Czy teściowa musi być zła?

Stereotyp teściowej jako zrzędliwej, wiecznie wtrącającej się i wrogo nastawionej jędzy trzyma się mocno. Chciałam przeciwko niemu zaprotestować! Moja teściowa jest jedną z osób, które cenię najbardziej.

Relacja z teściową - ulotna więź? fot.Unsplash.com CC0

Marta Lewin w tekście pt. "Teściowa - ktoś, kto najlepiej wie, jak zadbać o twoje dzieci" napisała, jaki obraz teściowej wyłania się z rozmów ze znajomymi. Generalnie bardzo zły. Teściowa - w powszechnym doświadczenie/odbiorze - to ktoś, kto się nietaktownie wtrąca w nie swoje sprawy, jest wiecznie krytyczny, poprawia na każdym kroku i wytyka niedociągnięcia. Jeśli ktoś faktycznie ma takie niemiłe doświadczenia, jakby żywcem przeniesione z tych paskudnych dowcipów o teściowych, to ja mu strasznie współczuję. Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przede wszystkim mamy do czynienia z mocno osadzonym w głowach stereotypem, który każe patrzeć na pewne zachowania właśnie tak - negatywnie i oceniająco. Teściowa coś sugeruje - znaczy wtrąca się, dzieli się swoim doświadczeniem - chce zmienić nasze, najlepsze przecież pod słońcem, niepodlegające jakiejkolwiek rewizji czy korekcie, postępowanie. No bo czy teściowa mogłaby robić coś dla naszego dobra i życzliwie? NIEMOŻLIWE!

Moje osobiste doświadczenie całkowicie temu przeczy. Moja teściowa jest jedną z osób, które cenię i podziwiam najbardziej. Mówię "teściowa", choć de facto nie łączą nas takie więzy. Mój związek był zawsze nieformalny, więc mama mojego konkubenta nie była w świetle prawa teściową. W dodatku związek z ojcem moich dzieci zakończył się jakiś czas temu - jego mama nie ma zatem żadnego powodu, by pełnić funkcję tej straszliwej "teściowej". A jednak ja używam tego słowa, bo potrzebuję czegoś na określenie łączącej nas więzi. Mama mojego byłego partnera jest oczywiście babcią moich dzieci (najlepszą pod słońcem!), ale nasza wzajemna relacja jest wszakże czymś odrębnym. I dobrym.

Moja teściowa jest taktowna. Mądra. Życzliwa. Empatyczna. Pomocna. Ma kolosalne poczucie humoru i niewyczerpaną energię. Zmysł estetyczny. Talent kulinarny. Cierpliwość. Optymistyczne podejście do życia. Umiejętność rozwiązywania problemów. Och tak, ma też wady - jak każdy człowiek. Ale jedyne, czego od niej zaznałam przez kilkanaście lat wspólnego życia, to rzeczy dobre: konkretna pomoc we wszelkich życiowych trudnościach, zawsze chęć wysłuchania, nigdy żadnych prób narzucenia swojego zdania siłą. Och tak, zdarzały nam się konflikty. Różnice zdań. Kłótnie i powarkiwania. Tak, głównie z mojej winy, bo ja tu jestem słabszym ogniwem - mniej taktownym, cierpliwym i empatycznym. Zawsze jednak wygrywała wzajemna życzliwość i wiara w to, że ta druga osoba chce dobrze, ma dobre intencje.

Z takim wzajemnym nastawieniem udało nam się przetrwać rożne sytuacje - także rozpad mojego związku, co jednak jest pewnym wyczynem. Przecież "zła teściowa" powinna zerwać ze mną wszelkie stosunki z chwilą gdy przestałam już zatruwać życie jej syneczka, prawda? To, że tak się nie stało (i że nikt nie widzi tego problemu w tak spłaszczającej perspektywie), to kolejny powód, bym czuła wdzięczność i podziw dla tej kobiety. Przecież całkowicie obcej, która jednak stała się dla mnie po prostu rodziną. Nawet jeśli tylko nieformalnie.

Dobra relacja z teściową to godziny szczerych rozmów o książkach, życiu, dzieciach, związkach, uczuciach, przepisach na ciasto, metodach wywabiania plam, polityce i postaciach z filmów. To wspólna opieka nad dziećmi, granie w planszówki, picie wina, wyjścia do kina, a nawet tańce (sic!). No tak, wiem: nie każdemu trafi się taka równa babka, jak moja teściowa, co to do tańca i niekoniecznie do różańca. Ale zwyczajnie nie wierzę, że wszystkie teściowe to potwory!

Może mogłabym też tak widzieć moją teściową, może mogłabym na każdą jej życzliwą uwagę reagować obronnie i okopywać się na swoich pozycjach - czekając na kolejny "atak" i "wtrącanie się". Jest inaczej, bo trafiła mi się osoba bardzo taktowna, umiejętnie przekazująca swoje opinie i spostrzeżenia. Moje ucho jest na nie bardziej otwarte, bo sposób podania jest niedrażniący. Może w tym problem? W umiejętnościach (lub ich braku) komunikacyjnych?

Pewnie każdy przypadek jest inny, różnie ze sobą współżyją odmienne temperamenty i osobowości. Mam jednak poczucie, że kobiety mogą się nawzajem naprawdę wspierać - także te sobie obce. Koleguję się, przyjaźnię, szanuję i podziwiam wielu mężczyzn - są w moim życiu obecni na różne sposoby, są dla mnie ważni, potrzebuję ich. Jednak prawdziwą moc i energię czerpię z relacji z kobietami . Moje przyjaciółki, koleżanki, współpracowniczki, czasem dziewczyny, które ledwie znam lecz podziwiam z daleka - to one mnie napędzają, inspirują, w nich szukam wsparcia i zrozumienia. Fajnie mieć w życiu takie relacje, które nas umacniają, dodają siły. Uważam, że relacja z teściowa może być jedną z nich.

Więcej o:
Copyright © Agora SA