Jak zabłysnąć w social mediach: wredny antyporadnik

To nie jest jeden z tych użytecznych tekstów, dzięki którym odnajdziesz klucz do sukcesu i poznasz tajemnicę stworzenia wszechświata. To opowieść o tym, jak błyszczeć w świecie, w którym lajki są wskaźnikiem twojej cudowności, a miarą jestestwa jest ilość komentarzy, udostępnień i wyrazów miłości.

Poziom: początkujący twórca web 2.0

Powzięłaś już postanowienie, nie chcesz być wyłącznie bierną użytkowniczką posiadająca jedynie login na forum z "babskim gaduleniem". Może nawet jesteś na Naszej Klasie prawie od początku i masz swój prywatny profil na facebooku.  Doooobrze, zostaw sobie to wszystko, ale jeśli chcesz zabłysnąć, olej NK, wrzuć tam najlepszą fotkę z wakacji  jaką masz, może być nawet wyfotoszopowana przez kolegę z pracy, dopisz komentarz "papatki, niebawem wracam z wypoczynku" i zniknij. Sio, sio. Jeśli chcesz naprawdę zabłysnąć, błyszcz na facebooku. Jak? To bardzo proste. Masz męża? Zrób wspólny profil z nim. Masz chłopaka? Jeszcze lepiej. Masz kota? Profil z kotem to profil wygrany. Masz psa? Genialnie! Pies to przyszłość nowych mediów. Uszanowanko! Ale  prawdziwie lśnić na poziomie easy możesz wyłącznie na dwa sposoby:

a) Proaktywna afirmacja: biegasz po profilach znajomych i ich znajomych i wrzucasz absolutnie entuzjastyczne konetarze, komentki, komcie, rozdajesz lajeczki, lubisie i inne całuski na prawo i lewo. "WOW! SZAŁOWA KIECKA!", "EXXTRA KOCHANA! WYGLĄDASZ SUPER" , "MICHAŚ! KUBUŚ! JACUŚ! JAKI TY PRZYSTOJNY TERAZ!". Monstrualna ekscytacja, totalne uwielbienie, wszystko jest super, wszystko cię zachwyca. Nie no, dobra, prawie wszystko. Jak jest coś smutnego to piszesz "tulam", "bidulku", "będzie dobrze, zobaczysz", i wklejasz zdjęcie z dwoma przytulającymi się misiami. Kochasz swoje internety i chcesz je głaskać.

b) Euforyczna prokreacja: wiadomo, że lans na dziecko to najlepszy lans, oto dałaś z siebie sól swojej ziemi, swojego człowieka dałaś, i kształtujesz go. Jeśli jeszcze nie dałaś, ale oczekujesz, znaczy, że jesteś błogosławiona. Do wrzucania ekstatycznych skanów z glutem z USG. "WOW PATRZCIE TO NASZA FASOLINKA MA JUŻ 9 CM!" zdjęcia mebelków, zdjęcia ubranek, zdjęcia ciebie jak prasujesz ubranka. Zdjęcia ojca dziecka ze szkoły rodzenia. Weszcie wrzucasz zdjęcia małego, pomarszczonego czopka z dopiskiem "NASZ SŁODZIACZEK WRESZCIE JEST! (wpisujesz imię dziecka, wagę urodzeniową, punkty APGAR, żeby nikt nie otagował jako treści nieczystej, niewłaściwej, obraźliwej) i oczekujesz fali lubików i komcików. Zobaczysz jakie to przyjemne. Wszyscy "to"lubią. Naweet jeśli uważają, że Twoje dziecko jest brzydsze, a niektórzy pewnie tak uważają, bo tez kiedyś urodzili dziecko i sa przekonani, że ich dziecko jest najpiękniejsze i basta! To nie napiszą ci przecież tego, chyba, że bardzo, bardzo Cię nie lubią. Uważaj, lans na dziecko jest uzależniający, możesz zechcieć zrobić sobie drugie, żeby znów przeżyć tę falę miłości i zainteresowania. Lepiej może zakmnij ten poziom i przejdź do następnej planszy.

