8 kobiet, które kocham - od Hildegardy z Bingen do Mel B

W życiu każdej kobiety bardzo ważną rolę odgrywają... inne kobiety: matki, teściowe, babki, przyjaciółki, czasem córki. Ale też te, które są dla nas jakimś wzorem, ideałem, punktem odniesienia. Ja mam całą listę takich wspaniałych dam.

Wywiad z Lidią Popiel , którą podziwiam i chyba trochę się podkochuję, uświadomił mi, że jest wiele kobiet, które stanowią dla mnie ważny i stały punkt odniesienia. Intelektualistki, artystki, piękności - najczęściej wszystko w jednym. Nie mam na myśli wyłącznie moich ekstraordynaryjnych przyjaciółek, koleżaneczek i współpracowniczek - choć też! Przecież to z nich/od nich czerpię energię, inspirację i radość każdego dnia. No i piękne są, mądre są, numery odstawiają jak lepsze artystki - to rzecz pewna. Jest jednak pewien damski kanon, lista dam, które są wciąż obecne w mentalnym pejzażu, budząc zachwyt, zazdrość lub fascynację. Spis kobiet, które kocham (tak, płacę tu daninę panu Pilchowi) jest eklektyczny, z różnych czasów i parafii. Jednak w tym chaosie jest metoda - wszystkie wymienione białogłowy wywarły na mnie swój wpływ, ukształtowały jakiś aspekt mojej osobowości. Za to je mam wciąż we wdzięcznej pamięci. I staram się zarażać nimi świat.

Hildegarda z Bingen

XII-wieczna mistyczka, mniszka, babka-zielarka i wstrząsająco wybitna kompozytorka. Hildegarda wzięła mi się w życiu z fascynacji Średniowieczem - dopiero później odkryłam, że przeniknęła do popkultury wraz z modą na bio-eko-organik, a w co drugim sklepiku ze zdrową żywnością można kupić sól św.Hildegardy, by posypać sobie nią rany, zapewne. Gdyż Hildegarda, która owszem jest świętą i doktorem Kościoła - jako jedna z z kilku zaledwie kobiet dostąpiwszy tego zaszczytu - w swoich pismach pozostawiła różne przepisy i wskazówki medyczne. Dla mnie jednak na zawsze jest przede wszystkim autorką muzyki, która mnie porywa i unosi - bez względu na jej religijny kontekst. Lubię słuchać tych jasnych głosów z zamkniętymi oczami, zawsze myślę wtedy o sile Hildegardy. Garda, Hildo!

 

Ha-ga

Rysowniczka, autorka złośliwych, przezabawnych, mądrych rysunków satyrycznych (nasza Magda Danaj jest w prostej linii spadkobierczynią tej tradycji) oraz ilustracji dla dzieci. Naprawdę nazywała się Hanna Gosławska-Lipińska i była żoną słynnego twórcy "Szpilek" Eryka Lipińskiego. Jej rysunki poznałam bliżej - choć nieświadomie obcowałam z nimi od dzieciństwa w rozmaitych książkach i czasopismach - gdy moja przyjaciółka i artystka Anna Niesterowicz razem z córką Ha-Gi Zuzanną Lipińską zorganizowały wystawę prac. Pokochałam te rysunkowe złośliwostki od razu: wdzięczna forma, przenikliwie mądra treść - nawet gdy mowa o błahostkach: nowych butach, wrednych koleżankach, plotkach. Och, potrafi Ha-Ga wbić i mi szpileczkę celnie, wyśmiewając kiepskich felietonistów . Ty wredna babo, uwielbiam Cię! Niebawem, dzięki staraniom Anny i Zuzanny ( przy okazji polecam wywiad z Zuzanną Lipińską w Weekendzie ) niebawem ukaże się album z rysunkami Ha-Gi. Czekam na to wydawnictwo z utęsknieniem, zaś patrząc na zdjęcie ślicznej, figlarnej, uroczej Ha-Gi myślę sobie, że mogłybyśmy się przyjaźnić - jest dokładnie taką dziewczyną, jakie lubię.

Jane Austen

Lektura pochłanianych zachłannie do świtu "Dumy i uprzedzenia", "Rozważnej i romantycznej" oraz "Emmy" (zwłaszcza tu lwi pazur pani pisarki ujawnił się w pełni i przejechał się tak ślicznie po dziewiczych szyjkach egzaltowanych idiotek) zmieniła mój sposób widzenia świata, relacji damsko-męskich oraz tzw. natury ludzkiej na zawsze. Bo myli się, kto ma Austen za autorkę naiwnych romansów dla pensjonarek , choć naiwne pensjonarki powinny czytać Austen obowiązkowo - może coś im w pustawych główeczkach zaświta. Romans to bowiem tylko jedna z warstw tych przepysznych, zabawnych, wzruszających powieści. Pod spodem jest pozbawiona sentymentalizmu, krystalicznie czysta wizja stosunków społecznych właściwych opisywanej epoce, jak i bardziej uniwersalnych prawd psychologicznych. Jane, która nigdy nie wyszła za mąż, wybierając trudną niezależność i pisarstwo jako zawód (kobieta? skandal!), była raczej pozbawioną złudzeń, surową i chłodną osobą. Jej kostyczna niezłomność, wyprostowane plecy i dyscyplina to jest wysoki próg, do którego chciałoby się kiedyś doskoczyć. Ale i tak, dodaje siły - nawet jeśli się nie dosięga.

