Krótka instrukcja obsługi mnie, czyli lepiej zapobiegać, niż gasić zgliszcza

Patrzę sobie na te zebrane do kupy punkty i myślę, że wychodzę na wiedźmę. Nieżyczliwą ludziom i światu, obrażoną za każdą próbę interakcji. Rwij na szczaw, rosnący gdzieś na bezludnej wyspie, skoro tyle rzeczy ci nie pasuje. Żyj w bieszczadzkim szałasie i strugaj tam frasobliwe jezuski, owce są na ogół małomówne, choć również bywają absorbujące.

Nie to, żebym chciała się tłumaczyć, zaznaczę jednak, że zieję ogniem - nie wtedy, kiedy zdarzy mi się punkt jeden, czy trzy. Do szału doprowadza mnie jedynie kumulacja wielu jednocześnie. Ej, czy tylko ja tak mam? Jasne, wiem, że nie tylko, ale może żyję w niewielkim zoo, może poza wybiegiem i fosą jest normalne i życzliwie przyjmowane to, od czego oczy bieleją mi z furii, mianowicie:

- naruszanie mojej przestrzeni osobistej. "Osoby mojej strzeże fosa, biegnąca metr od czubka nosa". Jeżeli nie jesteś człowiekiem związanym ze mną BLISKO emocjami, lub pokrewieństwem - nie przekraczaj tej granicy. Zróbmy sobie tę wzajemną uprzejmość. Słyszę cię i widzę dostatecznie dobrze z tej, świętej dla mnie, odległości. I lubię cię z tej odległości znacznie bardziej. Jeżeli zechcę skrócić ten dystans - dowiesz się o tym jako pierwszy.

- mówienie do mnie, kiedy mam na uszach słuchawki. Ależ nie, mów, zachęcam. Rozumiem, że to coś bardzo ważnego. Nie szkodzi, cofnę sobie kiedy tylko skończysz. Mam jednak małą prośbę. Zanim zaczniesz perorę - daj znak. Stań przede mną, zamachaj rękami, zwróć na siebie moją uwagę (skoro to sprawa nie cierpiąca zwłoki). To wszystko jest lepsze od długiego przemówienia wygłoszonego w czasie, kiedy ja słucham czegoś całkiem innego, następnie obrażanie się, że nie słyszałam i foch. Przecież celem jest przekazanie mi czegoś (ważnego, prawda? Prawda, że to ważne?), a nie to, żebym przegryzła ci gardło. Dąż więc do celu, proszę.

- analogicznie  - towarzyskie pogaduszki, kiedy siedzę z książką. To jest najlepszy moment, serio? Mimo, że za nami kilka godzin nieprzerwanych okazji do tego, co robisz teraz? Nie, błagam, nie zaczynaj od "nie chcę ci przeszkadzać". Chcesz, bo przeszkadzasz. Nie pogarszaj sytuacji, już i tak pulsuje mi żyłka na czole.

Nie mów do mnieNie mów do mnie Nie mów do mnie Nie mów do mnie

- poranne dyskusje. Widzisz, jestem osobą mocno niedoskonałą. Jako taka najlepiej funkcjonuję po południu, wieczorem, w nocy. Tak, wiem, życie nie pieści, trzeba wstać skoro świt i doić krowy, przepraszam, wykonywać obowiązki. Weź jednak pod uwagę, że poranne serwowanie mi tego, co spokojnie może poczekać do zmierzchu jest strzałem we własną stopę. Nie wysłucham cię życzliwie, nie zrozumiem, nie doradzę, nie będę chętna do pomocy. Najlepsze, co ode mnie dostaniesz to "mhm" i "ok". Nie tego chcesz, prawda? Zrozum, za tą uprzejmą fasadą konstruuję wielopiętrowe klątwy i życzę ci zgonu w męczarniach. Obliczam, ile można poczekać z tym, z czym do mnie przychodzisz i ślę ci najgorszą energię w Kosmosie. I po co nam to?

- traktowanie mnie protekcjonalną z założenia frazą: "Uspokój się, nie histeryzuj.". Widzisz, gdybym mogła być spokojna, to z pewnością bym z tej opcji skorzystała. Nie sprawia mi przyjemności stan w którym się z jakiegoś powodu znajduję. A gdyby nawet sprawiał - nic takim apelem, oprócz skutku odwrotnego do zamierzonego, nie uzyskasz. Fraza, w swojej głupocie i bezskuteczności zbliżona jest do "Bardzo boli?" serwowanego, kiedy rąbnę się w łokieć. Nie, skąd, jest fantastycznie, chcesz spróbować? Możesz mnie natomiast zapytać, jak możesz pomóc. Być może będę miała ochotę odwarknąć: "UMRZYJ", lecz tego nie zrobię, ba, w dalszej perspektywie docenię takt i dobre intencje. To jak, co wybierasz?

- nieumiejętne okłamywanie mnie. Szlachetną sztukę łgania z kunsztem cenię wysoko, prostackie i grubymi nićmi szyte kręcenie brzydzi mnie i męczy. Trudno, nie doceniasz mojej inteligencji, ale dlaczego obrażasz swoją? Skoro nie chce ci się wysilać dla mnie na ładnie zbudowane, solidnie podparte, przemyślane i mądre kłamstwo, to lepiej sobie odpuść całkiem, może w ten sposób zminimalizujesz szkody.

Naprawdę?Naprawdę? Naprawdę? Naprawdę?

- brawura. Jestem uczciwa, wielkimi literami zakomunikowałam: "PROSZĘ, OMIJAJ MNIE, JESTEM ZŁA, ZMĘCZONA, ZOSTAW." Której części komunikatu nie rozumiesz? Dlaczego drążysz, eskalujesz, sprawdzasz, przeciągasz strunę? Sam fakt, że robisz to mimo ostrzeżeń - podnosi ciśnienie. Idź sobie, bo cię zjem.

Lubię cię i cenię, inaczej nasze kontakty nie wychodziłyby poza "Cześć", nie traciłabym też czasu tłumacząc ci, jak uniknąć rozszarpania przeze mnie na kawałki. Nie włażę ci na głowę, nie walę tą głową w mur, staram się nie przeciągać struny.  Czy możemy stworzyć wrażenie, że jest to układ wzajemny?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.