Poziom łatwy: trochę emo, trochę hardkor. Starasz się być bardziej obecna, już nie tylko poprzez komentowanie pod cudzymi zdjęciami i zalewanie wszystkich falą fotek swojego potmstwa, kotów, psów i "z mężem/ chłopakiem na łódce w tle nasz samolot i ulubiona palma pod kafejka w Lizbonie" . Starasz się być trochę bardziej kreatywna. Podlinkowujesz artykuły z ciekawych portali o ciekawych rzeczach, bulwersujesz się bulwersującymi doniesieniami z telewizji, przeżywasz prawdziwe emocje oglądając seriale o czym spieszysz wszystkich informować. Czasem masz różne takie Przemyślenia o naturze ludzi i świata. Bywasz melancholijna. Wrzucasz smutne piosenki Suzanne Vega i Patti Smith. Czasem cytat z wiersza Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej, częściej ładną karteczkę z profilu Pawlikowskiej - Podróżniczki. Prowadzisz bloga o książkach i o zdrowym jedzeniu. Linkujesz dużo informacji o pomocy kotom, psom i chorym dzieciom. Często też dodajesz "ja już pomogłam, warto". Jesteś taka normalna i miła. Aż w pewnym momencie przechodzisz na następny poziom.

c) Poziom: junior master. Masz dużo wszystkiego. Czujesz wieczny niedosyt. Założyłaś już instagrama do zdjęc jedzenia i miasta, twittera do zarzucania ludzi hasztagami, tumblra do zdjęć kotów i włosów, masz na pintereście tablcę pełną stylowych plakatów filmowych , założyłaś nawet profil na soundcloudzie, ale nie wiesz po chuj. Piszesz dużo. Przeżywasz, często linkujesz wszystko. Bywasz taka dowcipna, czasem zła, niekiedy nawet uszczypliwa. "Rany, jak on mógł!" (i link do czyjegoś blogaska). "No nie wierzę "(nic nie piszesz, niech ich zżera ciekawośc, niech pytają). O wszystkich uaktualnieniach informujesz automatycznie facebooka. Otagowujesz znajomych gdzie się da. Chadzasz i robisz sobie z nimi zdjęcia, robisz też zdjęcia ich znajomych. Wszystko w opcji "publiczne", prywatność jest dla mięczaków. Latasz po ważnych stronach internetowych, zostawiasz tam inteligentne komentarze i link do któregoś ze swoich socjal mediów, tylko nie "polecam zajrzeć do mnie"- weź, to dobre na poziomie niżej! Umiesz wszystko, jesteś taka obecna. I uwaga. Udajesz, że to zdjęcie swojego dziecka, co je kiedyś wrzuciłaś jako swoje profilowe, że to się nie stało. Maskujesz to częstą zmianą fotki profilowej, kto by chciał grzebać potem w archiwum 427 "samojebek"? No dawaj. Dzisiaj na profilowym "ja na wesoło", jutro "ja taka refleksyjna", pojutrze "jestem hot&sexy, nie wyglądam na swoje 35, no nie?" , a za pięć dni "mam doła" (przytul, pocałuj, namów mnie na seks pozamałżeński, SZYBKO!) . Latasz po sklepach, zagranicach, pokazujesz nowe buty, nowe ciastka, nowe kremy, nowe pluszaki z limitowanej edycji tylko dla twojego dziecka, pieska, kotka.

Poziom: senior master. Milczysz. Zamiast swojej najseksowniejszej samojebki dajesz czarne zdjęcie czarnego nagrobka z czarnym tłem. Czasem coś ironicznie skomentujesz. Zakładasz sobie profil na Spotify i słuchasz tak żeby widzieli jakichś ambitnych rzeczy. Nie wiem, tak, żeby byli skonfundowani, jak niechcący klikną - John Cage "Music for piano 37-42 (1955)". Czasem jakiś Ryoji Ikeda, może nawet z komentarzem: "wstrząsające". Zamiast wszystkich innych pierdół instalujesz w telefonie foursquare i zasuwasz po mieście. Logujesz się w kawiarniach, galeriach sztuki, księgarniach, w miejscach, gdzie właśnie coś się dzieje, w instytucjach pożytku publicznego. Czytasz wyłącznie zagraniczna prasę, ale tak, żeby wszyscy wiedzieli, nie martw się, zarówno The Observer, jak New Yorker, NY Times i te śmieszne zagraniczne magazyny o nauce i sztuce dają ci taką szansę. Czasem możesz pokazać, że lubisz informacje ze świata krykieta podawane na platformie Aljazeera English. Uwaga! Ten poziom możliwy jest do zmasterowania wyłącznie jeśli masz odpowiednich znajomych. Inaczej nici z lansu. Kto doceni twoja informację o wizycie we Wrzeniu Świata, nie wiedząc co to za miejsce. AHA! Raz tylko przerywasz milczenie- wrzucając zdjęcie twojego dziecka z dyplomem którejś z tych szacownych uczelni z ligi bluszczowej- "Zazwyczaj nie lubię upubliczniać wizerunku swojego dziecka, ale tym razem jest powód do domy! Brawo (Apolonio? Marsyliuszu?)