 

Ayelet Waldman

Ayelet zrealizowała sporo moich skrytych i w większości niewyrażonych marzeń. Po pierwsze wyszła za mąż za cudownego chłopca Michaela Chabona, ma z nim czwórkę dzieci (nie, o tym akurat nie marzę) i dość odwagi, by pisać szczerze o macierzyństwie i innych klęskach żywiołowych. Jej "Zła matka" była moją najlepszą przyjaciółką w złych chwilach matczynych rozpaczy. Kiedy Ayelet w jednym ze swoich tekstów napisała, że uważa osobiste szczęście kobiety za ważniejsze od jej obowiązków względem dzieci i rodziny spotkała się z nieprawdopodobnie agresywną reakcją. "Współczuję twoim dziecią" - nasza ulubiona foszkowa obelga - to przy tym nic. Ayelet jest jednak wspaniała, mądra, ciekawa i silna, mimo iż zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową, czyli tzw. "bipolarem". O czym zresztą mówi i pisze jak zawsze szczerze, otwarcie, odważnie.

Georgia O'Keeffe

Przepiękna kobieta, wspaniała malarka i samotniczka, która sporą część życia spędziła przemierzając swoim fordem bezdroża Nowego Meksyku i zbierając kości zwierząt (no takie hobby, niewinne). A żyła niemal sto lat (zmarła mając 98), do końca tworząc, choć choroba zwiotczenia mięśni i będąca jej wynikiem niemal całkowita utrata wzroku (!) sprawiły że przez ostanie kilkanaście lat życia potrzebowała do tego asysty. Pomoc otrzymała od młodszego od siebie o przeszło pół wieku (to jest siła ducha!) twórcy ceramiki Juana Hamiltona. Nie wiem, czy bardziej lubię oglądać dziwaczne waginopodobne kwiaty oraz kości zwierząt na tle pustkowi, które lubiła malować, czy liczne fotograficzne portrety Georgii, które robili jej najsłynniejsi amerykańscy fotografowie z Alfredem Stieglitzem na czele. Z jednych i z drugich bije piękno.

 

Monika Sznajderman

To będzie jedyna na mojej liście postać, którą znam osobiście, ale nie umniejsza to ani mojego podziwu, ani wpływu jaki na mnie wywarła. Założycielka, wraz z Andrzejem Stasiukiem, Wydawnictwa Czarne i autorka sukcesu tej oficyny, która startowała jako domowy biznes, a stała się istotną kulturalną instytucją. Ruda zołza, niestrudzona poszukiwaczka nowych literackich talentów, osoba twardo stąpająca po ziemi i niezależna. Mam to szczęście, że była moją pierwsza w życiu szefową (zabawny fakt: dwie z trójki moich najlepszych szefów to kobiety) i nie była szczególnie łagodna. Ale za to mądra, co zawsze koniec końców wychodzi na dobre.

Meryl Streep

Jak dorosnę, to chce być Meryl Streep. Oczywiście nie będę, ale pozwólcie się połudzić. Meryl jest królową i świat jej się kłania w pas - 29 nominacji do Złotych Globów i 19 do Oscara czyni ją rekordzistką, którą trudno będzie komukolwiek dogonić. Ale nie tylko jej aktorski talent robi na mnie wrażenie. Jej nie dająca się zmazać z twarzy inteligencja, poczucie humoru, klasa, wdzięk, głos... bo ta doskonała osoba umie też śpiewać i  robi to coraz lepiej ! No i powiedzmy sobie szczerze - 65-letnia Meryl JEST PIĘKNA (chyba piękniejsza niż za młodu). Zupełnie nie obchodzi mnie, czy swoją urodę zawdzięcza dobrym genom, czy dobrym pieniądzom i ostrym skalpelom. Patrzę na nią z dziecięcym zachwytem.

 

Mel B

Możecie się śmiać, ale była spajsetka zmieniła moje życie! Zawsze byłam fitnessową lebiegą, zaś sekciarski klimat wokół Chodakowskiej i innych wyżyłowanych instruktorek machania nogą zniechęcał mnie już na starcie. Ale wiecie, człowiekowi jednak marzy się ten sześciopak, więc próbuje się przemóc. I tu w moje życie wkroczyła Mel B - ćwiczenia z nią są radosne, pełne parskania śmiechem i przyjaznego motywowania. A do tego zaskakująco efektywne, co stwierdzam z niemałą przyjemnością. przede wszystkim jednak Mel pomogła mi zwalczyć mojego wiecznego lenia i niechcemisia. Z Mel mi się chce. I lubię to. A ją kocham!

 

Skoro już wszyscy są trochę zziajani, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście podzielili się w komentarzach swoimi listami kobiet, które kochacie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA