10 okrutnych pomysłów na walentynkowe prezenty

Ach! Święto miłości sprzedawanej i pieniądza kochanego! Sztuczny przeszczep na zdrowej tkance słowiańszczyzny. To on, dzień Świętego Walentego, nadciąga niczym Mroczne Widmo. Dlatego dziś zamiast lukru i stykających się dziobkami różowych łabądków - ranking na miarę naszych sfochowanych potrzeb. Najgorszy.

1. Mjensomiłość

Takie bardziej niezwykłe mięso, wędliny i inne wyroby garmażeryjne. Można podarować mięso w formie bukietu - owszem, są masarnie sprzedające bukiety salami, można też usmażyć kotleciki w kształcie serduszek. Czyż może być coś bardziej uroczego, niż kawałeczki zmielonego mięska uformowane w odwieczny symbol miłości? Nie no, serio? Do tego dokładamy serduszka ze szpinaku i serca z ryżu. Serduszkowanie na maksa, kochani!

2. Piętno

Jest taka piękna piosenka niezrównanego Johnnego Casha, faceta, którego twórczość bezgranicznie uwielbiam i przynajmniej raz w miesiącu muszę sobie posłuchać jak on śpiewa, bo tak. W tej konkretnej piosence Johnny Cash śpiewa o tym, że miłość to bolesna sprawa, oraz, że pali, pali, pali, jak ognisty krąg. W Teksasie biorą jego słowa do serca i przygotowują z miłością palące serca . Nabywszy takie cudo możecie zostawiać piętno miłości nie tylko metaforycznie - oczywiście producent ostrzega - przedmiot jest niczym radykalni wegetarianie, służy wyłącznie do piętnowania przygotowywanego przez Was mięsa.

3. Nic

To doskonały i praktyczny prezent wpisany w naszą słowiańską, wielowiekową tradycję rytuału Zapomnienia. Uważajcie jednak! Amerykanie doprowadzili wręczanie Niczego do perfekcji sprzedając aktualnie stylowe Nic w formie pięknych baniek . Jeśli żałujecie tych marnych 44 dolców (plus shipping) możecie samemu zrobić Nic. Mam kilka sugestii - od pięknego Nic w małym atłasowym pudełeczku na pierścionki, poprzez nic w słoiczku, aż po zestaw Niczego z kosmetyków - sama sobie taki ostatnio kupiłam w jednej z drogerii.

4. Galaretki prawdy

Zamiast epatować jakimiś durnymi symbolami, idźcie na całość. Zróbcie to, błagam! Przygotujcie truskawkowe galaretki w kształcie ludzkich serduszek . Jeśli potencjalna druga połowa nie doceni - dorzućcie mózgowy deserek i jakiś sucharystyczny bon mot na pożegnanie, coś w stylu "skoro gardzisz mym sercem, to zabierz przynajmniej swój rozum".

5. Wyznanie nieszczere

Przysięgam, ktoś opisując ten przedmiot zasugerował, że to taki podarek od niego dla niej . Ja tam myślę, że mój mąż nie obraziłby się, gdyby dostał ode mnie taką Walentynkę. Muszę się tylko zastanowić, czy sobie zasłużył. Piwo nie pyta "co na obiad", piwo po prostu jest. Nie no, żartuję. Chyba, że mówimy o Mosaic Single Hop Ipa o głębokim smaku i pięknym cytrusowym aromacie, wtedy to nie ma mowy o takich tam, walentynkach.

6. Zwierzątko

Najlepszym sposobem na pognębienie drugiej połowy w dzień Święta Miłości, jest ofiarowanie jej zwierzęcia. Pies, kot, legwan? Doskonale, Może stworzenie wymagające maksymalnego poświęcenia? Nie no, proszę. Nigdy, przenigdy nie kupujcie żywych zwierząt w prezencie, chyba, że druga połowa wyraźnie nalega, żąda i odmawia seksu w wypadku braku zwierząt, choć wtedy radziłabym sprawdzić, czy nie ma wśród przodków jakiejś rosyjskiej carycy. Sami rozumiecie, potem mogą być same problemy. Za to wypchane zwierzę? Proszę bardzo, Przeraża, zniechęca i staje się doskonałym sposobem na przekazanie wiadomości w stylu "nienawidzę Cię, spieprzaj ". Idealnym posłańcem sekretnej wiadomości będzie, cytuję "spreparowany lis upolował bażanta mega trofeum" . Nikt nie kupił, szybko! Piszcie do sprzedającego!

7. Śpiewający przekaz

Są śpiewające o miłości kubeczki, śpiewające ramki z Twoim zdjęciem, można w nocy sympatii swej podmienić dzwonek w telefonie, na jakieś urocze "Kocham cię, czy dasz przelecieć się" lub inne gustowne i melodyjnie wyartykułowane wyznanie. Walmart aktualnie ma w promocji pakiet czterech takich ramek z mini nagrywarką, możecie więc rozdać aż cztery walentynki - czy to nie urocze?

8. ...a potem Cię zjem

Tak, te filmowe sceny, kiedy on zjada z jej brzucha truskawki albo ona - ananasy, albo oboje robią body sushi - to takie zabawy bogaczy. Maluczkim zaś proponowane są mniej wyszukane sposoby na wzajemne i dosłowne pożeranie się - o na przykład biustonosz z cukierków, albo majtki z mięsa. Dobra, nie będę kontynuować tego wątku. Mam jednak wrażenie, że osoby radujące się z mięsnych majt przy jakiejkolwiek okazji "prezentowej" są w zdecydowanej mniejszości. Ale hej, nie poddawajcie się, zawsze możecie zrobić takie majty tylko dla siebie.

9. Wespół w zespół

W czasie swych poszukiwań złych, okrutnych, niepraktycznych i zwyczajnie idiotycznych sugestii prezentowych na Walentynki, niejednokrotnie natrafiałam na wspólne majtki - tak majtki, które on i ona zakładają razem, żeby, że tak powiem, stykać się końcówkami. Współkoce, dzięki którym głowy zakochanych wystają na powierzchnię, a reszta kisi się w ciepełku przylegając do siebie. Albo superekstra współbluzy . Były oczywiście syjamskie pidżamy oraz rękawiczki. Czarę współgoryczy przepełniła jednak kropla zwana "wspólny ustnik do papierosów". Uwaga, jeśli zostaniecie takowym ustnikiem uhonorowani - możecie odwdzięczyć się książką "Sto lat samotności" . Jeśli to, dążące do totalnego zsocjalizowania się w ramach związku, bydlę zrozumie aluzję - nie jest źle.

Na zawsze razem. Jak słodko

10. Perła dla perły

Czy jest lepszy sposób, by pokazać komuś, powiedzmy, kobiecie, którą się kocha, że miłość to całkiem obrzydliwa, śmierdząca portem rybnym sprawa, a wszystko sprowadza się do reakcji organizmu na pojawienie się wewnątrz obcego ciała? NIE SĄDZĘ. Prywatna hodowla JEDNEJ perły to idealny prezent . Może też zasugerować wszystko, co powyżej i znacznie, znacznie więcej. Czy wiecie, że jednym z pierwszych "wewnętrznych" kodów naszej redakcji było hasło "naszyjnik z pereł" ? Nieświadomych odsyłamy do słownika slangu.

Perły miłości

Na koniec pomyślcie o tych, którzy świergoczą "ach, my mamy Walentynki każdego dnia" . Serio? To doskonale, niech mięsne majty będą zawsze z Wami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA