Sentymentalna jazda po serialach mojej młodości

Dziś świat moich znajomych kręci się wokół seriali. Niezdrowo podniecają się początkiem nowej serii, płaczą, gdy ta dobiega końca. Robią o tym memy i szlochają w facebookowych statusach. Cóż. Dawno, dawno temu ja też ekscytowałam się serialami. I o tym będzie ta piosenka, pa ram pam pam.

Teraz, kiedy jestem już stara i schorowana, a dokładniej, kiedy zaraz będę trzydziestolatką i właśnie toczy mnie jesienne przeziębienie, z rozrzewnieniem wspominam seriale, które uwielbiałam oseskiem będąc. Oczywiście muszę pominąć pierwsze cztery lata życia, kiedy to biegałam z małym, wiklinowym wózeczkiem po sosnowieckim parku, w środku zamiast pięknej lali woziłam karabin i czołg, a na pytanie mojej najukochańszej, świętej pamięci babci "Kim ty jesteś, słoneczko?" , odpowiadałam "Twoim kochanym Hansem Klossem, babciu" . Siedząc w kuchni zaś i patrząc, jak ona przygotowuje makaron śpiewałam wniebogłosy piosenkę ze "Zmienników" (LOVE FOREVER, piosenkę i serial).

 

Wypieram też całą sytuację, kiedy chyłkiem oglądałam w telewizji "Miasteczko Twin Peaks" i totalnie nie wiedziałam o co chodzi, za to czułam się nieswojo, przy jednoczesnej pełnej fascynacji tym podupconym klimatem, białym koniem w pokoju, ogniem i tą genialną ścieżkądźwiękową . Przeskakuję zatem do zjawisk, które przeżywaliśmy bardziej zbiorowo w przedszkolu i podstawówce.

Janka

W naszej ejtisowej młodości było kilka takich seriali, które potrafiły, kolokwialnie mówiąc, zryć beret. Na przykład "Przyjaciel wesołego diabła" , czy "Pięcioro dzieci i Coś" . Jednak to nie one, a "Janka" zawładnęła totalnie naszą młodociana wyobraźnią i stała się pierwszym tak dyskutowanym w przedszkolu tematem (zaraz obok rozmów o tym, o co chodzi w piosence "Nasz Disneyland" zespołu Papa Dance?). Kto nie znał Janki, ten był jakiś dziwny. Nie mógł też czaić wszystkich naszych zabaw i nie wiedział czemu dziewczyny przychodzą do przedszkola z pierścionkiem na palcu i kręcą nim szepcząc coś pod nosem. Tak, bez dwóch zdań, Janka nam imponowała. Miała swoją bandę, miała charakter, była taką naszą Pippi Langstrumpf, tylko mniej zwariowaną. W zasadzie miałyśmy wrażenie, że za kilka lat każda z nas mogłaby zostać taką Janką. I to było bardzo fajne uczucie.

 

Siedem życzeń

Kolejny magiczny serial, w dodatku niemalże mój rówieśnik. Trochę jednak Was oszukuję umieszczając go w tym rankingu. Po prostu w dzieciństwie miałam okrutnego pecha, udało mi się obejrzeć wyłącznie krótki fragment, który na wiele lat utkwił mi w pamięci.. Hator, hator, hator! Całość historii o chłopaku i jego spełniającym życzenia kocie Rademenesie (TEN GŁOS, panie Macieju Zembaty, dziękuje za niego) poznałam dopiero jako matka dzieciom. Obecnie znam całość na pamięć, gdyż mój starszy syn jest niezmordowany w powtórkach seansu. Ale wiecie co? Nie narzekam, scenariusze były dosyć zgrabne. Zaskakuje mnie też, jak pokazani są rodzice Darka. Dość powiedzieć, że nie byli to typowi idealni rodzice. Więc "głowa do góry, nie daj się zwariować!" - bo, czy wspominałam już, że dzięki powtórkom znam też na pamięć wszystkie piosenki Wandy i Bandy? Co gorsza, zdążyłam je polubić. I tylko co jakiś czas wśród moich znajomych wybucha dyskusja, czy to etyczne tak oglądać ten serial. Czemu? Bo krąży mit, że kocię grające Rademenesa zdechło w czasie zdjęć, albo że były dwa koty - jednego uśmiercono, by następnie poruszać  jego pyszczkiem. W kontrze są ci, którzy wspominają tricki treserów filmowych - te ze smarowaniem pyszczków zwierząt musztardą, by te wykonywały ruchy przypominające gadanie. Jeden serial, tyle emocji.

 

MacGyver

Miałam wspomnieć o "Alfie" . Alf był śmieszny, choć pewnie jako pożeracz kotów nie zostałby dziś ulubieńcem internetów. Mimo wszystko na nowe odcinki "Alfa" nie czekałam tak bardzo, jak na MacGyvera. Główny bohater miał oficjalnie NAJGORSZY fryz na świecie (zaraz po Alfie, stąd skojarzenia), ale za to jakie on miał przygody! Jak on musiał nie raz kombinować, żeby dożyć do końca odcinka! Podobała mi się więc jego pomysłowość i dosyć szeroki zakres wiedzy. Jako dziewięciolatka oglądałam kolejne odcinki z pełnym przejęciem. Wszystko było dla mnie tym ciekawsze, że czasem po seansie mój rodzony ojciec organizował dla mnie mini eksperymenty. Po co? Żeby udowodnić, że serial mimo wszystko nie jest tak oderwany od rzeczywistości, jak można by podejrzewać. Fajnie miałam, prawda?

 

Drużyna A

Pamiętam to do dzisiaj: wczesna podstawówka, przerwy na podwórku i zażarte dyskusje. Dziewczyny siedząc na barierkach od kosza paplają, który tam jest fajniejszy. Wiadomo, że Buźka jest przystojniakiem, ale jak się tak lepiej zastanowić, to jednak co chwila jest z inną panną i to mogłoby być irytujące. Więc kto? Było gadane, omawiane, porównywane. Koledzy przechodzili natomiast do konkretów. Kto jest kim, bo w sumie Murdock to niezły świr, ale to Hannibal imponuje wszystkim swoim absolutnym nie dawaniem faka. A potem było ganianie, wspinaczki na schody, na które nikomu z nas nie wolno przecież było wchodzić, skakanie przez płot na boisko konkurencyjnej podstawówki i inne przygody. To był taki czas w naszych biografiach, kiedy takimi rzeczami się po prostu żyło. Czy widziałam film kinowy, ten z latającym czołgiem? Owszem, był tak cudownie głupi i przerysowany, że turlałam się ze śmiechu.

 

Airwolf vs Knight Rider

Wszyscy znali "Knight Ridera" , czyli "Nieustraszonego" . Znaczy - wszyscy moi koledzy, bo koleżanki zdecydowanie preferowały oglądanie "Beverly Hills 90210" . Niestety fenomen serialu o Brendzie Walsh , Dylanie i innych bogatych i pięknych nastolatkach niespecjalnie mogłam zrozumieć, choć bardzo się starałam, spróbowałam nawet obejrzeć dwa odcinki. Natomiast "Nieustraszony" miał dla mnie jeden podstawowy walor - samochód. Nie byle jaki, specjalny Pontiac Trans Am, który miał mnóstwo bajerów i nieosiągalnych dla nas technologii takich jak sterujący autem mikroprocesor K.I.T.T. Przy tym aucie czar Haselhoffa był żaden, a wręcz ujemny. Jak dla mnie to tego człowieka mogłoby tam nie być (może dlatego też nigdy nie wciągnął mnie "Słoneczny Patrol" ?).

 

Kultowa czołówka wróciła już raz w moim życiu za sprawą rapowych kaset, a konkretnie Busta Rhymesa i jego piosenki "Fire it up" . Sam "Knight Rider" miał jednak mocną konkurencję w moim prywatnym rankingu. Chodzi oczywiście o "Airwolfa" , czyli niespecjalnie odkrywczy serial z superwypasionym helikopterem. No nie poradzę, wiecie on robił takie ewolucje, których normalny helikopter nie mógł, przynajmniej tak mi się wydawało. Dziękuję, jestem chyba technologicznym zwyrodnialcem. No trudno. A miłośnicy ejtisowej elektroniki też docenią muzykę w napisach początkowych.

 

Z Archiwum X

Na szczęście w moim świecie dosyć szybko całe miejsce przeznaczone na fanostwo zajęte zostało przez Muldera i Scully. Od pierwszego odcinka wyemitowanego w telewizji, który to odcinek jakoś tak przypadkiem wpadł mi w oko (bo co to za tytuł "Z Archiwum X" ?) zostałam psychofanem. Cały plan domowych zajęć, moich wyjść, treningów był podporządkowany emisji "X files" . Słysząc charakterystyczną muzykę z intro dostawałam dreszczy.

 

Jak przystało na grzeczną trzynastolatkę, zbierałam wycinki, wywiady. Wreszcie w prehistorycznym internecie 1.0, w którym flash był jakimś wynalazkiem, którego nikt nie dotykał, a ludzie spierali się o to, czy lepszą wyszukiwarką jest Alta Vista czy Yahoo, założyłam stronę fanowską, dzięki której poznałam wielu miłych ludzi od USA po Singapur. Wszystkie odcinki znałam na pamięć, bo oczywiście co się dało, to nagrywałam sobie na VHS. Oczywiście, że chciałam zostać patologiem sądowym, tak, to chyba jasne, iż przycinałam włosy tak, żeby być choć trochę podobna. Strasznie to było trudne, bo jednocześnie nosiłam ubrania zupełnie nie przystające do dress code FBI. Nie mogłam też sobie odmówić wysłania długich i pełnych wyrazów uwielbienia listów do Gillian Anderson i Davida Duchovnego. W zamian otrzymałam zdjęcia z autografami. Do dziś wiszą w moim pokoju w domu rodzinnym, a co se będę żałować. Na starość nabyliśmy z mężem wszystkie sezony serialu, filmy fabularne i zrobiliśmy to, przebrnęliśmy przez całość. Da się, czyli nie był to jednak źle ulokowany fanboing.

Starość, radość! Kolekcja X-Files wreszcie jest mooooja

No dobra, a jakie seriale z młodości Wy lubicie najbardziej? Dosięgła Was jeszcze klątwa "Dynastii" (moja babcia pożyczała od mojej wychowawczyni VHS-y z odcinkami, których nie zdążyła obejrzeć ), poznaliście lepiej życie dobrych Amerykanów dzięki serialowi "Dallas" , świetnie się bawiliście oglądając "Love Boat" , czy od raz przeszliście do "Opowieści z krypty" ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.