Nie jestem szczególnie wierna, ale są kosmetyki, bez których nie wyobrażam sobie życia

Z kosmetykami pielęgnacyjnymi do ciała i twarzy związki mam krótkie i nie jestem do nich szczególnie przywiązana. Ulubieńców mam wyłącznie w innych kategoriach, a najbardziej wierna jestem perfumom.

Kosmetyki pielęgnacyjne porzucam zazwyczaj, gdy natychmiast nie dają spektakularnych efektów, a w ramach dbałości o skórę staram się po prostu regularnie odwiedzać moją genialną kosmetyczkę. I w zasadzie to mi wystarcza - przynajmniej jak na razie. Znalazłam jednak kilku bohaterów, którym udało się przetrwać i czasem nawet kupuję nowe opakowania, choć lubię zmiany, a więc przerwy w naszych stosunkach są częste.

Tak jak Kasia , bardzo doceniam kosmetyki dla skóry atopowej firmowane przez Cetaphil , ale zazwyczaj używam ich intensywnie tylko jesienią - gdy włączają centralne ogrzewanie i moja skóra przez kilka tygodni protestuje - i wiosną, bo zdarzają mi się alergiczne wypadki. Przypomina mi to zresztą, że chyba czas na uzupełnienie półki o te preparaty.

Gdy moja skóra szaleje na przełomie pór roku, używam także maseczki biosiarczkowej produkowanej przez Balneokosmetyki . Uczciwie - nie wiem, czy ona bardzo dobrze mi robi, ale ponieważ przyjemnie mrowi po nałożeniu, to wmawiam sobie, że na pewno działa cuda.

Czy brak straszliwych, właściwych nastolatkom, wypadków na twarzy zawdzięczam jej? Nie wiem, nie będę ryzykować. Wypadki zresztą zdarzają mi się rzadko, ale jak już się trafią, to są naprawdę spektakularne - likwiduję je zazwyczaj wyłącznie za pomocą dłoni mojej kosmetyczki, uzbrojonej w igłę. Następnego dnia nie zawracam sobie już tym głowy. Dla zapobiegania takim katastrofom, w szczególnie newralgicznych okresach używam też kremu Effaclar K firmy La Roche-Posay . Wystarcza. Mam też zazwyczaj na podorędziu Cicaplast , tejże firmy, który pomaga mi w chwilach nadmiernego przesuszenia i podrażnienia. Szkoda, że nie ma czegoś, co równie dobrze działałoby na podrażnione nerwy.

Balsamy i olejki do ciała stosuję z umiarem i nieregularnie, jeśli nie jestem w "okresie cetaphilowym" używam zazwyczaj oleju kokosowego lub dowolnie wybranego balsamu, który ładnie pachnie. Ostatnim odkryciem, zresztą zupełnie przypadkowym, są dwa olejki firmy Alverde (nie wiem, czy można je kupić w Polsce, podejrzewam, że spokojnie na Allegro). Cytrynowo-rozmarynowy jest w dużej butelce i przeznaczony jest dla ciała, drugi, różany , ma podobno zbawiennie wpływać na twarz. Twarzy nie ruszam, traktuję nim natomiast skórki przy paznokciach i końcówki włosów - działa super.