Poziom: insane. Robisz wszystko, co powyżej powiedziane, tylko, ze ironicznie i dwa razy bardziej. (użyteczne słowa: "taka sytuacja", "tak, że tak:" , "#uszanowanko" , "WOW! takie ciekawe!")

Poziom socjal media nindża: robisz to wszystko dwa razy bardziej ironicznie i zakładasz swój fanpage, żeby oddzielić prawdziwych znajomych od licznych fanów.

Jeśli czujesz się tym tekstem urażona, zachowaj spokój i jedz marchewki. Marchewki są bardzo zdrowe i tak śmiesznie chrupią, zupełnie, jakbyś mówiła "KU$#@ MAĆ! ZARAZ JEJ DO#$%@#(LĘ W KOMENTARZACH" . I nigdy nie dawaj po sobie poznać, że cię to lekko irytuje, bo trafisz do czyśćca pełnego jutuberów ubranych w stylu szlezwig holsztyn.

Ps. Tak, ja też potrafie się brzydko zachowywać w socjalkach. Grzeszę nieustannie. Wszystkie grzeszymy, witajcie w naszych złych i wrednych internetach.

dislikedislike dislike

Poziom: początkujący twórca web 2.0

Powzięłaś już postanowienie: nie chcesz być wyłącznie bierną użytkowniczką posiadającą jedynie login na forum z "babskim gaduleniem". Może nawet jesteś na Naszej Klasie od początku jej istnienia i masz swój prywatny profil na Facebooku, tylko nic z tym nie robisz. Doooobrze, zostaw sobie to wszystko. Pamiętaj jednak, że NK to taki trochę trupek w szafie, wrzuć tam więc najlepszą fotkę z wakacji, jaką masz, może być nawet wyfotoszopowana przez kolegę z pracy, dopisz komentarz "papatki, niebawem wracam z wypoczynku" i zniknij. Sio, sio. Jeśli chcesz naprawdę zabłysnąć jako początkująca wymiataczka - błyszcz na Facebooku. Jak? To bardzo proste. Masz męża? Zrób wspólny profil z nim. Masz chłopaka? Jeszcze lepiej, działajcie zespołowo, stwórzcie siebie na nowo jako projekt społecznościowy. Masz kota? Profil z kotem to profil wygrany. Masz psa? Genialnie! Pies to przyszłość nowych mediów. Uszanowanko! Ale prawdziwie lśnić na poziomie easy możesz wyłącznie na dwa sposoby:

a) Proaktywna afirmacja: biegasz po profilach znajomych i ich znajomych i wrzucasz absolutnie entuzjastyczne komentarze, komentki, komcie. Rozdajesz lajeczki, lubisie i inne całuski na prawo i lewo. "WOW! SZAŁOWA KIECKA!", "EXXTRA KOCHANA! WYGLĄDASZ SUPER" , "MICHAŚ! KUBUŚ! JACUŚ! JAKI TY PRZYSTOJNY TERAZ!", masz swoje powiedzonka "NO REJCZEL", "WYGRUBAŚNIE!". Monstrualna ekscytacja, totalne uwielbienie, wszystko jest super, wszystko cię zachwyca. Nie no, dobra, prawie wszystko. Jak jest coś smutnego to piszesz "tulam", "bidulku", "będzie dobrze, zobaczysz" i wklejasz zdjęcie z dwoma przytulającymi się misiami. Kochasz swoje internety i chcesz je głaskać.

