Trudna sztuka pakowania. Co robić, żeby nie oszaleć? Przydatne wskazówki przed majówką

Uwielbiam się pakować. I wiem, że są ludzie, którzy tego szczerze nienawidzą. Bo choćby wydawało się, że zabraliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, podniesienie walizki skutkuje zwykle natychmiastowym pęknięciem żyłki w mózgu. Nie lubimy. Na szczęście przez lata można wypracować kilka tricków, ułatwiających spakowanie się z sensem. I to dające gwarancję, że taksówkarz wkładający naszą walizkę do bagażnika, nie będzie potrzebował pomocy kręgarza.

Są oczywiście osoby nie do opanowania. Mam koleżanki, które nie wyjadą na trzy dni bez zapakowania sześciu par butów i kosmetyczki wielkości naczepy na ciężarówkę, a także kolegów, którzy MUSZĄ mieć ze sobą zestaw narzędzi, wszystkich istniejących kabli i pralkę. Luzik. Tak też można.

Ciuchy

Nie ma co gadać o ubraniach, bo to chyba największy problem, zwłaszcza przy wyjazdach do krajów bez "gwarancji pogody". Niejeden raz miałam w torbie i bikini, i puchówkę - bywa. Jednak można ułatwić sobie sprawę i zminimalizować ilość różnych zbędnych rzeczy, a przy tym mieć poczucie, że jesteśmy przygotowani na wszystko. Gdy zamierzacie spać w hostelu czy na kempingu, pamiętajcie też, że często są tam samoobsługowe pralnie. Warto to sprawdzić. Jedyną rzeczą "ubraniową" jaką z reguły zabieram ze sobą, jest ogromy szal z porządnej tkaniny, z którego można zrobić spódnicę, sukienkę, pelerynę, turban, koc, poduszkę, czy co tam do głowy przyjdzie. Gdy trzaśnie pasek w torebce (może ja mam pecha, ale z reguły zdarza mi się to w podróży) można też zrobić z niego torbę-worek.

Samolot

Nie jest to bez znaczenia, od kiedy można przelecieć się przez pół świata za całkiem przyzwoite pieniądze. Jedyne co doskwiera i ciśnie, to dozwolony rozmiar i ciężar bagażu. Sztuka pakowania się do samolotu nie jest łatwa. Pół biedy gdy szarpniemy się na bilet w normalnych liniach, ale te tanie stawiają przez człowiekiem nie lada wyzwanie. Śpiąc w hotelu mamy o tyle łatwe zadanie, że nie musimy wypychać sobie kosmetyczki szamponami, odżywkami i mydłami, ale cholera jednak wie, co nas czeka na miejscu. Dlatego miłością czystą kocham miniaturki, a uczucie nasiliło się, kiedy odkryłam, że do żelaznego zestawu myjącego dołączyły także dezodoranty. Fenomenalna rzecz, którą doceniam właśnie w podróżach samolotem.

Moim zdaniem najlepszy wybór tych cacek jest w Rossmanie . Uwielbiam też podróżne zestawy z Sephory . No i zawsze zabieram zamiast dużych kremów, czy balsamów otrzymane w perfumeriach próbki. Bo leciutkie i wydajne. Przestałam je wyrzucać, magazynuję właśnie w tym celu. W powietrzu cenię też specjalne skarpetki zapobiegające puchnięciu nóg , wodę w sprayu (także małe flakony!), miniaturowy ręcznik szybkoschnący  i aspirynę wspomagającą działanie skarpetek :) Skarpetki przydadzą się zresztą nie tylko w samolocie. "Prawdziwe" linie lotnicze kocham miłością czystą także za to, że nikt nie interesuje się moją kobiecą torebką. Mój rekord, to 12 kilogramów. Długa historia...

Niegdyś latałam samolotami bardzo często i odkryłam, że jest w nich prawie zawsze albo wściekle gorąco, albo upiornie zimno - polecam zatem zabieranie ze sobą do bagażu podręcznego małych polarowych kocyków - waży to niewiele, a potrafi całkiem porządnie ogrzać. Można je kupić bez większego problemu w sklepach sportowych albo podróżniczych. Zauważyłam też, że czasem ludzie wykorzystują do tego celu duże ręczniki kąpielowe - to też pewnie kwestia wielofunkcyjności. Pół biedy jak są w jednym kolorze, na taki z tęczą i jednorożcem raczej bym się nie skusiła. Ale każdemu jego porno...

Książki

No i szczęśliwie nadeszły czasy, kiedy połowa wagi walizki to nie książki zabierane na urlop. Nadal wolę czytać wersje papierowe, ale istnienie ebooków poprawiło znacznie jakość mojego podróżowania. Zwłaszcza od kiedy w elektronicznej wersji kupić można większość przewodników turystycznych moich ulubionych wydawnictw. Dodam też, że Kindla uznałam za przegięcie, czytam na tablecie.

Samochód

Do jazdy samochodem zawsze przygotowuję się raczej niefrasobliwie. Przejechałam ostatnio w miesiąc ponad jedenaście tysięcy kilometrów i umówmy się, że po pierwszym tygodniu mieliśmy szafę na tylnym siedzeniu... Tak naprawdę do najpotrzebniejszych gadżetów zaliczam ładowarki samochodowe do tabletu i telefonu - co ważne: przestałam kupować te tanie, bo się zwyczajnie psują i są często do bani. Jestem też uczuciowo przywiązana do starego telefonu i często zabieram go ze sobą, na wypadek padnięcia baterii w ajfonie. Przydaje się.

Relaks w podróżyRelaks w podróży fot. Agata Połajewska

Hostele

Dla podróżujących po hostelach i osób z paranoją związaną z czystością hotelowej pościeli, mogę też polecić delikatny i malutki jedwabny śpiworek (dokładniej - wkład do śpiwora, ale od czego jest pomysł). A skoro jesteśmy już przy paranojach, to drżącym o zawartość swojego bagażu przy podróżach samolotem, polecam kłódki z tajemniczym symbolem TSA, lub walizki z zamkami opatrzonymi tymże. Z różnych względów nie napiszę tu teraz o gadżetach fotograficznych i technologicznych, na szczęście o apkach już pisałam .

Jedyna ważna rzecz, o której powinnam wspomnieć, to przejściówki do kontaktów. Mało na szczęście w pobliżu państw, gdzie wtyczki różnią się od naszych, ale jeśli już tak jest, z reguły przejściówki są koszmarnie drogie. Choć hotele je wypożyczają, to albo robią to za opłatą, albo mają ich naprawdę niewiele. I tu od razu powiem, że nigdy nie kupiłam ich taniej niż na allegro. Warto o tym pamiętać. Maniakom elektroniki przekażę też jedno ważne słowo: LISTWA.

Jakieś Wasze sposoby? Chętnie przyjmę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.