Jeśli masz raka, to pewnie się puszczałaś - czy wierność małżeńska to wystarczająca profilaktyka raka szyjki macicy?

Terlik Codzienny donosi: rak szyjki macicy to choroba przenoszona drogą płciową, więc "najlepszą ochroną przed nim jest moralne, zgodne z nauczaniem Kościoła, życie seksualne." Czemu więc w naszym katolickim kraju umieralność na tę chorobę jest dużo wyższa niż na zgniłym moralnie Zachodzie?

Zajmowanie się zgłębianiem myśli i bon-motów Tomasza Terlikowskiego prowadzi do ślepoty, paraliżu oraz intelektualnej impotencji - wiem. Tym niemniej czasami warto pochylić się nad elukubracjami naszego domorosłego taliba, bo można wynieść z tego pewien pożytek. Tylko trzeba oddzielić ziarno od plew, a fakty od światopoglądu.

Jest już cudowny lek na całe zło. Nie, nie jest nim wiara, ani nawet medycyna, ale. Konwencja antyprzemocowa. A opinię taką sformułowała w "Wysokich Obcasach" dr hab. Monika Płatek. I to wcale nie jest żart. Z tekstu możemy się choćby dowiedzieć, że rezygnacja z tradycyjnego modelu rodziny i wprowadzenie gender za pomocą Konwencji jest najlepszą drogą do zwalczenia raka szyjki macicy. "Nawału zgonów z powodu raka szyjki macicy nie skojarzymy z lekceważeniem kobiet i ich zdrowia" - oznajmia. A ja odpowiem: skojarzymy je raczej z radykalną zmianą obyczajów seksualnych. Rak szyjki macicy jest przenoszony drogą płciową, a najlepszą ochroną przed nim jest. moralne, zgodne z nauczaniem Kościoła, życie seksualne. Statystycznie rzecz biorąc, jeśli kobieta żyje w małżeństwie, jej mąż był jej pierwszym i jedynym partnerem seksualnym, a ona była jego pierwszą i jedyną partnerką seksualną, to ryzyko raka szyjki macicy jest bliskie zeru. Jeśli więc ktoś odpowiada za rozpowszechnianie się epidemii raka szyjki macicy, to ci, którzy przekonują dziewczęta, że wolna miłość, seks na życzenie są normą. To oni, a nie tradycyjna rodzina, która opiera się na wierności i monogamii są odpowiedzialni za śmierć niewinnych kobiet.

Na początek rozwińmy ten urokliwy skrót myślowy: "Rak szyjki macicy jest przenoszony drogą płciową" . Oczywiście rak nie przenosi się drogą płciową. Przenosi się wirus brodawczaka ludzkiego HPV. Niektóre jego podtypy faktycznie wywołują nowotwory - szyjki macicy, odbytu i krtani. Zidentyfikowano aż 200 podtypów HPV, z których zaledwie kilka jest odpowiedzialnych za wywoływanie raka szyjki macicy. Jednoznacznie udowodniona jest jednak korelacja między zakażeniem onkogennym typem HPV, a zachorowaniem na raka szyjki macicy . Za to odkrycie w 2008 r. Profesor Harald zur Hausen otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii.

Do tej pory "myśl Terlika" nie jest całkowicie pozbawiona podstaw racjonalności. Ograniczenie kontaktów seksualnych na pewno zmniejsza ryzyko infekcji HPV (jeszcze lepiej w ogóle nie uprawiać seksu, ryzyko prawie zerowe wtedy - prawie, bo brodawczak też na dłoniach się przenosi). Jednak nie jest tak, że życie w monogamicznym związku to jedyna i pewna ochrona przed nowotworem szyjki macicy. Katolicka moralność nie ma tu nic do rzeczy.

Obecność wirusa HPV u kobiet i mężczyzn łatwo wykryć prostym testem. Zakażenie można bez trudu leczyć, zaś nie każda infekcja automatycznie zwiększa ryzyko zachorowania na raka - musi dojść do zakażenia określonym typem wirusa. Istotne są też inne czynniki takie jak ogólna odporność organizmu, którą osłabiają u kobiet m.in. liczne porody. Czyli samo przenoszone drogą płciową HPV to jeszcze nie rak.

Dodatkowo na podstawie badań zur Hausena opracowano szczepionkę przeciw HPV , która zdecydowanie zmniejsza ryzyko zachorowania na raka - można więc zbadać, czy jest się zarażonym lub zaszczepić się w celu uniknięcia zarażenia. Czyli można uprawiać seks bez lęku, że się samemu na coś naraża lub robi komuś krzywdę. Znajoma pani ginekolog powiedziała mi o mężczyźnie, który przyszedł zrobić sobie test przed wstąpieniem w związek małżeński, by mieć pewność, że nie wystawia na szwank zdrowia swej przyszłej żony. Brawo dla tego pana, ale raczej nie jest to standard, niestety.

Bo jak mówią lekarze kluczem do sukcesu jest profilaktyka i badania. Test na HPV - jak najbardziej, ale przede wszystkim cytologia , która pozwala wykluczyć onkologiczne zmiany w obszarze szyjki macicy. Wcześnie wykryty rak szyjki macicy jest w pełni uleczalny . To nie rozwiązłość zabija, to brak badań onkologicznych.

Statystyki są bardzo przygnębiające. Co druga Polka chora na raka szyjki macicy umiera . W porównaniu ze średnią krajów Unii Europejskiej śmiertelność jest u nas wyższa aż o 70 proc. Wynika to głównie z późnej wykrywalności nowotworu - zaledwie 30% Polek poddaje się systematycznej profilaktyce cytologicznej. Może myślą, że nie muszą, skoro żyją w monogamicznych związkach i przestrzegają nauk Kościoła?

Gdyby prawdą było to, co mówi Terlikowski, to w naszym katolickim kraju rak szyjki macicy powinien być chorobą występującą niezwykle rzadko. Tymczasem mamy nie tylko umieralność, ale i zachorowalność wyższą niż w innych krajach rozwiniętych - tam notuje się tendencje zniżkowe.

Dziewczyny, wasze życie seksualne to wasza sprawa - powinno być przestrzenią wolności i spełnienia, a nie źródłem poczucia winy i lęku. Jakiekolwiek podejmujecie decyzje, dotyczące liczby partnerów seksualnych, macie do tego prawo. Macie też prawo czuć się bezpieczne w kontekście swojego zdrowia. Róbcie więc cytologię, badajcie też piersi, bo wasze zdrowie jest ważne. I warto o tym przypominać przy każdej okazji - nawet Terlik jest dobrym pretekstem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.