b) Euforyczna prokreacja: wiadomo, że lans na dziecko to najlepszy lans. Oto dałaś z siebie sól swojej ziemi, swojego człowieka dałaś i kształtujesz go. Jeśli jeszcze nie dałaś, ale oczekujesz, znaczy, że jesteś błogosławiona (błogosławiona do wrzucania ekstatycznych skanów z glutem z USG). "WOW! PATRZCIE TO NASZA FASOLINKA! MA JUŻ 9 CM!" zdjęcia mebelków, zdjęcia ubranek, zdjęcia ciebie jak prasujesz ubranka. Zdjęcia ojca dziecka ze szkoły rodzenia. Wreszcie wrzucasz zdjęcia małego, pomarszczonego czopka z dopiskiem "NASZ SŁODZIACZEK WRESZCIE JEST! (wpisujesz imię dziecka, wagę urodzeniową, punkty APGAR, żeby nikt nie otagował jako treści nieczystej, niewłaściwej, obraźliwej) i oczekujesz fali lubików i komcików. Zobaczysz jakie to przyjemne. Wszyscy "to" lubią. Nawet jeśli uważają, że Twoje dziecko jest brzydkie. A musisz wiedzieć niestety, że niektórzy pewnie tak uważają, bo też kiedyś urodzili dziecko i są przekonani, że ich dziecko jest najpiękniejsze i basta! Ale nawet oni nie napiszą ci przecież tego pod takim zdjęciem, chyba że bardzo, bardzo Cię nie lubią. Uważaj jednak, lans na dziecko jest uzależniający. Możesz zechcieć zrobić sobie drugie, żeby znów przeżyć tę falę miłości i zainteresowania. Lepiej może zamknij ten poziom i przejdź do następnej planszy.

SomeecardsSomeecards Someecards

Poziom: łatwy.

Trochę emo, trochę hardkor. Starasz się być bardziej obecna już nie tylko poprzez komentowanie pod cudzymi zdjęciami i zalewanie wszystkich falą fotek swojego potomstwa, kotów, psów i "z mężem/ chłopakiem na łódce w tle nasz samolot i ulubiona palma pod kafejką w Lizbonie". Jesteś bardziej kreatywna. Podlinkowujesz artykuły z ciekawych portali o ciekawych rzeczach, bulwersujesz się bulwersującymi doniesieniami z telewizji, przeżywasz prawdziwe emocje oglądając seriale, o czym spieszysz wszystkich informować. Czasem masz różne takie Przemyślenia o Naturze Ludzi oraz Świata. Bywasz melancholijna. Wrzucasz smutne piosenki Suzanne Vega i Patti Smith, czasem może nawet Joy Division, tę o miłości. Czasem wklepiesz cytat z wiersza Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, częściej ładną karteczkę z profilu Pawlikowskiej-Podróżniczki. Prowadzisz bloga o książkach i o zdrowym jedzeniu. Linkujesz dużo informacji o pomocy kotom, psom i chorym dzieciom. Często też dodajesz "ja już pomogłam, warto" . Jesteś taka normalna i miła. Aż w pewnym momencie przechodzisz na następny poziom.

Poziom: junior master.