Co do włosów, testowałam wiele kosmetyków. Włosy mam długie, cienkie i farbowane i muszę dużo uwagi poświęcić końcówkom. Dlatego właśnie kosmetykom do pielęgnacji włosów poświęcam więcej uwagi, niż innym pielęgnacyjnym. Przeszłam fazę ekologicznych szamponów i odżywek, także tych bez silikonów i parabenów, ale moje włosy odpowiedziały buntem. Życzą sobie nieekologicznie i już. Przetestowałam zatem solidnie wiele kosmetyków, zachwyciło mnie kilka (każdy był potwornie drogi), aż dokonałam przypadkowego odkrycia, które doskonale wpłynęło na włosy i na budżet. Kiedyś, wyjeżdżając w pośpiechu, skazana byłam na błyskawiczne zakupy w pobliskim Lidlu i drżąc z obawy chwyciłam tam pierwszą z brzegu odżywkę marki Cien . Okazała się być najlepszym, czego moje włosy mogłyby oczekiwać. Pozostaję w radości i jestem wierna. Szampony traktuję nieco po macoszemu i wystarcza mi zwykle, że na opakowaniu pojawia się napis "wygładzający" . Zazwyczaj działa, przy wyborze kieruję się zapachem. Uwielbiam natomiast olejki do włosów, które sprawiają, że nieźle panuję nad niesfornymi końcówkami. Kupuję zwykle coś u fryzjera, ale ostatnio cieszę się bardzo kupionym w Berlinie (może ktoś wie, czy to cudo jest i u nas?) olejkiem Schaumy - Beauty Oil . Jest doskonały. Na razie wygląda na to, że nigdy się nie skończy.

Z kosmetyków do makijażu najwierniejsza jestem podkładowi - Fluid Finish firmy Kanebo zaspokaja moje potrzeby od lat, zmieniam tylko odcienie w zależności od pory roku. Są dokładnie takie, jakich potrzebuję - większość testowanych przeze mnie podkładów jest za ciemna i za pomarańczowa, nawet w najjaśniejszych wersjach. Ten kryje, nawilża, ale nie wygląda jak ciężka kremowa maska. Puder to zazwyczaj Isadora - Velvet Touch - lub, jak chce mi się coś wyjątkowego zamówić, puder bambusowy. Im bardziej to transparentne, tym lepiej. Jeżeli natomiast chodzi o rzeczy, które nakładam pod makijaż, to kocham szczerą miłością Nocne Życie - bankietową maseczkę pod makijaż Dermiki . Cudo! Rzadko używam różu, najbardziej lubię Rouge Bunny Rouge . Wszystko kupuję w perfumeriach Douglas . Żywię dziwną niechęć do Sephory , poza tym ma mniejszy wybór tego, co mnie interesuje.

Moją największą miłością, której jestem najbardziej wierna, są perfumy. W przeciwieństwie do wielu moich koleżanek nie zmieniam często zapachów, w zasadzie od pięciu lat kupowałam tylko ukochane Escentric Molecules 02 i naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez tego zapachu. W związku z tym oczekuję, iż wkrótce wycofają go z nieznanych powodów, bo dzieje się tak często z kosmetykami, które lubię. Być może dlatego nauczyłam się być niewierną. Gdy Molekuły są niedostępne, co niestety się zdarza, robię wyjątek dla Les Perles de Lalique , czyli zapachu, który albo się kocha albo z całą mocą nienawidzi.

Latem dodatkowo stosuję kosmetyki przeciwsłoneczne z bardzo wysokim filtrem, bo wolałabym siedzieć w piwnicy, niż się opalić. Zazwyczaj stosuję kosmetyki z serii Athelios La Roche-Posay , bo jak do tej pory sprawdzały się najlepiej i twarz nie świeci mi się po nich w ogóle. Absolutnym zwycięzcą w tej kategorii jest ich Żel-Krem do twarzy suchy w dotyku . Bo nie znoszę się świecić i kleić, a często wszystkie mazidła z filtrami są ciężkie, gęste i tłustawe. W domu mam też zazwyczaj wazelinę kosmetyczną, którą stosuję do ust.

Do zmywania makijażu używam klasycznie płynu micelarnego - kupuję pierwszy z brzegu, bo firma nie ma dla mnie specjalnego znaczenia - nie zauważyłam różnicy w działaniu. Moją miłością jest natomiast krem oczyszczający Leave-On firmy Phenome , który robi mi miło i dobrze, doskonale czyszcząc twarz z najdrobniejszych resztek makijażu i fantastycznie odświeżając. W ogóle kosmetyki Phenome warte są uwagi - gdy idę po krem, kupuję zawsze jakiś dodatkowy produkt, ale to już całkiem inna historia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.