Mój telefon jest stworzony do wyższych celów, więc nie dzwońcie do mnie

Koleżanki się ze mnie śmieją, że mam telefonofobię. Moja niechęć do odbierania telefonów jest ulubionym tematem ich żartów. Chciałabym raz na zawsze wyjaśnić tę sprawę: mój telefon nie służy do dzwonienia - ja nim robię zdjęcia, usypiam dzieci i masteruję levele w Angry Birdsach.

Nie dzwoń do mnie. Naprawdę tego nie lubię.

Nie, nie boję się odbierać telefonu, na myśl o rozmowach nie oblewają mnie siódme poty i nie chowam nerwowo aparatu pod poduszkę, gdy słyszę dzwonek. Zacznijmy od tego, że nie słyszę dzwonka. Po prostu zaczął mnie irytować. Gdy raz wyciszyłam dźwięk - jakoś świeżo po narodzinach drugiego dziecka - do dziś nie kwapię się, by go znów włączyć. W sytuacjach krytycznych denerwuje mnie nawet to ciche bzyczenie, wtedy przechodzę w "tryb: samolot".

Dzięki, cześć, nie dzwoń do mnie. Dlaczego? Bo mój telefon stworzony jest do wyższych celów. Na początku służył mi do słuchania muzyki. Wrzucałam do pamięci wszystkie albumy, które musiałam zrecenzować, wsiadałam do metra, w tramwaj, albo w autobus i spokojnie robiłam notatki. A nic tak nie denerwuje recenzenta jak jakiś buc, który przerywa mu robotę i wyszarpuje z toku myślowego swoim "Cześć, co słychać?". Najczęściej następujący po tym dziesięciominutowy słowotok można by było zamknąć w dwuzdaniowym e-mailu. Tak, odbieram je na bieżąco. Nie, nie wyprowadzają mnie z równowagi i nie odrywają od pracy.

Miałam też kiedyś sporo różnych gierek i aplikacji. Dzieciouspokajacze: gadający Carl, gadający kot, gadająca papuga (małe dzieci to uwielbiają!), grzechotki, plimkadełka, kocie organki (współpasażerowie szczerze ich nienawidzili). Gry platformowe: zabijasz przeciwników, zgarniasz bonusy, masterujesz levele, nieśmiertelne Angry Birdsy raz ściągnięte kilka lat temu a rozrastające się do rozmiarów małego ptasiego państwa w telefonie, no i taka bardzo ładna i bezmyślna gra w odbijanie piłeczki, tak, żeby nie spadła w przepaść, kilkadziesiąt poziomów, wszystkie zaliczone (Anodia, kochałam Cię!).

fot. Joanna "Frota" Kurkowska

Tak, jeden telefon w trakcie decydującej rozgrywki w odbijanie piłeczki owocował totalnym wybiciem z rytmu. Biada rozmówcy! Był potem maltretowany w moich myślach przez długie i upojne minuty. Niestety tych aplikacji też już nie mam w telefonie, więc to nie one są powodem mego nieodbierania połączeń. Podobnie jak Forsquare, który też skasowałam, ale przez kilka ładnych miesięcy wszelkie rozmowy odrywające mnie od logowania się w kolejnych lokalizacjach i zdobywania punktów sprawiały, że miałam ochotę nawrzeszczeć na interlokutora.

Usunęłam z pamięci telefonu jeszcze kilka innych rzeczy, wszystko z jednego powodu - mam już ponad 12 000 zdjęć i tylko 13 giga pamięci. A mój telefon służy mi do właśnie robienia słabej jakości zdjęć. I ZAWSZE, kiedy do mnie dzwonisz, dzieje się coś, co bardzo chciałam uwiecznić na rozpikselizowanej foteczce, którą potem muszę przepuścić przez badziewny filtr i wrzucić do sieci. Obowiązkowo z #oznaczeniem.

A! i jeszcze jeden powód. Chyba znacznie ważniejszy. Ja nie mogę się skupić na tym, co do mnie gadasz. Myślami jestem tam, gdzie już do mnie nic nie mówisz. Ale chętnie odpiszę błyskawicznie na SMS, one też są krótkie i zwięzłe, żadne tam lanie wody "wiesz, rozumiesz". A teraz muszę kończyć, bo jakiś baran do mnie dzwoni i mi przerywa monolog.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.