A dzidziusia położymy w kartonie - fińskie pomysły na becikowe

Ja z tym kartonem nie żartuję. Karton dla wielu fińskich dzieci jest pierwszym łóżeczkiem i bezpieczną przystanią. Co więcej nie jest to żadna nowa moda, tylko pomysł, który tamtejszy rząd wprowadził w życie w 1938 roku. I żeby była jasność - pudełko jest przede wszystkim opakowaniem na wszystko to, co fiński rząd uznał za niezbędne w pierwszych tygodniach życia nowo narodzonego obywatela.

"Dlaczego fińskie dzieci śpią w pudełkach?" - hipsterka, czy patologia? Gdzie tam, to doskonały pomysł na rozwiązanie kwestii becikowego. Genialny w swej prostocie: zamiast dawać rodzicom pieniądze (choć istnieje szansa otrzymania gotówki zamiast pudła), wręczają fińskie władze pakiet. Bazę, w której można się okopać i czekać spokojnie na rozwój sytuacji.

www.kela.fiwww.kela.fi www.kela.fi www.kela.fi

Pudełko zawiera komplet ubranek niezbędnych przez pierwsze trzy miesiące w lokalnym klimacie. Jest więc kilka par dobrej jakości śpioszków, body, spodenki, koszulki, są czapeczki, kombinezon, śpiwór, prześcieradło i materacyk pasujący wymiarem do pudełka. Są produkty higieniczne, mokre chusteczki i kosmetyki dla noworodka. Ubrania w kolorach uniwersalnych, tak, by rodzice mogli je bez obaw przechować i wykorzystać ponownie przy narodzinach drugiego, trzeciego i czwartego dziecka, niezależnie od płci kolejnych potomków. Przez 75 lat skład takich pudeł podlegał nieznacznym zmianom, rozszerzała się też ich dostępność. Początkowo pakiet trafiał tylko do matek najbardziej potrzebujących, dziś dostają je wszystkie kobiety.

Praktyczność tego podarunku jest nie do przecenienia. Po pierwsze zamiast bawić się w kompletowanie wyprawki, czy po omacku kupować dziesiątki zbędnych pierdół, rodzice, zwłaszcza ci debiutujący w nowej roli, mogą spać spokojnie: dostaną pudełko, a w nim to, co najważniejsze. A reszta rodziny już wie, że może sobie darować kupowanie 30 sztuk SUPERŚLICZNYCH bodziaczków z Barbie i 20 sztuk EXTRAFAJOWYCH koszulek z Bobem Budowniczym, jeszcze nie teraz, dopiero za trzy miesiące. Uff.

Ilustracja z rządowej ulotki "Macierzyństwo w Finlandii

Po drugie - pudełko jako pierwsze łóżeczko. Strzał w dziesiątkę. Małe dzieci wolą małe przestrzenie. Coraz większą popularność zyskują u nas wszelkiego rodzaju kosze niemowlęce (często określane mianem "mojżeszowych" oraz "romantycznych" ). Część matek wykorzystuje też poduszki-wałki, które w ciąży pomagały im jakoś przeleżeć choćby parę godzin z napieprzającym kręgosłupem, kolanem, i w ogóle wszystkim, do tego, by noworodkowi uformować gniazdko. A tu? Proszę. Jest karton z materacykiem, jest imprezka.

Po trzecie, coś o czym wspominają bohaterowie artykułu na portalu BBC i to też jest coś, co mnie absolutnie urzekło - pojawia się poczucie wspólnoty. Przyznam szczerze, pokoleniowa więź czy jakaś taka matczyna nić porozumienia jest w naszym kraju, zwłaszcza wśród mieszkańców dużych miast, raczej splątana i gdzieniegdzie przetarta. Inaczej o niemowlęta dbały nasze babki, inne zalecenia otrzymywały matki a nawet koleżanki, które urodziły swoje dzieci w pierwszej połowie lat 90. Mają zupełnie inne doświadczenia i zwyczaje, niż pierwiastki, które właśnie teraz są w połogu. W Finlandii choćby się waliło i paliło (wojna nie zwalniała rządu z obowiązku opudełkowania matek), choćby kryzys i niesnaski na gruncie kulturowym - pudełko było, jest i będzie. Należy się matce bogaczce i matce z absolutnych społecznych nizin. Pudełka z pierwszymi śpioszkami swoich dzieci mają prababki żyjące w dalekiej Laponii i ich wnuczki, nowoczesne kobiety biegające w obcasikach po helsińskich alejkach. Czy to nie brzmi zajebiście? Dla mnie tak, moje sarkastyczne serduszko nieco się rozrzewniło.

A wiecie co jest jeszcze ciekawego w tych pudełkach i całej idei z nimi związanej? Ponoć miały bezpośredni wpływ na spadek umieralności noworodków. Co mówią fińskie matki? Że dzięki Macierzyńskiemu Pudełku same zyskały poczucie bezpieczeństwa. A wrażenie, że ktoś jeszcze chce o Ciebie zadbać w tak prosty i praktyczny sposób, zwłaszcza w trudnym momencie stawania się matką jest po prostu bezcenne. A już na pewno warte więcej niż 1000 zł.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.