za nią. Premiera połączona jest z piknikiem i relaksem (o ile oczywiście umiesz to zrobić mając pod opieką własne dzieci), rozpoczyna się o godzinie 16:00 .
Jerz Igor zagra w większym składzie muzycznym i obiecuje, że nie poprzestanie na wykonaniu kilku piosenek.
Jak tu nie lubić tego Jerza Igora?
PS. Komu z Was nie uda się dotrzeć na miejsce, komu też nie udało się ufundować wydania albumu, ale chciałby go nabyć - lada chwila będzie mógł to zrobić w internetowym sklepie Lado ABC .