Masz dużo wszystkiego. Czujesz wieczny niedosyt. Założyłaś już Instagrama do zdjęć jedzenia i miasta, Twittera do zarzucania ludzi hasztagami, Tumblra do fotek kotów i włosów. Na Pintereście masz tablicę pełną stylowych plakatów filmowych, założyłaś nawet profil na Soundcloudzie, ale nie wiesz po kiego grzyba. Piszesz dużo. Przeżywasz bardzo. Linkujesz wszystko. Bywasz taka dowcipna, czasem zła, niekiedy nawet uszczypliwa. "Rany, jak on mógł!" (i link do czyjegoś blogaska). "No nie wierzę "(nic nie piszesz, niech ich zżera ciekawość, niech pytają). O wszystkich uaktualnieniach informujesz automatycznie Facebooka. Otagowujesz znajomych gdzie się da. Chadzasz i robisz sobie z nimi zdjęcia, robisz też zdjęcia ich znajomych. Wszystko w opcji "publiczne", prywatność jest dla mięczaków. Latasz po ważnych stronach internetowych, zostawiasz tam inteligentne komentarze i link do któregoś ze swoich socjal mediów, tylko nie "polecam zajrzeć do mnie" - weź, to dobre na poziomie niżej! Umiesz wszystko, jesteś taka obecna. I uwaga. Udajesz, że to zdjęcie swojego dziecka, co je kiedyś wrzuciłaś jako swoje profilowe, że to się nie stało. Maskujesz to częstą zmianą fotki profilowej, kto by chciał grzebać potem w archiwum 427 "samojebek"? No dawaj. Dzisiaj na profilowym "ja na wesoło", jutro "ja taka refleksyjna", pojutrze "jestem hot&sexy, nie wyglądam na swoje 35, no nie?", a za pięć dni "mam doła" (przytul, pocałuj, namów mnie na seks pozamałżeński, SZYBKO!). Latasz po sklepach, zagranicach, pokazujesz nowe buty, nowe ciastka, nowe kremy, nowe pluszaki z limitowanej edycji tylko dla twojego dziecka, pieska, kotka.

Someecards

Poziom: senior master.

Milczysz. Zamiast swojej najseksowniejszej samojebki dajesz czarne zdjęcie czarnego nagrobka z czarnym tłem. Czasem coś ironicznie skomentujesz. Zakładasz sobie profil na Spotify i słuchasz (tak, żeby widzieli) jakichś ambitnych rzeczy. Tak, żeby byli skonfundowani, jak niechcący klikną - John Cage "Music for piano 37-42 (1955)" . Czasem jakiś Ryoji Ikeda, może nawet z komentarzem: "wstrząsające". Zamiast wszystkich innych pierdół instalujesz w telefonie Foursquare i zasuwasz po mieście. Logujesz się w kawiarniach, galeriach sztuki, księgarniach, w miejscach, gdzie właśnie coś się dzieje, w instytucjach pożytku publicznego.

Someecards Sztuka taka wysoka. WOW

Czytasz wyłącznie zagraniczna prasę, ale tak, żeby wszyscy wiedzieli. Nie martw się, zarówno The Observer , jak New Yorker , NY Times i te śmieszne zagraniczne magazyny o nauce i sztuce dają ci taką szansę. Czasem możesz pokazać, że lubisz informacje ze świata krykieta podawane na platformie Al Jazeera English. Uwaga! Ten poziom możliwy jest do zmasterowania wyłącznie jeśli masz odpowiednich znajomych. Inaczej nici z lansu. Kto doceni twoją informację o wizycie we Wrzeniu Świata, nie wiedząc co to za miejsce. AHA! Raz tylko przerywasz milczenie - wrzucając zdjęcie twojego dziecka z dyplomem którejś z tych szacownych uczelni z ligi bluszczowej- "Zazwyczaj nie lubię upubliczniać wizerunku swojego dziecka, ale tym razem jest powód do dumy! Brawo (Apolonio? Marsyliuszu?)"

Poziom: insane

Robisz wszystko, co powyżej powiedziane, tylko że ironicznie i dwa razy bardziej. (Użyteczne słowa: "taka sytuacja" , "tak, że tak" , "#uszanowanko" , "WOW! takie ciekawe!" )

Poziom socjal media nindża

Robisz to wszystko dwa razy bardziej ironicznie i zakładasz swój fanpage, żeby oddzielić prawdziwych znajomych od licznych fanów.

[Jeśli czujesz się tym tekstem urażona, zachowaj spokój i jedz marchewki. Marchewki są bardzo zdrowe i tak śmiesznie chrupią, zupełnie, jakbyś mówiła "KU$#@ MAĆ! ZARAZ JEJ DO#$%@#(LĘ W KOMENTARZACH" . I nigdy nie dawaj po sobie poznać, że cię to lekko irytuje, bo trafisz do czyśćca pełnego jutuberów ubranych w stylu Szlezwig Holsztyn.

Ps. Tak, ja też potrafię się brzydko zachowywać w socjalkach. Grzeszę nieustannie. Wszystkie grzeszymy, witajcie w naszych złych i wrednych internetach.]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.