O tym jak wytatuowana smarkula stworzyła serial i wybuchła mi mózg

Nie jestem w stanie się od tego serialu oderwać. Chociaż mnie brzydzi, irytuje i drażni. Jego bohaterki są nienormalne, przerażające, pokręcone, mają chore relacje ze sobą i światem, są dziwaczne, przeintelektualizowane i tępe jednocześnie. "Dziewczyny" są nie dla każdego, ale proszę o kolejny odcinek. Natychmiast!

Kim jest ta wytatuowana smarkula? Nazywa się Lena Dunham. Ma 27 lat. Umówmy się, nie jest to piękność. Nie Quasimodo, skąd. Ale i nie Angelina Jolie. Jak dla mnie - dziewczyna jest geniuszem.

Taki nie glamour jest, brzydki, chropowaty, staje w gardle i zaczepia o paznokcie.

Ma zaledwie 27 lat i weszła na jakiś tam szczyt, przynajmniej jeden z wielu w branży. Przyszła do HBO z pomysłem serialu, który absolutnie nie powinien wypalić. HBO pomysł łyknęło, czego w zasadzie nie powinno robić. Panna Dunham, która - przypominam - serial wymyśliła - wzięła się też za jego produkcję. Oraz gra jedną z czterech głównych ról. Serial "Dziewczyny" jest w emisji, ma się dobrze, są już dwie serie.

Napisałam "serie" tylko ze względu na Was, bo jak napiszę "sezony" to zaraz rzuci mi się do gardła jakiś wannabe profesor Bańko (a on jest tylko jeden), że jakie sezony, sezony to mogą być na truskawki, albo spodnie rybaczki, a serial ma serie. Ale mówię "sezon". Trudno. Killmenaow.

Wracając do serialu. Powinna to puszczać jakaś niszowa stacja, albo nie, nie stacja, w ogóle nie telewizja, to powinien być wyłącznie serial internetowy. Taki nie glamour jest, brzydki, chropowaty, staje w gardle i zaczepia o paznokcie. Nieefektowny i bez scen batalistycznych. Budżet raczej nie zabija. I nie kręcili go w Nowej Zelandii.

Jessa jest szurnięta jak Kapelusznik. Mam ochotę ją wytrzaskać po buzi.

Tak serio (sezonowo) - mam z tym serialem ogromny problem. Z tego, co słyszę i czytam - nie tylko ja. Takie "House of Cards" polecam w ciemno. Mam do HoC stosunek lekko histeryczny, chciałabym parzyć kawę, ba, myć podłogi w pomieszczeniu, gdzie nad tym pracowali, żeby tylko ich posłuchać i no wiecie, być świadkiem tego, jak rodzi się legenda. Albo "Downton Abbey" - serial dla mamy, córki, wnuczki, kota i wujka Władka. Każdemu coś miłego. Z "Dziewczynami" - nie wiem, naprawdę nie wiem.

Nie jestem w stanie się od tego serialu oderwać. Oglądam, zirytowana, albo wręcz zbrzydzona. Przewracam oczami, jęczę, że wariatki, że psycho, że jak jeszcze raz zobaczę full frontal z oponką Hanny to zejdę. I jej ciuchy, jej ciuchy i fryzury to osobny rozdział. I jej monologi!

Jessa jest szurnięta jak Kapelusznik. Mam ochotę ją wytrzaskać po buzi. Shosanna powinna zostać na etapie freblówki, kto ją w ogóle wypuścił w świat, o kwestiach seksu nie wspominając. Marnie jest zwyczajnie głupia, przykro mi. Miła dla oka, ale głupia, jak saga "Zmierzch".

Jakie to wszystko brzydkie i fascynujące. Jak mnie to okropnie denerwuje, patrzeć nie mogę.

One są wszystkie nienormalne, przerażające, pokręcone, mają chore relacje ze sobą i światem, są dziwaczne, przeintelektualizowane i tępe jednocześnie. Nieprzyjemne i skrzywione mentalnie. A może właśnie nie? Może dlatego ten serial na kilometr śmierdzi mi autentyzmem? Bo "dzisiejsza młodzież" taka właśnie jest i taka będzie?

(wybaczcie na minutkę, idę zamknąć córkę w komórce. Wypuszczę ją jak skończy pięćdziesiątkę)

Jakim cudem ta wytatuowana smarkula wcisnęła HBO serial, który kompletnie nie jest w lansowanym przez tę stację klimacie? Jak udało się jej zrobić coś tak przekonującego? Jakie to wszystko brzydkie i fascynujące. Jak mnie to okropnie denerwuje, patrzeć nie mogę.

Nie, to jest nie do zniesienia, dajcie mi następny odcinek.

Natychmiast.

Wytatuowana smarkula - Lena Dunham

Więcej o:
Copyright © Agora SA